piątek, 6 maja 2016

,,Your heart is my home"

~31~
Środa, 7 kwiecień, 9:00
     Wyszłam z łazienki, przebrana w normalne ubrania. Złożyłam szpitalną koszulę i odłożyłam ją na łóżko.
      -To twój plecak? - zapytał Charlie, pokazując na leżący na szafce nocnej przedmiot.
      -Tak. - odpowiedziałam, a chłopak wziął go na plecy, chociaż nie wiem w sumie dlaczego, skoro był mały, lekki, więc jego ciężar chyba by mnie nie zabił. W każdym razie to były pierwsze słowa, które wymieniłam z Charliem, odkąd mnie tu zawieźli. Chociaż to już w sumie lepiej niż z Leondre, z którym w ogóle nie rozmawiałam.
Wyszłam ze szpitala i wsiadłam do samochodu blondyna, na tylne siedzenie.
     -Nie masz ochoty siedzieć z przodu? Zawsze wolałaś... - zaczął Charlie.
     -Nie, dzięki. Tu będę miała więcej miejsca. - odpowiedziałam, szczerze mówiąc wybrałam to miejsce, ponieważ nie miałam ochoty rozmawiać z nimi przez drogę.
     -Jak uważasz. Tutaj masz wodę. - powiedział i podał mi butelkę.
Kiedy ruszyliśmy ja odwróciłam głowę w stronę okna samochodu i oglądałam mijane przez nas widoki. Kontem oka zauważyłam, że Leondre zrobił to samo. Z jednej strony bardzo chciałam się do niego odezwać i go przytulić, a z drugiej nie miałam ochoty na jakąkolwiek konfrontację. 
     Jechaliśmy przez dziesięć godzin w całkowitej ciszy, aż zatrzymaliśmy się zaraz przez wjazdem do kanału La Manche. Usiadłam na brzegu fotela, a Charlie zmienił mi opatrunek.
     -Wiesz, że za niedługo będziesz musiała jechać na zdjęcie szyn?
     -Tak, tak.
     -No dobra, a teraz lecimy coś zjeść, jestem głodny jak cholera. Co powiecie na kebaba, hmm? - blondyn najwidoczniej starał się jak mógł, żeby rozluźnić atmosferę, ale dobrze  wiedział, że aktualnie to było mało możliwe.
     -Może być. - wymamrotał Leondre, a my udaliśmy się w kierunku jakiejś tureckiej knajpy.
     Po kilkudziesięciu minutach znów wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż.
     -Wiesz jaka jest oficjalna wersja twojego wypadku? - zapytał Charlie.
W tym momencie przypomniałam sobie o rodzicach, którzy pewnie po przyjeździe do domu odchodzili od zmysłów.
     -Niezbyt. - przyznałam.
     -Więc Nicole wmówiła twojej mamie, że jesteś na wycieczce szkolnej dla chętnych i coś tam źle zrobiłaś więc ci zabrali telefon. Ja jako nauczyciel zadzwoniłem wczoraj do niej i powiedziałem jej o tym, że rozcięłaś sobie głowę. Chciała tu jechać, ale upewniałem ją, że jesteś pod dobrą opieką.
     -Och, dziękuję. Chyba by zwariowała, gdyby dowiedziała się co się tak naprawdę stało.
     -Już kilkakrotnie powtarzała jaką to jest złą matką, że zapomniała o tej twojej wycieczce.
Roześmiałam się, Ona faktycznie była bardzo roztargniona, że tak łatwo uwierzyła w tą wycieczkę. Po chwili przypomniałam sobie o moich przyjaciołach. Byłam ciekawa co u Nicole i czy Oliver dowiedział się o tym, co się wydarzyło.
     -Powiedziałeś Oliverowi? - zapytałam blondyna.
     -Zna część prawdy.
     -Czyli którą?
     -Wie tylko tyle, że pokłóciłaś się z Leondre i wyjechałaś z przyjacielem. - na dźwięk tych słów Leo zacisnął pięść. Wolałam już się nie odzywać, żeby rozmowa nie zeszła na gorszy tor.
