środa, 27 kwietnia 2016

,,We don't know where we're going, but we're not coming back"

~29~
Niedziela, 4 kwiecień, 18:00
     Wraz z Nickiem zdecydowaliśmy się na kolejny przystanek w naszej podróży. Paryż. Miasto świateł. Bo chyba tak mówią, co nie? Dla tak wielkiego miłośnika podróż, który mógłby całymi godzinami wpatrywać się w mapę świata i obmyślać wszystkie wycieczki, a w jedynych państwach w jakich był to w Polsce - gdzie mieszkał wcześniej i w Wielkiej Brytanii - gdzie mieszka teraz to niesamowite przeżycie. Czemu nie wyjeżdżaliśmy z rodziną za granicę, kiedy tam marzyłam aby zwiedzić świat? Nie chodziło o to, że nie mogliśmy sobie pozwolić, bo pieniędzy zawsze mieliśmy dużo, ale chodziło tu bardziej o obawy mojej mamy, jeśli chodzi o mojego młodszego brata, który z każdą zmianą klimatu chorował. A bez niego nie mogliśmy pojechać, bo rodzice mówili, że nie chcą mu sprawiać przykrości i tak dalej. Więc mamy czekać aż z tego wyrośnie. Osobiście wydaje mi się, że świat prędzej zwiedzę za dwa lata, kiedy wyjadę do college, bo dobrze znam organizacje moich rodziców. No nie ważne. Wjechaliśmy do Paryża. To miasto od razu wywarło na mnie ogromne wrażenie. Tak duża ilość osób, przemieszczających się po wielkich ulicach. Wszyscy jakby gdzieś się spieszyli, ale to nie było tak jak u nas, gdzie podczas pośpiechu ludzie czasami wychodzili z domu z elementem piżamy. Tutaj nawet wyjście do sklepu po bułki lub wyrzucenie śmieci wydawało się być przejściem po pokazie mody. Wyglądało to dość fajnie, ale mimo wszystko nie podobało mi się ich sztywne podejście.
    Nick zaparkował w jakiejś dzielnicy blisko centrum. Pierwsze co zrobił, to udał się ze mną do galerii handlowej. Faktycznie - zauważyłam - miałam na sobie te same ciuchy, co wczoraj w nocy, kiedy wybiegłam z domu i nie miałam żadnych innych na przebranie. Po godzinie łażenia po sklepach zdecydowałam się na jedną parę dżinsów, jedne shorty i dwie bluzki. Nick za mnie zapłacił i mimo, że nie miałam na to ochoty, to jednak miałam przy sobie tylko jednego funta, zwiniętego w tylnej kieszeni spodni. Po wyjściu z budynku chłopak zaciągnął mnie do sklepu przy jakiejś ruchliwej ulicy. Weszliśmy do środka, a kiedy ujrzałam jego wnętrze to jednocześnie poczułam przerażenie i podniecenie. Podłoga została wyłożona mięciutkim, białym dywanem, a na nim stały dwie, szeroko uśmiechnięte panie w takich samych strojach. Obok nich na wieszakach zostały powieszone ubrania, najczęściej sukienki.
     -W czym mogę pomóc? - zapytała jedna z nich po francusku.
     -Proszę się zająć moją przyjaciółką i wybrać jej coś ładnego. - odpowiedział Nick w tym samym języku, a po chwili, już po angielsku dodał - A, i żeby się panie dogadały radzę mówić po angielsku, bo inaczej nie zrozumie ani słowa. - po tych słowach uśmiechnął się do mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem. W sumie miał rację, uczyłam się hiszpańskiego, więc skąd miałam znać ich język?
Dwie kobiety podeszły do mnie, po czym uważnie obejrzały mnie od góry do dołu. Wybrały kilka sukienek, a ja każdą z nich przymierzyłam. Wszystkie były piękne, ale w jednej wyglądałam lepiej niż w reszcie i właśnie w tej zdecydowałam się pokazać Nickowi.

     -I jak? - zapytałam.
Chłopak podniósł głowę z nad telefonu i spojrzał na mnie.
     -Wyglądasz przepięknie. - powiedział ze zdumieniem. Uśmiechnęłam się - cieszyłam się, że mu się podoba. Poszłam w stronę przymierzalni, ale chłopak złapał mnie za rękę.
     -Zostaniesz w niej.
     -Ale Nick naprawdę nie...
     -Cicho. - przerwał mi chłopak - Kupuję ci ją i tyle, a ty nawet nie próbuj protestować, bo tylko mnie tym zdenerwujesz.
W tym momencie wiedziałam, że nawet jeśli miałabym się z nim kłócić o to przez całą noc to i tak chłopak postawi na swoim, więc odpuściłam.
     -No dobrze, ale i tak się przebiorę, po co mam w niej zostawać teraz?
     -Dlatego, że idziesz teraz ze mną do hotelu na kolację. - odpowiedział. Moje ciało przeszył dziwny dreszcz. Jego jedna połowa mówiła - to wszystko idzie za daleko, przystopuj zanim stracisz kontrolę, a druga, ta żądna przygód krzyczała - dziewczyno możesz iść na kolacje w jakiejś kilku gwiazdkowej restauracji z jednym z najprzystojniejszych chłopaków na ziemi, kiedy jedyna osoba, która może się z nim równać, jeśli chodzi o wygląd właśnie cię zraniła.
     -Hmm, wszystkie dziewczyny bierzesz na ten sklep i kolację? - powiedziałam, widząc, że chłopak dobrze zna się z pracownicami.
     -Tak, to mój sprawdzony sposób. - zażartował.
Urwałam metkę z sukienki i wyszłam ze sklepu wraz z chłopakiem.
     Podjechaliśmy pod jakiś luksusowy hotel. Weszliśmy do środka, a Nick zaprowadził mnie do znajdującej się tam restauracji. Usiedliśmy przy wcześniej zarezerwowanym stoliku, a kelner podał nam kartę dań. Zdecydowałam się na sałatkę z krewetkami i pieczywo czosnkowe. Nick zamówił spaghetti i jeszcze jakąś zupę krem. Kiedy czekaliśmy na swoje zamówienia postanowiłam ustalić coś z chłopakiem.
     -Nick, bo ta kolacja to...
     -Nie jestem taki naiwny Nadio. - oświadczył, przerywając mi.
     -Chyba nie do końca wiem, co masz na myśli.
     -Wiem co czujesz do Leo. To, że cię zranił nie znaczy, że przestałaś go kochać i doskonalę zdaję sobie z tego sprawę.
     -To dobrze. - potwierdziłam.
Chwilę potem do naszego stoliku przyszedł kelner, podając nam zamówione przez nas dania i oboje zajęliśmy się jedzeniem.

