środa, 27 kwietnia 2016

,,We don't know where we're going, but we're not coming back"

~29~
Niedziela, 4 kwiecień, 18:00
     Wraz z Nickiem zdecydowaliśmy się na kolejny przystanek w naszej podróży. Paryż. Miasto świateł. Bo chyba tak mówią, co nie? Dla tak wielkiego miłośnika podróż, który mógłby całymi godzinami wpatrywać się w mapę świata i obmyślać wszystkie wycieczki, a w jedynych państwach w jakich był to w Polsce - gdzie mieszkał wcześniej i w Wielkiej Brytanii - gdzie mieszka teraz to niesamowite przeżycie. Czemu nie wyjeżdżaliśmy z rodziną za granicę, kiedy tam marzyłam aby zwiedzić świat? Nie chodziło o to, że nie mogliśmy sobie pozwolić, bo pieniędzy zawsze mieliśmy dużo, ale chodziło tu bardziej o obawy mojej mamy, jeśli chodzi o mojego młodszego brata, który z każdą zmianą klimatu chorował. A bez niego nie mogliśmy pojechać, bo rodzice mówili, że nie chcą mu sprawiać przykrości i tak dalej. Więc mamy czekać aż z tego wyrośnie. Osobiście wydaje mi się, że świat prędzej zwiedzę za dwa lata, kiedy wyjadę do college, bo dobrze znam organizacje moich rodziców. No nie ważne. Wjechaliśmy do Paryża. To miasto od razu wywarło na mnie ogromne wrażenie. Tak duża ilość osób, przemieszczających się po wielkich ulicach. Wszyscy jakby gdzieś się spieszyli, ale to nie było tak jak u nas, gdzie podczas pośpiechu ludzie czasami wychodzili z domu z elementem piżamy. Tutaj nawet wyjście do sklepu po bułki lub wyrzucenie śmieci wydawało się być przejściem po pokazie mody. Wyglądało to dość fajnie, ale mimo wszystko nie podobało mi się ich sztywne podejście.
    Nick zaparkował w jakiejś dzielnicy blisko centrum. Pierwsze co zrobił, to udał się ze mną do galerii handlowej. Faktycznie - zauważyłam - miałam na sobie te same ciuchy, co wczoraj w nocy, kiedy wybiegłam z domu i nie miałam żadnych innych na przebranie. Po godzinie łażenia po sklepach zdecydowałam się na jedną parę dżinsów, jedne shorty i dwie bluzki. Nick za mnie zapłacił i mimo, że nie miałam na to ochoty, to jednak miałam przy sobie tylko jednego funta, zwiniętego w tylnej kieszeni spodni. Po wyjściu z budynku chłopak zaciągnął mnie do sklepu przy jakiejś ruchliwej ulicy. Weszliśmy do środka, a kiedy ujrzałam jego wnętrze to jednocześnie poczułam przerażenie i podniecenie. Podłoga została wyłożona mięciutkim, białym dywanem, a na nim stały dwie, szeroko uśmiechnięte panie w takich samych strojach. Obok nich na wieszakach zostały powieszone ubrania, najczęściej sukienki.
     -W czym mogę pomóc? - zapytała jedna z nich po francusku.
     -Proszę się zająć moją przyjaciółką i wybrać jej coś ładnego. - odpowiedział Nick w tym samym języku, a po chwili, już po angielsku dodał - A, i żeby się panie dogadały radzę mówić po angielsku, bo inaczej nie zrozumie ani słowa. - po tych słowach uśmiechnął się do mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem. W sumie miał rację, uczyłam się hiszpańskiego, więc skąd miałam znać ich język?
Dwie kobiety podeszły do mnie, po czym uważnie obejrzały mnie od góry do dołu. Wybrały kilka sukienek, a ja każdą z nich przymierzyłam. Wszystkie były piękne, ale w jednej wyglądałam lepiej niż w reszcie i właśnie w tej zdecydowałam się pokazać Nickowi.