     Kiedy wjechaliśmy do naszego miasta zaczął boleć mnie brzuch ze zdenerwowania. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom wzięłam dwa głębokie oddechy i weszłam do środka. Mimo tego, że było po pierwszej w nocy moi rodzice czekali na nas pod drzwiami. Po przywitaniu się i kilkukrotnym zapewnianiu, że już czuję się dobrze moja mama zdecydowała, że powinna jutro ze mną zostać.
     -Przecież nie zostawię cię tak w domu samą. Możesz mieć jeszcze jakieś powikłania. Co jeśli stracisz przytomność? Ktoś powinien tu z tobą być. A po za tym czuję się winna, bo nawet o tym nie wiedziałam i...
     -Mamo, nie. - przerwałam jej - Ja nie zapomniałam i wiem, że jutro masz spotkanie z bardzo ważnym klientem i nie pozwolę ci żebyś to zmarnowała.
     -Nadia odwołam to, ty jesteś ważniejsza.
     -Ale ja się nie zgadzam. Nie chcę żebyś zmarnowała...
     -Ja z nią zostanę. - wtrącił się Leo. Jego prawdopodobnie pierwsze słowa, które dzisiaj wypowiedział to propozycja zostania ze mną? Co z tym chłopakiem jest nie tak?
     -Znaczy my zostaniemy. - poprawił go Charlie, który najwyraźniej dostrzegł przerażenie w moich oczach. Podziękowałam mu uśmiechem.
     -Och, ale czy to nie będzie dla was problem? Macie przecież szkołę i...
     -Proszę się nie martwić. - zapewnił blondyn moją mamę.
     -W takim razie bardzo wam dziękuję. Zaprowadzę was do pokoju dla gości, chyba, że ty Leondre wolisz...
     -Nie, nie. Pójdę z Charliem. - powiedział szybko, wiedząc co miała na myśli.
Ja tymczasem udałam się do swojej sypialni. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Czwartek, 8 kwiecień,  10:00
     Przeciągnęłam się w swoim łóżku i poczułam zapach smażonych naleśników. Pewnie Leondre je robił, bo to jego ulubione śniadanie i dobrze wiedział, że moje też. Usłyszałam także lejącą się wodę na górze, więc pewnie Charlie brał prysznic. Posiedziałam chwilę w pokoju, czekając aż blondyn wyjdzie z łazienki i zejdzie na dół, żeby uniknąć siedzenia samej z Leo. Po tym czasie weszłam do kuchni i przywitałam się z chłopakami.
     -Hejka.
     -Dzień dobry. Jak się spało? - zapytał Charlie.
     -Dobrze, chociaż nadal jestem trochę śpiąca. - odpowiedziałam.
     -Cóż, najwyżej odeśpisz po południu. - stwierdził.
W tym czasie Leondre podał mi talerz z dwoma puszystymi naleśnikami, polanymi syropem klonowym. Podziękowałam mu i natychmiast wzięłam się za jedzenie.
     -Są pyszne. - pochwaliłam chłopaka.
     -Dzięki. Mam wprawę. - powiedział i roześmiał się nieśmiało. Faktycznie, robił je przynajmniej dwa razy w tygodniu.
Przeszkadzało mi, że traktowaliśmy się, jakbyśmy się dopiero poznali. Albo w ogóle nie odzywaliśmy się do siebie albo mówiliśmy z powagą, uważając na każde słowo. Charlie chyba zauważył, że atmosfera się spięła, więc zaczął.
     -Nadia, może idź się ubrać, bo za chwilę powinienem zmienić ci opatrunek.
     -Och, tak. - odpowiedziałam i udałam się ponownie do swojego pokoju.
Weszłam do garderoby, wybrałam rzeczy, a następnie przebrałam się w nie.