*Leondre*, w tym samym czasie
     Siedziałem w samochodzie z Charliem i oglądałem tylko kolejne znaki, które mówiły, że wjeżdżamy do jakiejś miejscowości lub z niej wyjeżdżamy. Niedawno wjechaliśmy do Francji i tu już oboje nie wiedzieliśmy, którędy powinniśmy się udać. Oczywiście obdzwoniłem wszystkich znajomych Nadii, tak samo jak zleciłem szukanie jej Danielowi, ale to wszystko poszło na marne.
     -Charlie, którędy zamierzasz jechać? - zapytałem się przyjaciela.
     -Dzwoniłeś do Olivera? To w końcu  jej najlepszy przyjaciel i... - chłopak zmienił temat.
     -Dobrze wiesz, że ona nic mu nie powiedziała, a jeśli on tylko dowie się, że zniknęła wpadnie w panikę. Nie chcę stawiać nad nim kolejnych problemów, a on będzie się tym strasznie zamartwiał. To dla jego dobra i tyle. To powiesz mi gdzie jedziemy, czy nie?
     -Nie jedziemy. - powiedział i skręcił samochodem w pobliski zajazd.
     -Zaraz, co?! Powiedziałeś, że mi pomożesz.
     -Pomogę, ale jest już po dwudziestej. Powinniśmy coś  zjeść i się wyspać, a po za tym i tak nie wiemy dokąd jechać i nie będziemy wiedzieć dopóki nie skontaktujemy się z Nickiem albo z Nadią.
     -Kiedy ostatni raz do niej dzwoniłem rozłączyła mnie, a potem wyłączyła telefon, a z nim nie ma absolutnego kontaktu, z tego, co wiem to nawet Nadii nie podał swojego numeru.  - stwierdziłem.
     -To trochę do dupy to wszystko. - powiedział chłopak wychodząc z samochodu - Jeśli jutro jej nie odnajdziemy to pojutrze dzwonimy na policje. Nie mamy innego wyjścia.
Ja także opuściłem pojazd. Razem z Charliem udałem się na kolacje do baru, a potem poszliśmy do pokoju w przydrożnym motelu.  Położyłem się w łóżku. Mimo, że nie widziałem się z Nadią w sumie jedną dobę, to cholernie za nią tęskniłem. Miałem złe przeczucia co do tego całego Nicka, tak samo jak do ich wspólnej podróży. Nie wierzyłem w czyste intencje tego chłopaka. Poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic, wróciłem do pokoju i poszedłem spać.


*Nadia*, 22:00
Po skończonej kolacji udaliśmy się da górę. Idąc długim korytarzem w poszukiwaniu pokoju modliłam się w duchu, aby zarezerwował dwa. Na szczęście tak się stało.
     -Proszę. - powiedział, wręczając mi kartę do drzwi mojego pokoju. - To do jutra. - pożegnał się po czym przytulił mnie i szepnął mi do ucha - Albo do wcześniej.
Odeszłam i weszłam do pokoju. W cale nie miałam ochoty widzieć się z nim wcześniej, szczególnie dobrze wiedząc, co on przez to rozumiał. Byłam zmęczona po tym długim dniu. Na nogach byłam już mniej więcej od trzeciej nad ranem. Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Od razu poczułam się lepiej. Niestety znów musiałam spać w samej bieliźnie, bo nie wpadłam na kupienie piżamy. Przynajmniej Nick wpadł na kupienie bielizny i z radością wybrał mi kilka par majtek na wcześniejszych zakupach. Włożyłam na siebie te rzeczy i w duchu miałam nadzieję, że chłopak nie będzie chciał złożyć mi wizyty z samego rana. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, aby zasnąć.
     Obudziły mnie czyjeś ręce, przeczesujące pasma moich włosów.
     -Leondre? - zapytałam praktycznie przez sen.
     -Ktoś fajniejszy. - usłyszałam znajomy głos. Odruchowo przykryłam się kołdrą.
     -Przepraszam, spałam jeszcze.
     -Ale za co? Za to, że mylisz mnie ze swoim chłopakiem? Oj tam, oj tam, chyba jakoś przeżyję.
     -Co tu robisz? - zapytałam z ciekawości - Jest dopiero - tu zerknęłam na zegarek w telefonie - szósta trzydzieści.
     -A myślisz, że na takich wyjazdach śpimy do dziewiątej? Ubieraj się, o siódmej masz być na śniadaniu.
     -Oho, i co jeszcze?
     -Wszystko co będę chciał i radzę ci już wstawać, bo jak nie to ja ci pomogę.
     -Dobre. - prychnęłam.
W tym czasie chłopak zciągnął ze mnie kołdrę i rzucił nią na drugo koniec pokoju. Dobrze wiedział, że nie zechcę paradować przed nim w samej bieliźnie i szybko wstanę, aby się nią okryć. I tak właśnie zrobiłam.
     -Idiota. - rzuciłam.
     -W takim razie najprzystojniejszy idiota na świecie.
     -I do tego skromny. - stwierdziłam.
     -A żebyś wiedziała.  - odpowiedział, po czym dodał - Za niecałe pół godziny widzimy się na dole. - po tych słowach wyszedł.
     Zaraz po śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakiejś godzinie jazdy chłopak odebrał telefon. Rozmawiał z kimś przez około pół godziny, ale bardzej zdziwiło mnie to, że mi mówił, że nikt nie może do niego dzwonić.
    -Ta osoba jakoś mogła się z tobą połączyć. - powiedziałam, kiedy on skończył rozmowę.
    -I tylko ona. - powiedział suchym tonem.
Przewróciłam oczami.
     -O co chodziło?
     -Zatrzymamy się jeszcze w jednym miejscu, na południu Francji. Muszę coś załatwić.
     -A co? - zapytałam się.
     -Żebyś ty tak ładnie chciała odpowiadać, jak wymagasz tego ode mnie. - powiedział, a ja postanowiłam nie drążyć tematu.
 
 
Poniedziałek, 5 kwiecień, 14:30
     Byłam już zmęczona po sześciogodzinnej podróży, więc ucieszyłam się, kiedy Nick zatrzymał samochód. Wysiadłam z niego i od razu poczułam gorące powietrze. Na zewnątrz było ponad 30C. Udaliśmy się wzdłuż dłużej ulicy. Rozmawialiśmy na różne tematy, a ja robiłam zdjęcia ciekawym budynkom. Na niektórych byłam także ja z Nickiem, najczęściej wygłupiając się. Po jakieś godzinie spaceru chłopak podszedł do bankomatu, aby wypłacić pieniądze. Dość dużo pieniędzy, bo korzystał z kilku kart kredytowych i wypłacał najwyższe banknoty w euro. Nie miałam pojęcia po co mu tyle tego. Nagle chłopak rozejrzał się wokół i jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Wyglądał tak, jakby coś go niepokoiło. Nagle usłyszałam polecenia, które mi wydawał.
     -Zdejmij plecak. - zrobiłam to, co mi kazał - Masz. - powiedział wręczając mi do ręki pieniądze - Włóż wszystkie do plecaka, tylko szybko.
Chłopak poczekał na ostatnią wypłatę i pomógł mi pakować je do środka.
     -Szybko, szybko. - pośpieszał mnie co chwilę.
Nie wiedziałam o co chodzi  i chyba właśnie dlatego postanowiłam uznać to wszystko za zupełnie normalne.
W nieoczekiwanej chwili chłopak złapał mnie za rękę i zaczął biec. Słyszałam pojedyncze przekleństwa, które cały czas wykrzykiwał. Wbiegliśmy do jakiejś wąziutkiej uliczki, która zdawała się być całkowicie opuszczona i w tym momencie usłyszałam pojedynczy, niepokojący dźwięk. Ale jednak przez to, że usłyszałam go tylko raz nie mogłam dokładnie stwierdzić, czy to jest to, do czego próbowałam to dopasować. Kiedy dźwięk się powtórzył, a potem jeszcze raz już byłam pewna. Usłyszałam za sobą dwukrotny strzał z broni palnej.


sobota, 23 kwietnia 2016

,,Can't describe how I feel inside" cz2

~28~
Niedziela, 4 kwiecień, 2:30 w nocy
     Po otworzeniu kartki moim oczom ukazały się drobne litery. Adres mailowy Nicka, który dał mi podczas naszego ostatniego spotkania. Przepisałam tekst do telefonu i napisałam wiadomość.

