~26~
Sobota, 27 marzec, 16:00Dzisiaj miały się odbyć urodziny Leondre. Zaprosił do swojego domu wszystkich przyjaciół i niektórych znajomych. Stałam właśnie w mojej garderobie i dobierałam dodatki do mojego stroju. Miałam na sobie czarną sukienkę, którą dzień wcześniej kupiłam z Oliverem.
W końcu zdecydowałam się na brak jakiejkolwiek biżuterii. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Przejrzałam się w lustrze. Niby wyglądałam zwyczajnie - miałam na sobie przecież tylko sukienkę i białe conversy (nie pokusiłam się o szpilki, ponieważ to nie miała być żadna elegancka impreza dlatego nie zamierzałam się tak poświęcać).
Ale wracając. Niby wyglądałam zwyczajnie, ale coś mi się w sobie bardzo podobało od ubrania tego stroju. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich oczach.
-Kim jestem? - usłyszałam czyjś głos i nie musiałam się długo zastanawiać do kogo on należał.
-Leondre, przecież wiem, że to ty. Nigdy nie byłeś w to dobry.
-Ej. - powiedział, udając obrażonego brunet - Ranisz mnie teraz.
-No jejku, jejku. - odpowiedziałam i przytuliłam chłopaka.
-Wyglądasz ślicznie. - pochwalił mój wygląd.
-Dziękuję. - odparłam, po czym po chwili namysłu dodałam - Poczekaj tutaj, ja zaraz wracam.
Zostawiłam chłopaka w garderobie, a sama wyszłam z niej, wchodząc do mojego pokoju. Położyłam się na podłodze i wyciągnęłam z pod łóżka pudełko, zapakowane w niebieski papier. Wróciłam ponownie do garderoby, odłożyłam prezent na bok i podeszłam do Leondre. Odgarnęłam kilka jego kosmyków włosów, które opadały mu na czoło. Lubiłam, kiedy czasami odpuszczał z wizytą u fryzjera, wyglądał uroczo z trochę dłuższymi włosami. Objęłam mu twarz swoimi dłońmi i popatrzyłam mu w oczy. Tak cholernie cieszę się, że go mam przy sobie.
-Więc tak... - zaczęłam i zauważyłam, że kąciki ust chłopaka uniosły się do góry. Tak, to właśnie był jego problem, co chwilę chciało mu się śmiać. Po krótkiej chwili chłopak się uspokoił, a ja wróciłam do mówienia. - Dobrze wiesz, że jestem fatalna w składaniu życzeń więc nie utrudniaj mi tego, bo sama zaraz wybuchnę śmiechem. No więc z okazji urodzin chciałabym Ci życzyć wszystkiego najlepszego, co może się tylko przydarzyć człowiekowi, żebyś był zdrowy, szczęśliwy,miał mnóstwo przyjaciół, sukcesów w zespole i żebyśmy się nigdy nie musieli rozstawać.
Chłopak mocno mnie przytulił i powiedział mi na ucho:
-Dobrze wiesz, że jeśli to ostatnie się spełni to już będę miał wszystko inne.
Pocałowałam chłopaka w usta, a on od razu odwzajemnił pocałunek. Wplotłam ręce w jego włosy, a on podniósł mnie do góry i posadził na swoich biodrach. Pocałunki stawały się z każdą chwilą coraz bardziej namiętne. W końcu Leondre, ze mną na rękach wyszedł z garderoby do mojego pokoju, położył mnie na łóżku, podparł się o nie rękoma i powrócił do składania kolejnych pocałunków, które po pewnym czasie przemieściły się z ust na moją szyję. Nagle poczułam ręce chłopaka na zapięciu mojej sukienki. Nie chciałam żeby przestawał, ale wiedziałam, że musiałam zareagować. W salonie siedzieli moi rodzice ze znajomymi, a drzwi pokoju były nie zamknięte. Z resztą i tak musiałabym być czujna, żeby nie doszło do niczego więcej.