     Spojrzałam się na toaletkę i stwierdziłam, że dzisiaj zrezygnuję z makijażu. Nagle mój telefon zawibrował. Przeczytałam wiadomość. To Nicole, która poprosiła o spotkanie, kiedy wróci ze szkoły. Było też kilka SMSów od Olivera z wczoraj i sprzed wczoraj, ale postanowiłam później się nimi zająć.
Po chwili do pokoju wszedł Charlie z Leo.
     -Gotowa? - zapytał blondyn.
     -Tak. - odpowiedziałam i siadłam na łóżku, a chłopak stojąc nade mną zaczął zmieniać mi opatrunek.
Leondre siadł na przeciwko nas, na krześle przy biurku, uważnie wpatrując się we mnie, ale nie odzywając się ani słowem.
Nagle zadzwonił telefon Charlsa.
     -Wyjdę, to ważne. - powiedział i zostawił nas samych. Siedzieliśmy, wymieniając spojrzenia, gdy nagle Leondre podszedł do mnie bliżej. Odruchowo wstałam, by być na równi ze swoim rozmówcą. Staliśmy tak blisko siebie, że nasze nosy praktycznie się stykały. Chłopak odgarnął mi kosmyk włosów - nie wiadomo dlaczego uwielbiał to robić - i położył mi rękę na policzku. Miałam ochotę płakać, bić go i całować. Moje uczucia były mocno niesprecyzowane. Nachylił się i szepnął do mojego ucha:
     -Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Wiem, że spieprzyłem sprawę.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Przełknęłam ślinę.
     -Ale pozwól mi być z tobą nadal, bo inaczej nie umiem normalnie funkcjonować. Bo jesteś moim domem Nadio, a ja twoim. Tworzymy całość i dobrze o tym wiesz.
Popatrzył się na mnie dużymi, brązowymi oczami. Widziałam w nich smutek i nadzieję. W tym momencie nie byłam na niego zła. Widziałam jego bezbronność i wiedziałam, że to teraz ja przejmuję sytuację. Zgadzałam się z każdą sylabą, która właśnie wydobyła się z jego ust. Jego pełnych ust. Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Jedyne, czego chciałam to go pocałować. Pragnęłam tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Przyłożyłam swoje usta do jego i złożyłam na nich pocałunek. Chłopak - z początku zdziwiony odpowiedział tym samym. Po chwili lekko popchnął mnie na ścianę i oparł się o nią dwoma rękami, zostawiając moją głowę pomiędzy jego ramionami. Zjeżdżając swoimi ustami z moich ust na moją szyję zaczął obsypywać ją pocałunkami.
     -Kocham cię. - powiedział w końcu.
     -Też cię kocham. - odpowiedziałam.
Chłopak podszedł do drzwi i zamknął je, żeby Charlie nie przyszedł za szybko. Położył się na łóżku, pociągnął mnie za sobą, a ja zrobiłam to samo. Złapałam do za rękę i przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.

     -Jeszcze raz tak bardzo cię przepraszam. To nie powinno się zdarzyć, ja... - zaczął Leondre.
     -Ale zdarzyło. - przerwałam mu - No cóż, tego co było nie zmienisz, ale ufam ci, że to nigdy więcej się nie powtórzy.
     -Oczywiście, że nie. Cholera, jestem tak wściekły ni siebie. Dobrze wiem, że to prze ze mnie masz tą ranę i wiem, że naraziłem cię na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
     -Nie chcę o tym rozmawiać. Zmieńmy temat.
     -Och, tak. To o czym?
     -Możesz mi opowiedzieć jakąś historie o sobie. Najlepiej sprzed naszego poznania. Uwielbiam ich słuchać.
     -Co tylko sobie życzysz. - powiedział i zaczął opowiadać mi historię poznania Charliego i co się wydarzyło w ich zespole po występie w Britain's Got Talent, a przed wydaniem piosenki Hopeful. 