Propozycja w dalszym ciągu aktualna?
Siedziałam skulona, wpatrując się w ekran telefonu. Prawdopodobnie zauważy tę wiadomość dopiero rano, więc co ja zrobię do tego czasu? No nic. Postanowiłam siedzieć i czekać, a ku mojemu zdziwieniu odpowiedź przyszła szybko.
Dobrze wiesz, że dla ciebie zawsze. Wsiądź w pociąg, którego ostatnia stacja jest zaraz przed kanałem La Manche. Ja tam będę czekał i wyjedziemy z kraju.
Trochę się bałam. Poprawka. Bardzo się bałam. Mimo, że ufałam Nickowi, to jednak gdzieś z tyłu głowy pojawiał się niepokój. Czy nie bezpieczniej byłoby zostać tutaj? Oczywiście, ale czy to mi pomoże? To co zrobił Leo mnie zabolało i dopóki nie opuszczę tego miasta będzie bolało nadal. Zerknęłam na tablicę z przyjazdami pociągów. Udało mi się, bo na odpowiedni musiałam czekać tylko kilkanaście minut. Po tym czasie zobaczyłam niebiesko biały pojazd podjeżdżający do peronu.
Wsiadłam do środka. Oprócz mnie było może z pięć osób. Wyjęłam telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. 3:00 nad ranem. Zaczynałam robić się coraz bardziej senna. Nastawiłam budzik w telefonie na godzinę, o której powinnam wysiadać i zasnęłam. Obudził mnie dźwięk piosenki, ustawionej jako budzik. Rozejrzałam się dookoła. Na zewnątrz było już widno. Jeszcze raz zerknęłam na telefon. Była 6:30. Powinnam wysiadać na następnej stacji. Kiedy pociąg się zatrzymał wysiadłam z niego i rozejrzałam się po zupełnie obcym miejscu. Widziałam kilka osób z walizkami, wsiadających do pojazdu i chłopaka w bejsbolówce, który siedział ze spuszczoną głową. Poznałam, że to Nick. Podbiegłam do niego i od razu go przytuliłam, a on szybko odwzajemnił mój uścisk. Przeczesał palcami pasmo moich włosów i powiedział.
     -Tęskniłem mała.
Jeszcze mocniej wtuliłam się w niego, ponieważ ta cała sytuacja sprawiała, że ciągle chciało mi się płakać. Chłopak wytarł mi kciukiem łzę spływającą po policzku, co wcale nie ułatwiło sytuacji, ponieważ od razu przypomniał mi się Leondre, który zawsze tak robił. Nick pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu.
     -To jak? Jedziemy? - zapytał.
Pokiwałam głowom w odpowiedzi i wsiadłam do środka. Chłopak zrobił to samo, odpalił gaz, po czym ruszyliśmy.
     -Najpierw przejedziemy kanałem do Francji, póki jest mały ruch. Kiedy już z niego wyjedziemy wtedy zatrzymamy się coś zjeść, okej?
     -Dobrze.
     -Słuchaj, wiem, że pewnie jesteś głodna no ale niestety mam tylko wodę. - powiedział, sięgając ręką na tylne siedzenie i podając mi napój.
     -Dziękuję. - wzięłam łyka i odłożyłam butelkę.
     -Tak więc - zaczął - co ten dupek spieprzył?
     -Skąd wiesz, że się pokłóciłam z Leo?
     -Umówmy się, gdyby tak nie było to w życiu byś nie wyjechała, zostawiając go.
     -W sumie racja. - przyznałam.
     -To powiesz mi o co chodzi, czy nie? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
     -Wolałabym na razie o tym nie mówić.
     -Rozumiem, ale w razie czego to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, a jak będzie trzeba skopać mu dupę to już w szczególności.
Uśmiechnęłam się. Byłam już prawie pewna słuszności mojej decyzji o wyjeździe, ale jeszcze jedną rzecz musiałam wiedzieć, lecz postanowiłam, że zapytam się go o to później.
 

*Leondre*, w tym samym czasie
Obudziłem w domu Nadii, na kanapie w salonie. Okropnie bolała mnie głowa i nie mogłem nic sobie przypomnieć z wczorajszego wieczoru. Wstałem i poszedłem do kuchni, aby napić się wody. Pomyślałem, że przydałyby się jeszcze jakieś tabletki, bo długo nie wytrzymam z takim bólem. Zawołałem Nadie, żeby podała mi jakieś środki przeciwbólowe, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Postanowiłem pójść do jej pokoju, bo może była u siebie w łazience. Nagle zadałem sobie pytanie, dlaczego nie spałem u niej, tylko w jej salonie. Wszedłem do sypialni Nadii i ujrzałem kompletny bałagan. Porozrzucane ubrania. W tej chwili do głowy zaczęły przychodzić mi fragmenty wczorajszego wieczoru, które potem układały się w całość. Jednak nie mogłem w to uwierzyć, a raczej nie chciałem. Pobiegłem szybko do łazienki, mając nadzieję, że to wszystko okaże się snem, lecz niestety tak nie było. W lustrze ujrzałem moją rozciętą wargę i już dobrze wiedziałem, że to była prawda. Wybiegłem szybko z łazienki. Nie mogłem na siebie patrzeć. Jak ja w ogóle mogłem to zrobić? Jak mogłem ją uderzyć? Zbiegłem po schodach do salonu. Zacząłem krzyczeć. Nie miałem pojęcia co robić. Nie wiedziałem, gdzie ona mogła być. W końcu zdecydowałem się zadzwonić do Charliego. On potrafi jasno myśleć w każdej sytuacji.
Po jakiś trzydziestu minutach przyjaciel zjawił się w drzwiach. Zdyszany powiedział:
     -Szybko, wymień mi wszystkie miejsca, gdzie mogłaby być. i osoby, z którymi mogłaby przebywać.
     -Nicole, ale ona jest w Londynie, Oliver, ale jemu nie powiedziałaby co się stało. Daniel i Sophie też raczej nie. No do miejsc, to możliwe, że jest w swojej szkole tańca, albo... - i w tym momencie do głowy przyszła mi straszna wizja - Cholera! - krzyknąłem.
     -Co się stało?
     -Może być z Nickiem.
     -Kurwa. - zaklął Charlie - Gdzie by mogli być, jak myślisz?
     -On jej kiedyś proponował wyjazd do Lizbony...
     -Ale jak uważasz? Byłaby w stanie się na to zgodzić?
     -Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. W sytuacjach, kiedy jest zła lub jest jej przykro jest nieobliczalna.
Popatrzyłem na przyjaciela, widziałem, że się zastanawiał. W duchu modliłem się, żeby Nadii nie strzeliła do głowy żadna głupota. To, czy mi wybaczy było teraz na drugim miejscu. Najważniejsze dla mnie było, aby była bezpieczna.
     -To co robimy? - zapytałem się.
    -Jedziemy. - powiedział i pociągnął mnie w stronę samochodu. Wsiedliśmy do środka, Charlie odpalił gaz i ruszyliśmy.
    -Ale gdzie dokładnie się kierujemy? Masz jakiś plan?
    -Dzwoń do Daniela i Sophie. Mają obszukać wszystkie miejsca, gdzie mogłaby być. My załóżmy, że wyjechała z Nickiem, przejedziemy kanałem do Francji. Jeśli by razem jechali to na sto procent wybiorą tą drogę. Jeśli już tam dojedziemy to nie wiadomo którędy pojadą, ale w razie co będziemy ich bliżej. Spróbujemy się skontaktować z Nadią i Nickiem, chodź wydaje mi się, że to będzie mało możliwe.
Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer do Daniela. Byłem wdzięczny Charliemu za tą organizację pracy i za to, że kiedy ja jestem już zrezygnowany on przychodzi z mnóstwem pomysłów.