-Leondre. - powiedziałam cichym głosem.
Chłopak nie zareagował, tylko nadal zmagał się z suwakiem w mojej sukience.
-Leo moi rodzice są na dole.
-Przecież i tak zawsze pukają. - tym razem usłyszałam odpowiedź.
-Leo! - powiedziałam trochę głośniejszym tonem, a chłopak odskoczył jak oparzony.
-Przepraszam, powinienem cię posłuchać od razu. Przepraszam.
-No już, spokojnie. To może dla odmiany pomożesz mi go zapiąć?
Chłopak popatrzył na mnie pytającym spojrzeniem, ale chwilę później domyślił się, że chodziło mi o suwak w sukience. Wstałam, a Leondre zgarnął mi włosy i zapiął zamek.
-Wydaje mi się, że ktoś tu jeszcze nie dostał prezentu. - powiedziałam i poszłam do garderoby po niebieskie pudełko. Trzymając je stanęłam na przeciwko chłopaka.
-Proszę. A i nie licz, że to jest jakiś psychologiczny prezent, łączący wspomnienia nas obydwojga, bo w tym też nie jestem dobra.
Leo wziął się za otwieranie pudełka i wyjął z niego szarą bluzę z Vansa.
-Jest świetna. - stwierdził i mocno mnie przytulił.
-Cieszę się, że ci się podoba. I dobrze, że zdecydowałam się na tą, którą ja wybrałam, bo Oliver proponował taką w truskawki. - zaśmialiśmy się. Mój przyjaciel miał dość nietypowy gust, ale na nim te rzeczy ładnie wyglądały.
-Dobra, wydaje mi się, że już powinniśmy iść, bo już za niedługo zaczną przychodzić goście.
-Dobra, w takim razie ja jeszcze tylko pójdę do łazienki.
Weszłam z Leondre do jego domu i przywitałam się z jego mamą. Na stole były już rozłożone wszystkie przekąski i już nic nie musieliśmy robić, wystarczyło czekać na gości. Pierwsi pojawili się Daniel i Sophie, a zaraz za nimi przyszła Nicole z Oliverem. Za jakieś dziesięć minut przyszli już wszyscy.Impreza była wspaniała i świetnie się bawiliśmy. Zeszło nam do 1:00, a ja nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziłam się podczas, gdy Leo wnosił mnie po schodach do swojego pokoju. Kiedy tam wszedł ułożył mnie na swoim łóżku i odgarnął mi niesforne kosmyki włosów z czoła.
-Leondre? - zapytałam cichym głosem, chwytając go za rękę. Chłopak chyba myślał, że spałam.
-Tak?
-Chyba muszę już iść, jest bardzo późno.
-Nie żartuj sobie, nie ma sensu już wracać do domu. Moja mama zadzwoni do twojej i powie jej, że wrócisz rano.
-No dobrze. Ale Leo... - zaczęłam, ponieważ zauważyłam, że chłopak idzie w stronę wyjścia.
-Hmm?
-Zostaniesz ze mną?
-Oczywiście, tylko chciałem iść się przebrać i przynieść coś dla ciebie. W sukience raczej będzie ci mało wygodnie, żeby spokojnie spać.
-Masz rację, ja w takim razie ja pójdę wziąć prysznic.
Chłopak podał mi rękę i pomógł mi podnieść się z łóżka. Po wstaniu udałam się do łazienki i wzięłam prysznic. Po wyjściu z kabiny zauważyłam, że przecież nie miałam przy sobie żadnych rzeczy na przebranie. Nagle usłyszałam pukanie, Leo jak widać miał świetne wyczucie czasu. Wystawiłam rękę za drzwi i zabrałam od chłopaka ubrania. W sumie to tylko jego t-shirt. No nic, będę musiała spać w majtkach. Przebrałam się, wyszłam z łazienki i zobaczyłam Leondre, czekającego tuż pod jej drzwiami.