poniedziałek, 2 maja 2016

Liebster Blog Award

LBA
Dziękuję za nominację Kamili, a tu macie link do jej bloga ----> http://bars-and-melody-bam.blogspot.com/
 
1. Czemu zaczęłaś pisać ff?
     Fan fiction zaczęłam pisać chyba dlatego, że od zawsze moją pasją było pisanie. Uwielbiałam przelewać słowa na papier. To mnie uspakajało i mogłam się przez chwilę zanurzyć w "fikcyjnym świecie". Więc zadałam sobie pytanie: dlaczego by tego nie pokazać? Może komuś spodoba się to co robię? Dlatego założyłam bloga. W sumie zaczęłam, pisać ff, kiedy sama żadnego nie przeczytałam, bo wzięłam się za ich czytanie dopiero po napisaniu jakiś dziesięciu rozdziałów.

2. Do której klasy idziesz po wakacjach?
     Do 2 gimnazjum.

3. Ulubiona piosenka?
     Ogólnie to jak chyba większość mam mnóstwo "sezonowych" ulubionych piosenek, które zmieniają się co około 2 miesiące, ale z takich utworów, które uwielbiam już ponad 2 lata to np.:
     * ,,Chandelier" - Sia
     *,,Give me love" - Ed Sheeran
     *,,Car radio" - Twenty One Pilots
i wiele innych

4. Masz jakiś idoli oprócz BAM?
     Tak - Ed Sheeran, Sia, 5SOS, Twenty One Pilots, Selena Gomez

5. Ulubiony film? Dlaczego?
     Spośród wielu, wielu świetnych filmów, które obejrzałam wybieram ,,3 metry nad niebem", który nie ważne który raz oglądam mam nadzieję, ze zakończenie będzie inne i zawsze płacze pod koniec.

6. Od kiedy jesteś Bambino?
     W czerwcu będzie rok.

7. Prowadzisz/prowadziłaś jeszcze jakiegoś bloga?
     Nie.

8. Ulubiony owoc?
     Arbuz i mango.

9. Masz jakieś rzeczy ze swoim idolem? Byłaś na YSoT?
     Nie mam żadnych rzeczy z idolem, tak, byłam na YSoT w Łodzi.

10. Słuchasz Radia Young Stars? Jeśli tak to od kiedy?
      Szczerze mówiąc słuchałam z dwa - trzy razy podczas audycji o BaM i tylko tyle.

Nominuję wszystkie osoby, które przeczytały tego posta. Możecie odpowiedzieć w komentarzu, albo w osobnym poście na blogu. Chętnie poczytam wasze odpowiedzi :))
Pytania:
     1. Gdzie planujesz zamieszkać w przyszłości, a może zamierzasz zostać tu, gdzie teraz?
     2. Czy przeczytałaś książkę, która w jakiś sposób wpłynęła na twoje życie? Jeśli tak to jaka i dlaczego?
     3. Ulubiony serial?
     4. Jak poznałaś BaM?
     5.Masz jakiś idoli oprócz BaM? Jak tak, to jakich?
     6. Ulubiony kolor?
     7. Jesteś osobą nieśmiałą, czy bardziej otwartą?
     8. Wymarzony zawód?
     9. Twoje hobby?
     10. Czy jakbyś dostała możliwość przeprowadzenia się do dowolnego miejsca na ziemi, ale mogłabyś wziąć tylko najbliższą rodzinę (rodzice, rodzeństwo) zgodziłabyś się? Uzasadnij swój wybór.


niedziela, 1 maja 2016

,,We are settling down, always on the move"