*Nadia*, 9:30
Wyjechaliśmy z kanału, wjechaliśmy do Francji i zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Wysiadłam z samochodu, a zaraz za mną Nick. Poszliśmy do baru, aby zjeść śniadanie. Usiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy zamówienia.
     -Ej, mała, ale nie zamartwiaj się tak nim. - powiedział Nick, widząc moją smutną minę.
     -W sumie to łatwo ci mówić. Sam nigdy nie miałeś tego typu problemów.
     -Tak myślisz?
     -A jak jest?
     -Moja dziewczyna, z którą chodziłem dwa lata popełniła samobójstwo. - powiedział, uśmiechnął się z żalem i wziął łyka wody.
 
    
     -Przepraszam, nie wiedziałam.
     -Nic się nie stało, dawna sprawa.
     -Kiedy zmarła?
     -Rok temu. W sumie jakieś pół roku temu okazało się, że jej przyjaciółka znalazła jej list pożegnalny, w którym ponoć zawarła fragment przeznaczony dla mnie, ale nie przekazała mi tego, będąc do dzisiaj przekonana, że to przeze mnie się zabiła. No ale cóż, bywa.
     -Nie sprawiasz wrażenia poruszonego.
     -Wydaje mi się, że ludzie po pewnym czasie przyzwyczajają się do pewnych spraw.
     -Ale ją kochałeś...
     -Tak, w końcu bez powodu z nią nie byłem.
     -Jak miała na imię?
     -Amy. - widząc moją minę szybko dodał - I chyba mogłem tego nie mówić.
Amy to dawna przyjaciółka Nicole, która wcześniej mieszkała w moim domu.
     -Czy spotkanie w parku było przypadkowe? I czy znałeś mnie zanim ja cię poznałam? - zapytałam.
     -Musiałem poznać osobę, która teraz mieszka tam gdzie ona, ale jeszcze bardziej musiałem dostać się do tego domu.
     -Dlaczego?
     -W tedy jeszcze nie wiedziałem, że ktoś znalazł ten list, a wiedziałem, że nie odeszłaby bez pożegnania.
Przypomniało mi się, jak Nick podczas pierwszej wizyty wypytywał się mnie, czy podczas przeprowadzki czegoś nie znalazłam, tak samo jak dokładnie oglądał każdy kąt.
    -Czy jesteś tu teraz ze mną ze względu na...
    -Absolutnie nie. - przerwał mi chłopak - Już o niej zapomniałem, a jestem teraz tu z tobą wyłącznie
ze względu na ciebie.
    -Zdobędę dla ciebie ten list. - powiedziałam.
W tym samym czasie kelnerka przyniosła do stołu zamówione przez nas jedzenie. Po skończonym posiłku ja poszłam do toalety, a Nick wyszedł zapalić papierosa. Kiedy wróciłam postanowiłam się jeszcze upewnić, zanim pojadę z nim dalej.
    -Nick?
    -Hmm?
    -Czy ta podróż nie ma innego celu po za zwiedzaniem różnych krajów i oderwaniem się od rzeczywistości?
    -Nie ma.
    -Obiecujesz?
O ile mi się wydawało chłopak przełknął ślinę, ale przyznał.
    -Obiecuję.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Usłyszałam dzwonek telefonu i zerknęłam na ekran, na którym wyświetliły się litery "Devries". Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon.
 
Witajcie kochani! W rozdziale pojawiło się zmienienie osoby mówiącej i chciałam was powiadomić, że takie zmiany będą czasami występować, kiedy równie ważne będzie to, co się działo w miejscu, gdzie nie było Nadii. Czyli np. przez jeszcze jeden - dwa rozdziały i kiedyś w przyszłości.
I dajcie znać, co sądzicie o rozwoju wydarzeń! xx




poniedziałek, 18 kwietnia 2016

,,Can't describe how I feel inside"