     -I jak? - zapytałam.
Chłopak podniósł głowę z nad telefonu i spojrzał na mnie.
     -Wyglądasz przepięknie. - powiedział ze zdumieniem. Uśmiechnęłam się - cieszyłam się, że mu się podoba. Poszłam w stronę przymierzalni, ale chłopak złapał mnie za rękę.
     -Zostaniesz w niej.
     -Ale Nick naprawdę nie...
     -Cicho. - przerwał mi chłopak - Kupuję ci ją i tyle, a ty nawet nie próbuj protestować, bo tylko mnie tym zdenerwujesz.
W tym momencie wiedziałam, że nawet jeśli miałabym się z nim kłócić o to przez całą noc to i tak chłopak postawi na swoim, więc odpuściłam.
     -No dobrze, ale i tak się przebiorę, po co mam w niej zostawać teraz?
     -Dlatego, że idziesz teraz ze mną do hotelu na kolację. - odpowiedział. Moje ciało przeszył dziwny dreszcz. Jego jedna połowa mówiła - to wszystko idzie za daleko, przystopuj zanim stracisz kontrolę, a druga, ta żądna przygód krzyczała - dziewczyno możesz iść na kolacje w jakiejś kilku gwiazdkowej restauracji z jednym z najprzystojniejszych chłopaków na ziemi, kiedy jedyna osoba, która może się z nim równać, jeśli chodzi o wygląd właśnie cię zraniła.
     -Hmm, wszystkie dziewczyny bierzesz na ten sklep i kolację? - powiedziałam, widząc, że chłopak dobrze zna się z pracownicami.
     -Tak, to mój sprawdzony sposób. - zażartował.
Urwałam metkę z sukienki i wyszłam ze sklepu wraz z chłopakiem.
     Podjechaliśmy pod jakiś luksusowy hotel. Weszliśmy do środka, a Nick zaprowadził mnie do znajdującej się tam restauracji. Usiedliśmy przy wcześniej zarezerwowanym stoliku, a kelner podał nam kartę dań. Zdecydowałam się na sałatkę z krewetkami i pieczywo czosnkowe. Nick zamówił spaghetti i jeszcze jakąś zupę krem. Kiedy czekaliśmy na swoje zamówienia postanowiłam ustalić coś z chłopakiem.
     -Nick, bo ta kolacja to...
     -Nie jestem taki naiwny Nadio. - oświadczył, przerywając mi.
     -Chyba nie do końca wiem, co masz na myśli.
     -Wiem co czujesz do Leo. To, że cię zranił nie znaczy, że przestałaś go kochać i doskonalę zdaję sobie z tego sprawę.
     -To dobrze. - potwierdziłam.
Chwilę potem do naszego stoliku przyszedł kelner, podając nam zamówione przez nas dania i oboje zajęliśmy się jedzeniem.

*Leondre*, w tym samym czasie
     Siedziałem w samochodzie z Charliem i oglądałem tylko kolejne znaki, które mówiły, że wjeżdżamy do jakiejś miejscowości lub z niej wyjeżdżamy. Niedawno wjechaliśmy do Francji i tu już oboje nie wiedzieliśmy, którędy powinniśmy się udać. Oczywiście obdzwoniłem wszystkich znajomych Nadii, tak samo jak zleciłem szukanie jej Danielowi, ale to wszystko poszło na marne.
     -Charlie, którędy zamierzasz jechać? - zapytałem się przyjaciela.
     -Dzwoniłeś do Olivera? To w końcu  jej najlepszy przyjaciel i... - chłopak zmienił temat.
     -Dobrze wiesz, że ona nic mu nie powiedziała, a jeśli on tylko dowie się, że zniknęła wpadnie w panikę. Nie chcę stawiać nad nim kolejnych problemów, a on będzie się tym strasznie zamartwiał. To dla jego dobra i tyle. To powiesz mi gdzie jedziemy, czy nie?
     -Nie jedziemy. - powiedział i skręcił samochodem w pobliski zajazd.
     -Zaraz, co?! Powiedziałeś, że mi pomożesz.
     -Pomogę, ale jest już po dwudziestej. Powinniśmy coś  zjeść i się wyspać, a po za tym i tak nie wiemy dokąd jechać i nie będziemy wiedzieć dopóki nie skontaktujemy się z Nickiem albo z Nadią.
     -Kiedy ostatni raz do niej dzwoniłem rozłączyła mnie, a potem wyłączyła telefon, a z nim nie ma absolutnego kontaktu, z tego, co wiem to nawet Nadii nie podał swojego numeru.  - stwierdziłem.
     -To trochę do dupy to wszystko. - powiedział chłopak wychodząc z samochodu - Jeśli jutro jej nie odnajdziemy to pojutrze dzwonimy na policje. Nie mamy innego wyjścia.
Ja także opuściłem pojazd. Razem z Charliem udałem się na kolacje do baru, a potem poszliśmy do pokoju w przydrożnym motelu.  Położyłem się w łóżku. Mimo, że nie widziałem się z Nadią w sumie jedną dobę, to cholernie za nią tęskniłem. Miałem złe przeczucia co do tego całego Nicka, tak samo jak do ich wspólnej podróży. Nie wierzyłem w czyste intencje tego chłopaka. Poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic, wróciłem do pokoju i poszedłem spać.