~30~
Poniedziałek, 5 kwiecień, 16:00
     Zamknęłam oczy żeby o tym wszystkim nie myśleć. Jednak, kiedy do moich uszu docierał głos kolejnych strzałów zaczęłam zanosić się płaczem. Nick ciągnął mnie mocno za rękę, co chwilę przyśpieszając tępo i poganiając również mnie. Starałam się nadążyć, ale po już kilku minutowym, bardzo szybkim biegu moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Chłopak zauważył co się ze mną dzieje i pomiędzy gwałtownymi oddechami powiedział:
     -Jeszcze chwilę...wytrzymaj jeszcze chwilę...zaraz dobiegniemy do takiej uliczki...tam nie powinni nas znaleźć...albo po prostu zajmie im to więcej czasu...
Nagle odbyła się kolejna seria strzałów. Były jeszcze głośniejsze od poprzednich, więc podejrzewałam, że są coraz bliżej. Chyba to samo odczuł również Nick, ponieważ zdecydowanie przyspieszył tępa i dociągnął mnie tak gwałtownie, że upadłam, uderzając głową o chodnik. Bolało jak cholera, ale adrenalina dodała mi siły, dlatego szybko wstałam i pobiegłam za chłopakiem.
     Miał racje. Po około dwóch minutach dotarliśmy do wąskiej uliczki, gdzie oboje oparliśmy się o ścianę budynku, aby złapać oddech.
     -Jesteś ranna. - powiedział cicho chłopak. Podszedł do mnie i wytarł swoją bluzką krew wypływającą z rany na moim czole. Jednak to nic nie pomagało. Było jej więcej i więcej.
     -Cholera. Powinnaś jechać do szpitala. Rana jest głęboka.
W tym momencie jednak nie koncentrowałam się na jego słowach tylko zastanawiałam się, dlaczego ci ludzie nas gonią. Nagle wszystko zaczęło mi się układać w całość.
     -Obiecałeś Nick. - powiedziałam z żalem.
Spojrzałam na mnie pytającym spojrzeniem. Najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi, albo po prostu wolał udawać, że nie wie.
     -Twoja podróż miała inne cele. Przyznaj się! Miałeś handlować narkotykami?! - krzyczałam ze łzami w oczach - Łatwa kasa, a do tego postanowiłeś sprowadzić sobie towarzystwo, żeby było ci raźniej, tak? I może potem miałeś jeszcze mnie w to wszystko wciągnąć? Jeżdżenie po Europie z dziewczyną, imprezy, seks i handel prochami. Przecież będzie fajnie. Tak to sobie wyobrażałeś, kiedy zaproponowałeś mi to wszystko? To był twój prawdziwy cel? A i rozumiem, że miałeś w dupie niebezpieczeństwo, bo przecież co ja cię obchodzę.
     -Kurwa, Nadia. To nie tak. Dobrze wiesz, że...
     -Że co? Nie pogrążaj się już, proszę.
     -Ale Nadia!
     -Zamknij się. Nie zamierzam cię słuchać.
Emocje wzięły nade mną górę i jak najszybciej zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.
     -Cholera, jesteś ranna! A po za tym oni.. - krzyczał, lecz kolejne słowa zaczęły być zamglone, ponieważ zbyt bardzo się już oddaliłam.
Po kilku minutach biegu wbiegłam do kolejnej uliczki, tym bardziej bliżej tej głównej. Usiadłam, upierając się o ścianę budynku. Po raz kolejny wybuchłam płaczem. Dlatego, że: było mi przykro z powodu Nicka, ponieważ naprawdę mu zaufałam, bałam się, że znowu przyjdzie tu jeden z tych gości i jeszcze mnie postrzeli, okropnie bolała mnie rana na głowie, tęskniłam za przyjaciółmi, rodziną i Leo, zostałam sama, ranna, w obcym mieście i kraju, bez pieniędzy i jakiegokolwiek środka transportu. Do tego moje samopoczucie z każdą minutą się pogarszało. W końcu po krótkim czasie zasnęłam, albo straciłam przytomność. Nie umiałam określić mojego stanu.