~27~
Sobota, 3 kwiecień, 21:00 *dwa tygodnie później*
     Wraz z Nicole leżałam na kanapie w moim salonie. Czekałyśmy aż Leondre przyjdzie z imprezy i oglądałyśmy jakiś dramat, wybrany przez moją przyjaciółkę. W sumie film był nudny, więc cały seans przegadałyśmy.
     -Nadia? - zaczęła dziewczyna.
     -Hmm?
     -Bo wiesz, ostatnio widziałam się z Oliverem no nie?
     -Przecież się przyjaźnicie, to chyba normalne, że się z nim widziałaś. - odpowiedziałam, zajęta wyszukiwaniem rozdwojonych końcówek w moich włosach.
     -Oj, wiesz o co chodzi. W każdym razie poprosił mnie, żebym cię o coś podpytała. Znaczy miałam nie mówić, że to on prosił, ale przecież i tak byś się domyśliła.
     -No tak, pewnie chce poderwać jakiegoś chłopaka. No to nie dziwię mu się, że mnie o to prosi.
     -Przestań robić sobie co chwilę żarty. To ja tutaj jestem tą zabawną, co nie? - dodała moja przyjaciółka z uśmiechem.
     -Ta, faktycznie. - powiedziałam z sarkastycznym akcentem i od razu poczułam na swoim ramieniu poduszkę, którą uderzyła mnie Nicole.
    -Dobra, pozwolisz mi wrócić do mówienia, czy nie zamierzasz mnie słuchać?
    -Naturalnie, że pozwolę. Przecież czekałam na tą twoją przemowę całe swoje życie. - wypaliłam.
    -Głupia. - usłyszałam głos dziewczyny i zaraz potem poczułam kolejne uderzenie poduszki, wymierzone w moją stronę.
    -No dobra, mów już, bo jestem ciekawa o co chodzi.
    -Na prawdę? Pozwolisz mi dostąpić tego zaszczytu?
    -No jak tak bardzo chcesz.
    -Dobra, wiem, że to może się wydawać trochę głupie, ale to on wymyślił nie ja. Widzisz, chodzi o to, że Oliver powiedział mi, że jesteś jego najlepszą przyjaciółką i boi się, że jak jeszcze bardziej będziesz wchodzić w coraz głębszą relację z Leondre, to będziesz się coraz bardziej od niego oddalać, aż w końcu on cię straci. Wiem, że to raczej niemożliwe, no ale on prosił mnie, żebym podpytała się ciebie, czy tak mogłoby się stać. Rozumiesz, że on cię uwielbia i nie chce, żeby coś się zmieniało.
    -No tak, rozumiem, ale powiedz mu od razu, że tak się nigdy nie stanie i w sumie to jest mi bardzo przykro, że pomyślał, że coś takiego w ogóle mogłoby mieć miejsce. Kocham was najbardziej na świecie i moja relacja z Leondre tego nie zmieni. - powiedziałam, po czym z całej siły przytuliłam przyjaciółkę.
    -Też cię kocham. - odpowiedziała i odwzajemniła uścisk.
    -Która jest godzina? - zapytałam się.
    -21:30, a co?
    -Podaj mi telefon, zadzwonimy do Olivera. Przecież nie możemy dopuścić do tego, że jak my jesteśmy razem to on będzie siedział w pomu i pisał z jakimiś gejami, którzy nawet nie mogą zrozumieć prostego sarkazmu.
    -Masz rację, ostatnio ich widziałam i o to nie jest odpowiednie towarzystwo dla Olivera, jego poczucie humoru się przy nich marnuje. - przyznała Nicole.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam po przyjaciela. Nie musiałyśmy długo czekać, a on już zjawił się w drzwiach.
     -A jednak się za nami stęskniłeś, co? - powiedziałam na przywitanie.
     -Uroczyście tu i teraz powierzam ci zadanie znalezienia mi chłopaka, bo ja jak na razie trafiam na samych idiotów i to mnie dobija. Tak w ogóle to dzięki, że zadzwoniłaś, bo mogłem wreszcie się z tego wyrwać. A teraz mogę spędzić czas z moimi księżniczkami. - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
     -Ale mam nadzieję, że wziąłeś coś do jedzenia. Bo wiesz, tak za darmo to nie wpuszczamy. - wtrąciła się Nicole.
     -Jak będziecie grzeczne to pozwolę wam pożywić się aurą mojej zajebistości. - odparł chłopak.
Poszliśmy do mojego pokoju. Ja z Nicole siadłam na moim łóżku, a Oliver usiadł na krzesełku przy biurku. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Co nam się ostatnio przytrafiło, obgadywaliśmy puste laski z naszej szkoły i inne podobne. W końcu, po dwóch godzinach Oliver wstał i powiedział:
     -Nadia ja już muszę iść, okej? Jest po dwunastej, a i tak dojdę późno do domu.
     -Dobrze, rozumiem.
     -To ja też w sumie będę się zbierać. - wtrąciła Nicole. Jutro rano jadę z mamą do Londynu, chciałabym się przed tym wyspać.
     -No oki. - odpowiedziałam, chyba trochę smutnym głosem, sądząc po późniejszej reakcji mojej przyjaciółki.
     -Ej, wszystko w porządku?
     -Tak, tak. - powiedziałam szybko.
     -Cholera, ja też widzę, że coś jest nie tak. Nas nie oszukasz Nadia. - zaczął Oliver.
     -Po prostu Leondre miał wrócić już godzinę temu i...
     -A z jakiej racji on ma teraz u ciebie spać? Nie ma swojego domu, czy jak? - przerwał mi oburzony przyjaciel, który bardziej niż moja mama pilnował, aby moje kontakty z Leo nie weszły za blisko.
     -Bo na ostatniej imprezie trochę przesadził i jego mama dała mu szlaban, ale na tą akurat bardzo chciał iść, więc powiedział jej, że idzie po prostu do mnie na noc.
     -A ona tak zwyczajnie pozwala mu spać u swojej dziewczyny, nie wie ile wy macie lat, czy co? Chyba komuś tu przydałby się wykład na temat prawidłowego sprawowania opieki nad dzieckiem.
     -A komuś o tym ,,jak przestać być zazdrosnym o swoją przyjaciółkę". - wtrąciła się Nicole - No już Nadia, mów co miałaś mówić, zanim ten głupek ci przerwał.
     -Chodzi o to, że już długo nie wraca i boję się, że znów się upije. Nie chcę się z nim  awanturować, ale jeśli tak będzie to będę musiała, bo obiecał mi, że dzisiaj nie będzie nic pił. A po za tym to martwię się o niego. Imprezy właśnie tak na niego działają.
     -Ej no, spokojnie. Jest mądry, a po za tym słucha się ciebie jak posłuszny piesek. To zostać z tobą do jego powrotu?
     -Nie, nie trzeba.
     -Ale na pewno?
     -No tak.
     -To jak coś dobrze wiesz, że jestem obok. Zostawię otwarte okno, jak coś to wejdziesz. Trzymaj się kochana. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i wyszła, a zaraz za nią poszedł Oliver.
Więc zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tym, jak będzie wyglądać moja rozmowa z Leondre, po jego przyjściu, ale ta myśl nie była zbyt ciekawa, więc zdecydowałam się na pójście spać.
     Obudziło mnie jakieś kołotanie obok schodów. Założyłam na siebie bluzę, bo spałam w samej bieliźnie i wybiegłam z pokoju. Widok, który ujrzałam przestraszył mnie, miałam ochotę zacząć krzyczeć. Chociaż...zawsze mogło być gorzej - pomyślałam. Stałam i patrzyłam się na całkowicie pijanego Leo, nieudolnie próbującego wspiąć się na schody. Z jego nosa spływała stróżka krwi i od razu mogłam domyśleć się, że z kimś się bił. Czułam się okropnie. Ja mu zaufałam, zapewniłam alibi przed mamą, a on tak mnie potraktował. Nagle niespodziewanie zaczęłam zanosić się płaczem i krzyczeć.
     -Dupek! Jesteś pierdolonym dupkiem. Jak mogłeś?! Obiecałeś. Cholera, obiecałeś!
     -Ciszej trochę. - wybełkotał chłopak. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ledwo mówił, a nie wspominam już o utrzymaniu się na nogach. W końcu po kilku nieudanych próbach stanął na nogach. - To nie moja wina. - zaczął się smętnie tłumaczyć - To oni. To oni dosypali mi jakieś gówno. - nie wiedziałam o co mu chodziło, ale nie miałam ochoty tego słuchać. Byłam wściekła. Tak bardzo, że nie mogłam tego opanować i nagle rzuciłam mu się na plecy uderzając o nie z całej siły pięściami. -Puść mnie! - krzyczał chłopak, zrzucił mnie ze swoich ramion, a ja uderzyłam go kilka razy w twarz i nagle stało się coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Nie ważne czy pijanym, czy nie. Po prostu Leo, mój Leo nigdy by tego nie zrobił. Ale tan nie był mój. Poczułam palący ból na moim policzku i jeszcze większy w sercu. On mnie uderzył. On mnie uderzył. On mnie uderzył. te słowa plątały się gdzieś w moim umyśle, ale ja nie chciałam ich do siebie przyjąć. Po prostu stałam jak głupia, próbując przyjąć do wiadomości co się właśnie stało. Nagle to wszystko stało się rzeczywistością. Miałam w dupie to, czy ktoś faktycznie podał mu jakiś narkotyk, czy nie. Liczyło się tylko to, co zrobił. Nie miałam ochoty już dłużej na niego patrzeć. Jak oparzona uciekłam z miejsca zdarzenia. Wpadłam do pokoju i wzięłam telefon oraz pierwsze ubrania, które wpadły mi w ręce. i w ciągu kilku sekund wybiegłam z domu. Biegłam ile sił przez miasto w samej bieliźnie i rozpiętej bluzie. Kiedy po około pięciu minutach dotarłam na stację kolejową pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki i szybko przebrałam się w strój.