-Z tym brakiem spodni to umyślnie, czy jak?
-Skądże. - odpowiedział z miną niewiniątka, a potem z łobuzerskim uśmiechem dodał - Przecież każde moje spodnie by z ciebie spadły, to co miałem zrobić.
Poszłam w kierunku pokoju Leo i po chwili poczułam rękę chłopaka na mojej pupie.
-Głupek. - powiedziałam cicho i przewróciłam oczami.
-A ty księżniczka. I co z tym zrobimy?
-No nic. Chyba już musi tak zostać. - odpowiedziałam.
Weszliśmy do pokoju, położyłam się na łóżku, a obok mnie Leondre. Przykryliśmy się kołdrą, a ja przytuliłam się do chłopaka, który odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. Zaczął bawić się moimi włosami.
-I jak się dzisiaj bawiłeś? - zapytałam solenizanta.
-Było świetnie, ale i tak lepiej niż na samej imprezie było przed niż, razem z tobą i teraz. W sumie to i tak dobrze wiesz, że z tobą jest mi zawsze najlepiej i żadna odległość nas nie rozdzieli, nawet to twoje pieprzone Los Angeles.
-Dobrze wiesz, że i tak tam wyjadę. To moja życiowa szansa na naukę w moim wymarzonym college i uczęszczanie do najlepszej szkoły tańca.
-A ja jadę z tobą i to też świetnie wiesz. Przecież jakiś czas temu obiecałem ci to, ale i tak nie wyobrażam sobie postąpić inaczej.
Przytaknęłam tylko głową.
-Wiesz co? - zapytał niepewnie chłopak.
-Co?
-Cholernie zazdroszczę ci tego, że masz już tak to wszystko poukładane. Dobrze wiesz do jakiej szkoły pójdziesz i co masz zrobić, żeby się tam dostać. Wiesz jaka akademia najlepiej rozwinie twoje umiejętności. Ja nawet nie wiem co będę jadł jutro na śniadanie i przez to boję się przyszłości i boję się, że ona nadejdzie za szybko, zaskakując mnie.
-To, że nie masz jej zaplanowanej w cale nie oznacza, że sobie w niej nie poradzisz. Jesteś mądry i dzielny, umiesz świetnie przystosować się do sytuacji.
-Sam nie wiem.
-A kto mi zawsze powtarzał, że muszę uwierzyć w siebie?
-"Super Leo"! - odpowiedział chłopak, a mi od razu przyszło do głowy mnóstwo wspomnień z początku naszej znajomości.
-Ojejku, stęskniłam się za tym przezwiskiem.
Po tych słowach nastała krótka cisza, przypomniały mi się pewne słowa Leo i chciałam się nad nimi zastanowić.
-Leondre?
-Tak?
-Pamiętasz jak mówiłeś, że będziemy przez siebie cholernie cierpieć?
-No tak.
-To jeszcze nam wychodzi.
-Cisza przed burzą. - skomentował z łobuzerskim uśmiechem.
-Śmieszek z ciebie. - odpowiedziałam, chodź wiedziałam, że może mieć racje. Czekało nas przecież jeszcze ze sto kłótni i pewnie kilka tych poważnych.
Wow! Świetny rozdział! Dopiero trafiłam na tego bloga, więc muszę nadrobić wszystkie rozdziały żeby zagłębić się w historię, ale już mi się podoba. Jakie słodziaki. Czekam na nexta i idę nadrabiać. Besos! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję 💖
UsuńI besoski
Cudny!Zresztą jak zawsze 😍😍❤ Kiedy next? :D Zapraszam też do mnie: http://barsandmelody-blog.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJuż wróciłam xdd
Dzięki💘
UsuńJeszcze dokładnie nie wiem kiedy będzie, myślę, że będzie w niedzielę albo w poniedziałek.
I wpadnę :')