*Leondre*, w tym samym czasie
Od kilku godzin błądziliśmy po francuskiej autostradzie, z żałosną nadzieją na to, że jedno z dwojga uciekinierów do nas zadzwoni, albo zauważymy ich po drodze. Byłem już tak sfrustrowany tą całą sytuacją, że tylko czekałam aby się na kogoś rzucić. I pewnie nawet pobił bym się z Charliem, bo jest najbliżej mnie, ale świadomość, że mi pomaga trochę mnie uspokaja. To nie znaczy jednak, że nie pozwoliłem sobie na częste wygłaszanie złośliwych komentarzy w jego kierunku. Wiem, że się stara, ale fakt, że Nadia jest gdzieś z tym palantem, Nickiem i nie daje znaku życia mnie zbyt mocno denerwuje.
    
*Charlie*, w tym samym czasie
Miałem już dość Leondre, ale wiedziałem, że w sumie ma prawo do wściekania się na każdego. Postanowiłem skupić się na prowadzeniu i nie słuchać jego ciągłych jęków. Po chwili usłyszałam głos mojego przyjaciela, przecinający się z dźwiękiem dzwoniącego telefonu.
     -Ktoś do ciebie dzwoni. - rzuca, a kiedy widzi moją leniwą reakcję dodaje ostrym tonem - Odbierz.
     -A kto to? - pytam.
     -Zastrzeżony. - mówi. Słyszę w jego głosie nutę nadziei i robi mi się go szkoda. Wiem, że boi się o Nadie.
Odbieram telefon.
     -Słucham. - zaczynam.
     -Nadia powinna być niedaleko głównej ulicy w Narbonie. Radzę wam się pospieszyć, bo jest ranna, a w pobliżu rozgrywają się uliczne strzelaniny. - syknął ktoś przez telefon i od razu się rozłączył. Podejrzewam, że to Nick. Od razu robi mi się niedobrze, jak pomyślę jakim dupkiem trzeba być, żeby zostawić samą dziewczynę w obcym mieście, w dodatku ranną i narażaną na dodatkowe niebezpieczeństwo. W tym momencie ogarnął mnie strach. Bałem się, że coś się stało Nadii. Znaczy już się stało, ale boję się, że będzie jeszcze gorzej. I jak ja to powiem Leondre? Tak, dzwonił Nick i powiedział, że twoja dziewczyna jest sama, ranna i może zostać postrzelona. To wydawał się być niezbyt ciekawy scenariusz. Z całej siły wcisnąłem gaz i ruszyłem najszybciej, na ile tylko pozwalał silnik mojego samochodu.
     -Kto dzwonił? - zapytał Leo z wyraźnie wyczuwalnym napięciem w swoim głosie. Widział, że zaciskam mocno palce na kierownicy i gwałtownie przyspieszyłem.
     -Nikt ważny. - kłamię. Chociaż w sumie nie. Nick przecież nie jest osobą wartą uwagi.
     -Powiesz mi, kurwa? - krzyknął.
     -Nie. - odpowiedziałem ze spokojem.
W oczach Leondre jednocześnie można było dostrzec gniew, strach i smutek. W spontanicznym ruchu wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Samochód się zatrzymał.
     -Co ty do cholery zrobiłeś? Zatrzymałeś samochód na środku autostrady. Mogłeś spowodować wypadek! - zacząłem krzyczeć. Sięgnąłem ręką po kluczyki, które trzymał Leo, ale on szybko odsunął rękę.
     -Dam ci je jak powiesz z kim rozmawiałeś.
     -Z Nickiem. Ona jest w Narbonie, sama. - powiedziałem cicho.
     -Och. Wiesz coś więcej?
     -Jest ranna.
Kiedy to powiedziałem na twarzy Leondre zaczęła malować się mieszanina uczuć. Rozumiałem, że pewnie czuje ulgę, bo wiemy gdzie jest, ale strach, bo wie, ze jest w niebezpieczeństwie.