 
 Wyszłam z toalety i usiadłam na przystanku, podkurczyłam nogi i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie chciałam tam wracać. Nie chciałam też widzieć się z Nicole czy Oliverem. Chciałam odpocząć i nie myśleć o tym wszystkim. Do głowy co chwilę przychodził mi pewien pomysł. Na początku go od siebie odganiałam, ale w końcu zadałam sobie pytanie: co mam do stracenia? Odchyliłam obudowę mojego telefonu i wyciągnęłam z pod niej pomiętą karteczkę. Siedziałam z nią, złożoną w moim ręku. Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się ją otworzyć bardzo zaryzykuję. Popatrzyłam się na nią, oglądałam ją z każdej strony, aż w końcu rozłożyłam ją.


piątek, 15 kwietnia 2016

,,I think she already known, that I loved her for a while''

~26~
Sobota, 27 marzec, 16:00
     Dzisiaj miały się odbyć urodziny Leondre. Zaprosił do swojego domu wszystkich przyjaciół i niektórych znajomych. Stałam właśnie w mojej garderobie i dobierałam dodatki do mojego stroju. Miałam na sobie czarną sukienkę, którą dzień wcześniej kupiłam z Oliverem.

 
W końcu zdecydowałam się na brak jakiejkolwiek biżuterii. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Przejrzałam się w lustrze. Niby wyglądałam zwyczajnie - miałam na sobie przecież tylko sukienkę i białe conversy (nie pokusiłam się o szpilki, ponieważ to nie miała być żadna elegancka impreza dlatego nie zamierzałam się tak poświęcać).
 
 
Ale wracając. Niby wyglądałam zwyczajnie, ale coś mi się w sobie bardzo podobało od ubrania tego stroju. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich oczach.
     -Kim jestem? - usłyszałam czyjś głos i nie musiałam się długo zastanawiać do kogo on należał.
     -Leondre, przecież wiem, że to ty. Nigdy nie byłeś w to dobry.
     -Ej. - powiedział, udając obrażonego brunet - Ranisz mnie teraz.
     -No jejku, jejku. - odpowiedziałam i przytuliłam chłopaka.
     -Wyglądasz ślicznie. - pochwalił mój wygląd.
     -Dziękuję. - odparłam, po czym po chwili namysłu dodałam - Poczekaj tutaj, ja zaraz wracam.
Zostawiłam chłopaka w garderobie, a sama wyszłam z niej, wchodząc do mojego pokoju. Położyłam się na podłodze i wyciągnęłam z pod łóżka pudełko, zapakowane w niebieski papier. Wróciłam ponownie do garderoby, odłożyłam prezent na bok i podeszłam do Leondre. Odgarnęłam kilka jego kosmyków włosów, które opadały mu na czoło. Lubiłam, kiedy czasami odpuszczał z wizytą u fryzjera, wyglądał uroczo z trochę dłuższymi włosami. Objęłam mu twarz swoimi dłońmi i popatrzyłam mu w oczy. Tak cholernie cieszę się, że go mam przy sobie.
     -Więc tak... - zaczęłam i zauważyłam, że kąciki ust chłopaka uniosły się do góry. Tak, to właśnie był jego problem, co chwilę chciało mu się śmiać. Po krótkiej chwili chłopak się uspokoił, a ja wróciłam do mówienia. - Dobrze wiesz, że jestem fatalna w składaniu życzeń więc nie utrudniaj mi tego, bo sama zaraz wybuchnę śmiechem. No więc z okazji urodzin chciałabym Ci życzyć wszystkiego najlepszego, co może się tylko przydarzyć człowiekowi, żebyś był zdrowy, szczęśliwy,miał mnóstwo przyjaciół, sukcesów w zespole i żebyśmy się nigdy nie musieli rozstawać.
Chłopak mocno mnie  przytulił i powiedział mi na ucho:
     -Dobrze wiesz, że jeśli to ostatnie się spełni to już będę miał wszystko inne.
Pocałowałam chłopaka w usta, a on od razu odwzajemnił pocałunek. Wplotłam ręce w jego włosy, a on podniósł mnie do góry i posadził na swoich biodrach. Pocałunki stawały się z każdą chwilą coraz bardziej namiętne. W końcu Leondre, ze mną na rękach wyszedł  z garderoby do mojego pokoju, położył mnie na łóżku, podparł się o nie rękoma i powrócił do składania kolejnych pocałunków, które po pewnym czasie przemieściły się z ust na moją szyję. Nagle poczułam ręce chłopaka na zapięciu mojej sukienki. Nie chciałam żeby przestawał, ale wiedziałam, że musiałam zareagować. W salonie siedzieli moi rodzice ze znajomymi, a drzwi pokoju były nie zamknięte. Z resztą i tak musiałabym być czujna, żeby nie doszło do niczego więcej.
     -Leondre. - powiedziałam cichym głosem.
Chłopak nie zareagował, tylko nadal zmagał się z suwakiem w mojej sukience.
     -Leo moi rodzice są na dole.
     -Przecież i tak zawsze pukają. - tym razem usłyszałam odpowiedź.
     -Leo! - powiedziałam trochę głośniejszym tonem, a chłopak odskoczył jak oparzony.
     -Przepraszam, powinienem cię posłuchać od razu. Przepraszam.
     -No już, spokojnie. To może dla odmiany pomożesz mi go zapiąć?
Chłopak popatrzył na mnie pytającym spojrzeniem, ale chwilę później domyślił się, że chodziło mi o suwak w sukience. Wstałam, a Leondre zgarnął mi włosy i zapiął zamek.
     -Wydaje mi się, że ktoś tu jeszcze nie dostał prezentu. - powiedziałam i poszłam do garderoby po niebieskie pudełko. Trzymając je stanęłam na przeciwko chłopaka.
     -Proszę. A i nie licz, że to jest jakiś psychologiczny prezent, łączący wspomnienia nas obydwojga, bo w tym też nie jestem dobra.
Leo wziął się za otwieranie pudełka i wyjął z niego szarą bluzę z Vansa.
 
     -Jest świetna. - stwierdził i mocno mnie przytulił.
     -Cieszę się, że ci się podoba. I dobrze, że zdecydowałam się na tą, którą ja wybrałam, bo Oliver proponował taką w truskawki. - zaśmialiśmy się. Mój przyjaciel miał dość nietypowy gust, ale na nim te rzeczy ładnie wyglądały.
     -Dobra, wydaje mi się, że już powinniśmy iść, bo już za niedługo zaczną przychodzić goście.
     -Dobra, w takim razie ja jeszcze tylko pójdę do łazienki.


     Weszłam z Leondre do jego domu i przywitałam się z jego mamą. Na stole były już rozłożone wszystkie przekąski i już nic nie musieliśmy robić, wystarczyło czekać na gości. Pierwsi pojawili się Daniel i Sophie, a zaraz za nimi przyszła Nicole z Oliverem. Za jakieś dziesięć minut przyszli już wszyscy.
Impreza była wspaniała i świetnie się bawiliśmy. Zeszło nam do 1:00, a ja nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziłam się podczas, gdy Leo wnosił mnie po schodach do swojego pokoju. Kiedy tam wszedł ułożył mnie na swoim łóżku i odgarnął mi niesforne kosmyki włosów z czoła.
      -Leondre? - zapytałam cichym głosem, chwytając go za rękę. Chłopak chyba myślał, że spałam.
      -Tak?
      -Chyba muszę już iść, jest bardzo późno.
      -Nie żartuj sobie, nie ma sensu już wracać do domu. Moja mama zadzwoni do twojej i powie jej, że wrócisz rano.
      -No dobrze. Ale Leo... - zaczęłam, ponieważ zauważyłam, że chłopak idzie w stronę wyjścia.
      -Hmm?
      -Zostaniesz ze mną?
      -Oczywiście, tylko chciałem iść się przebrać i przynieść coś dla ciebie. W sukience raczej będzie ci mało wygodnie, żeby spokojnie spać.
      -Masz rację, ja w takim razie ja pójdę wziąć prysznic.
Chłopak podał mi rękę i pomógł mi podnieść się z łóżka. Po wstaniu udałam się do łazienki i wzięłam prysznic. Po wyjściu z kabiny zauważyłam, że przecież nie miałam przy sobie żadnych rzeczy na przebranie. Nagle usłyszałam pukanie, Leo jak widać miał świetne wyczucie czasu. Wystawiłam rękę za drzwi i zabrałam od chłopaka ubrania. W sumie to tylko jego t-shirt. No nic, będę musiała spać w majtkach. Przebrałam się, wyszłam z łazienki i zobaczyłam Leondre, czekającego tuż pod jej drzwiami.
     -Z tym brakiem spodni to umyślnie, czy jak?
     -Skądże. - odpowiedział z miną niewiniątka, a potem z łobuzerskim uśmiechem dodał - Przecież każde moje spodnie by z ciebie spadły, to co miałem zrobić.
Poszłam w kierunku pokoju Leo i po chwili poczułam rękę chłopaka na mojej pupie.
     -Głupek. - powiedziałam cicho i przewróciłam oczami.  
     -A ty księżniczka. I co z tym zrobimy?
     -No nic. Chyba już musi tak zostać. - odpowiedziałam.
Weszliśmy do pokoju, położyłam się na łóżku, a obok mnie Leondre. Przykryliśmy się kołdrą, a ja przytuliłam się do chłopaka, który odwzajemnił  mój uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. Zaczął bawić się moimi włosami.
     -I jak się dzisiaj bawiłeś? - zapytałam solenizanta.
     -Było świetnie, ale i tak lepiej niż na samej imprezie było przed niż, razem z tobą i teraz. W sumie to i tak dobrze wiesz, że z tobą jest mi zawsze najlepiej i żadna odległość nas nie rozdzieli, nawet to twoje pieprzone Los Angeles.
     -Dobrze wiesz, że i tak tam wyjadę. To moja życiowa szansa na naukę w moim wymarzonym college i uczęszczanie do najlepszej szkoły tańca.
     -A ja jadę z tobą i to też świetnie wiesz. Przecież jakiś czas temu obiecałem ci to, ale i tak nie wyobrażam sobie postąpić inaczej.
Przytaknęłam tylko głową.
     -Wiesz co? - zapytał niepewnie chłopak.
     -Co?
     -Cholernie zazdroszczę ci tego, że masz już tak to wszystko poukładane. Dobrze wiesz do jakiej szkoły pójdziesz i co masz zrobić, żeby się tam dostać. Wiesz jaka akademia najlepiej rozwinie twoje umiejętności. Ja nawet nie wiem co będę jadł jutro na śniadanie i przez to boję się przyszłości i boję się, że ona nadejdzie za szybko, zaskakując mnie.
      -To, że nie masz jej zaplanowanej w cale nie oznacza, że sobie w niej nie poradzisz. Jesteś mądry i dzielny, umiesz świetnie przystosować się do sytuacji.
      -Sam nie wiem.
      -A kto mi zawsze powtarzał, że muszę uwierzyć w siebie?
      -"Super Leo"! - odpowiedział chłopak, a mi od razu przyszło do głowy mnóstwo wspomnień z początku naszej znajomości.
      -Ojejku, stęskniłam się za tym przezwiskiem.
Po tych słowach nastała krótka cisza, przypomniały mi się pewne słowa Leo i chciałam się nad nimi zastanowić.
      -Leondre?
      -Tak?
      -Pamiętasz jak mówiłeś, że będziemy przez siebie cholernie cierpieć?
      -No tak.
      -To jeszcze nam wychodzi.
      -Cisza przed burzą. - skomentował z łobuzerskim uśmiechem.
      -Śmieszek z ciebie. - odpowiedziałam, chodź wiedziałam, że może mieć racje. Czekało nas przecież jeszcze ze sto kłótni i pewnie kilka tych poważnych.

sobota, 9 kwietnia 2016

,,And you're so delicate I will be cautious"

~25~
Sobota, 20 marzec, 12:00 *około dwa miesiące później*
     Byłam właśnie w swoim pokoju razem z Leo, Nicole i Oliverem. Leżeliśmy bezczynnie na moim łóżku, zastanawiając się nad tym, co moglibyśmy zrobić.
     -Nudzi mi się. - zaczął marudzić Oliver.
     -Zamknij się! - skarciła go Nicole - Zamiast tak jęczeć i truć nam dupy mógłbyś coś wymyśleć.
     -Wiesz co? Przemyślałem sprawę. Chce mi się tu po prostu poleżeć.
     -Kreatywny. - stwierdziła dziewczyna.
     -Ej. - przerwał Leondre. - Kto wie kto ma urodziny ca tydzień?
     -Niech zgadnę. - odpowiedziałam - Może ty?
     -Spostrzegawcza jesteś. - skomentował. No nie ważne, oczywiście, że chodzi o mnie i w sumie wiecie, to są szesnaste urodziny, więc chcę żeby działo się cos więcej no i.
     -No ale słuchaj, sprawa załatwiona. W tym roku będziemy tam my, to chyba wystarczająca atrakcja. - wypaliła Nicole.
     -Skromna. - stwierdził Leo - Ale chodzi mi o to, że nie wiem za bardzo co zrobić. Bardziej club, czy dom.
     -Dom. - odpowiedziałam - Jakoś to fajnie zorganizujemy i będzie super. - przytuliłam się do chłopaka.
     Parę minut potem Nicole z Oliverem wyszli, a ja zostałam sama z Leondre.
     -Zjadłbym coś. - stwierdził chłopak.
     -No niestety, u mnie w lodówce pustki, w sumie może przejdź się do pobliskiej restauracji po sushi. Co ty na to?
     -No okej, a ty idziesz ze mną?
     -Ja niespecjalnie mam ochotę. Zostanę tutaj, dobrze?
     -Niech ci będzie. - powiedział, pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł.
Kiedy zostałam sama moje oczy skierowały się na Macbooka leżącego na moim biurku. Przypomniał mi się Nick. Byłam ciekawa, czy wszystko z nim w porządku, jaki kraj teraz odwiedza i kiedy wraca.
Otworzyłam klapkę laptopa, włączyłam go, a po chwili wpisałam adres mailowy z karteczki, którą wręczył mi, kiedy ostatni raz się z nim widziałam.