*Leondre*
Dwie godziny potem dojechaliśmy do Narbony. Słońce zbliżało się ku zachodowi, więc całe niebo było pomarańczowo różowe. Charlie wjechał na główną ulicę, a w sumie to był deptak i zaczęliśmy się rozglądać po bokach. Nagle chłopak skręcił w mniejszą alejkę i zatrzymał samochód. Wtedy ją zauważyłem siedziała oparta o ścianę, miała twarz schowaną w dłoniach. Podszedłem bliżej i wtedy zauważyłem, że jest nieprzytomna, a ze sporej rany na głowie sączy się krew. Ściągnąłem t-shirt i zabandażowałem jej nim czoło, usiłując powstrzymać krwawienie. Odgarnąłem jej włosy za ucho i cicho szepnąłem w jej kierunku.
     -Przepraszam.
Wziąłem ją na ręce i szybko zaniosłem do samochodu, gdzie czekał Charlie.
     -Jedziemy do szpitala. - powiedziałem.
Chłopak ruszył najszybciej jak umiał.
     -Jak z nią? - zapytał.
     -Jest nieprzytomna. Największym problemem jest zbyt duża utrata krwi. Jeśli szybko znajdzie się w szpitalu powinno być dobrze, przeprowadzą jej chyba transfuzję.
     -Och. - odpowiedział i jeszcze bardziej dodał gazu. Widocznie już zrozumiał, że jej życie zależy od szybkiego transportu do szpitala. Po tym powinno być już dobrze.
*Nadia*
Obudziłam się w szpitalnym łóżku, przebrana w niebieską koszulę nocną.
     -Jest tu ktoś? - zapytałam, że jakaś osoba za chwilę mi opowie co się właśnie wydarzyło.
     -Och już się obudziłaś. Jak się czujesz kochana? - zapytała miła pani, z szerokim uśmiechem na twarzy. Miała niewiele ponad trzydzieści lat i sądząc po stroju była tutaj pielęgniarką.
     -Dobrze, znaczy nie do końca. Boli mnie głowa, ale nie jest tak źle.
     -To dlatego, że jeszcze działają środki przeciwbólowe, potem jednak trochę się nacierpisz.
     -Mogłaby mi pani powiedzieć jak się tu znalazłam i co się stało? Mało co pamiętam od czasu kiedy, cóż przestałam być świadome tego co się dzieje.
     -Oczywiście moja droga. Zostałaś przywieziona tu przez jakiś dwóch chłopaków. Miałaś głęboką ranę i straciłaś sporo krwi, więc zostaliśmy zmuszeni do przeprowadzenia transfuzji bez zgody twojej rodziny, ale na szczęście wszystko potoczyło się dobrze. Potem zaszyliśmy ranę i nałożyliśmy opatrunek.
     -Och. -to tyle, ile byłam w stanie wyrzucić. Byłam zaskoczone, że to wszystko stało się bez mojej świadomości, ale jeszcze bardziej byłam ciekawa kto mnie tu przywiózł. - Czy ci chłopcy, którzy mnie tu przywieźli się przedstawili?
     -Jeden z ich. Jako Leondre, ale nazwisko wyleciało mi z głowy. Czy mam go zawołać?
     -A czeka tutaj?
     -Tak, siedział tu całą noc, ale ja niestety nie mogłam powiadomić go o stanie twojego zdrowia, bo nie wyraziłaś na to zgody. Takie prawo.
     -Całą noc? To która jest godzina?
     -Kilka minut po dziesiątej.
     -Och, proszę mu powiedzieć, że czuję się dobrze. I mu podziękować ode mnie, ale niech pani go na razie nie wpuszcza.
Kobieta pokiwała głową i wyszła na korytarz. Byłam wdzięczna Leo, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż byłam na niego zła i nie byłam gotowa na konfrontację.