 Hej, z tej strony Nadia. Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie zapomniałeś,
bo przecież na pewno poznajesz mnóstwo nowych ludzi. No nie ważne,
chcę tylko wiedzieć czy wszystko w porządku, gdzie teraz jesteś i kiedy
wracasz. Tęsknię.
 

I wyślij. Poszło. Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na odpowiedź długo, bo już jestem jej bardzo ciekawa. Nie wiadomo czemu on na mnie działał tak, że mimo tego, że w sumie spędziłam z nim tylko dwa tygodnie, i to jakieś trzy miesiące temu za każdym razem kiedy przez chwilę go widzę lub po prosu jak teraz piszę do niego, czuję, że bardzo za nim tęsknie. W pewnym sensie nie chcę tego. Wiem, że on nie jest dobry. Zadaje ból innym i czerpie z tego przyjemność. Wiem, że bierze prochy i może nawet je sprzedaje, ale mimo wszystko ogromnie mnie do niego ciągnie.
     Moje rozmyślanie przerwał krótki, głośny dźwięk. Zerknęłam na ekran macbooka. "Masz jedną wiadomość do odczytania." Od razu mogłam domyśleć się, że to Nick. Z niecierpliwością kliknęłam na ikonkę i otworzyłam treść e-maila.

Zacznijmy od tego, że zapomnienie o tobie graniczy z niemożliwym i
dobrze o tym wiesz mała. Moją trasę podróży zmieniłem i teraz jestem w
Norwegii. Jeszcze nie pojechałem do Lizbony, więc propozycja jest w
dalszym ciągu aktualna. Wystarczy jeden e -mail. Też tęsknie.
 
Z jednej strony tak bardzo chciałabym pojechać razem z nim, no ale nie, cholera nie. Powinnam o tym w ogóle zapomnieć. Tak, to teraz najlepsze wyjście. Wstałam i podeszłam do lustra. Byłam w dresach, a moje włosy wyglądały fatalnie. Powinnam się trochę ogarnąć. Poszłam do łazienki, żeby rozczesać włosy i związać je w kucyk. Kurde, mogłam wpaść na to wcześniej to Oliver zaplótł by mi jakieś warkocze, no ale już go nie ma. No nic. Zamknęłam się i wzięłam do ręki grzebień. Kiedy skończyłam się czesać wyszłam z pomieszczenia do garderoby, a już w niej zauważyłam, że Leondre wrócił z restauracji.
     -O hej. - powiedziałam w jego kierunku. - To co? Idziemy jeść?
     -No myślałem, że pójdziemy, ale czy ty przypadkiem nie udajesz się gdzie indziej? - powiedział to z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby jednocześnie kryła tam się złość i smutek, ale ja w ogóle nie wiedziałam o co mu chodzi.
     -Nie wiem co masz na myśli. Gdzie niby miałabym się udać?
     -Może do Lizbony, bo przecież "wystarczy tylko jeden e-mail". - zacytował słowa Nicka. Stanęłam jak wryta. Nie chciałam, żeby on się  dowiedział, że jeszcze utrzymuję z nim kontakt. Co prawda nigdy nie widział go na żywo, ale mówił, że jest niebezpieczny (chodź nie bardzo wiedziałam, o co mu z tym chodziło). Jeszcze w taki sposób, bo ten e-mail mógł w sumie źle odebrać.
     -Nigdzie się nie wybieram.
     -Dobrze, ale może mi wytłumaczysz o co chodzi? Kto do ciebie pisał? I dlaczego tak do ciebie mówi?
     -To Nick.
     -Aha, widać, że masz w dupie moje ostrzeżenia przed nim. Tak samo jak to, że powiedziałaś mi , że już z nim nie utrzymujesz kontaktu było kłamstwem, bo przecież "zapomnienie o tobie graniczy z niemożliwym". - był zdenerwowany i było to po nim bardzo widać.
     -Przestań go cytować, a po za tym kto pozwolił ci to czytać? To moje prywatne wiadomości.
     -Wydaje mi się, ze ja ci się nie mam z czego tłumaczyć.
     -Ty nie masz? - krzyknęłam.
Kolejne pół godziny minęło na naszym ciągłym wrzasku i wytykania sobie różnych błędów z przeszłości. To była moja pierwsza taka kłótnia z Leo i byłam już nią okropnie zmęczona. Nie chciałam już się na niego wydzierać, chciałam się do niego przytulić, bo miałam dość tego wszystkiego. Postanowiłam przybrać najprostrzą taktykę i po prostu się rozpłakać. Wcale nie musiałam udawać, bo chciałam wybuchnąć płaczem już w momencie kiedy Leo powiedział, że przeczytał tego e-maila, ale nie chciałam wtedy  pokazywać słabości. No i tak jak myślałam zadziało. Chłopak zobaczył, że podczas gdy on krzyczał w moim kierunku ja zaczęłam zanosić się płaczem, więc przestał i jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i mnie przytulił.
     -Nie chcę już się z tobą kłócić. - powiedziałam.
     -Ja też nie, skończmy to. Przepraszam, że tak na ciebie krzyczałem i masz rację z tym, że nie powinienem tego czytać.
     -Też cię przepraszam, że nie byłam z tobą do końca szczera w sprawie Nicka.
     -W takim razie zgoda?
     -Zgoda.
Chłopak ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w usta.
     -To jak? Idziemy jeść? - zapytałam.
     -Cała ty. - powiedział Leondre z uśmiechem.
     -No co? Lubię sushi. - odpowiedziałam, a po chwili zaśmialiśmy się.
Zeszliśmy na dół, do jadalni. Siedliśmy przy stole na przeciwko siebie, wyjęliśmy z pojemnika jedzenie i zaczęliśmy je jeść.
     -I jak? Smakuje? - zapytał chłopak.
     -Dobre, ale nie wiem, czy było warte tego zachodu. - odpowiedziałam.
     -Uważasz, że nasza kłótnia było przez to sushi?
     -No nie wiem.  Na pewno nie przeze mnie. - powiedziałam z uśmiechem.
 
Kochani powracam po przerwie! Mam nadzieję, że z nową siłą, no ale to się okaże :')
 


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Gdzie jest rozdział?

     Wiem, że rozdział nie pojawia się dłużej niż zwykle, więc chciałabym was poinformować o tym, że zrobię sobie krótką przerwę. Nie będzie mnie, ponieważ mam aktualnie dużo nauki i staram się zebrać pomysły na kolejny rozdział.
     Jeśli chodzi o to kiedy wrócę, to w sumie dokładnie nie wiem. Chciałabym, żeby nowy post pojawił się już w weekend, ale to się okaże. Do zobaczenia xx
                                                                                   
                                                                                                                                   julka294