*Nadia*, 22:00
Po skończonej kolacji udaliśmy się da górę. Idąc długim korytarzem w poszukiwaniu pokoju modliłam się w duchu, aby zarezerwował dwa. Na szczęście tak się stało.
     -Proszę. - powiedział, wręczając mi kartę do drzwi mojego pokoju. - To do jutra. - pożegnał się po czym przytulił mnie i szepnął mi do ucha - Albo do wcześniej.
Odeszłam i weszłam do pokoju. W cale nie miałam ochoty widzieć się z nim wcześniej, szczególnie dobrze wiedząc, co on przez to rozumiał. Byłam zmęczona po tym długim dniu. Na nogach byłam już mniej więcej od trzeciej nad ranem. Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Od razu poczułam się lepiej. Niestety znów musiałam spać w samej bieliźnie, bo nie wpadłam na kupienie piżamy. Przynajmniej Nick wpadł na kupienie bielizny i z radością wybrał mi kilka par majtek na wcześniejszych zakupach. Włożyłam na siebie te rzeczy i w duchu miałam nadzieję, że chłopak nie będzie chciał złożyć mi wizyty z samego rana. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, aby zasnąć.
     Obudziły mnie czyjeś ręce, przeczesujące pasma moich włosów.
     -Leondre? - zapytałam praktycznie przez sen.
     -Ktoś fajniejszy. - usłyszałam znajomy głos. Odruchowo przykryłam się kołdrą.
     -Przepraszam, spałam jeszcze.
     -Ale za co? Za to, że mylisz mnie ze swoim chłopakiem? Oj tam, oj tam, chyba jakoś przeżyję.
     -Co tu robisz? - zapytałam z ciekawości - Jest dopiero - tu zerknęłam na zegarek w telefonie - szósta trzydzieści.
     -A myślisz, że na takich wyjazdach śpimy do dziewiątej? Ubieraj się, o siódmej masz być na śniadaniu.
     -Oho, i co jeszcze?
     -Wszystko co będę chciał i radzę ci już wstawać, bo jak nie to ja ci pomogę.
     -Dobre. - prychnęłam.
W tym czasie chłopak zciągnął ze mnie kołdrę i rzucił nią na drugo koniec pokoju. Dobrze wiedział, że nie zechcę paradować przed nim w samej bieliźnie i szybko wstanę, aby się nią okryć. I tak właśnie zrobiłam.
     -Idiota. - rzuciłam.
     -W takim razie najprzystojniejszy idiota na świecie.
     -I do tego skromny. - stwierdziłam.
     -A żebyś wiedziała.  - odpowiedział, po czym dodał - Za niecałe pół godziny widzimy się na dole. - po tych słowach wyszedł.
     Zaraz po śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakiejś godzinie jazdy chłopak odebrał telefon. Rozmawiał z kimś przez około pół godziny, ale bardzej zdziwiło mnie to, że mi mówił, że nikt nie może do niego dzwonić.
    -Ta osoba jakoś mogła się z tobą połączyć. - powiedziałam, kiedy on skończył rozmowę.
    -I tylko ona. - powiedział suchym tonem.
Przewróciłam oczami.
     -O co chodziło?
     -Zatrzymamy się jeszcze w jednym miejscu, na południu Francji. Muszę coś załatwić.
     -A co? - zapytałam się.
     -Żebyś ty tak ładnie chciała odpowiadać, jak wymagasz tego ode mnie. - powiedział, a ja postanowiłam nie drążyć tematu.
 
 
Poniedziałek, 5 kwiecień, 14:30
     Byłam już zmęczona po sześciogodzinnej podróży, więc ucieszyłam się, kiedy Nick zatrzymał samochód. Wysiadłam z niego i od razu poczułam gorące powietrze. Na zewnątrz było ponad 30C. Udaliśmy się wzdłuż dłużej ulicy. Rozmawialiśmy na różne tematy, a ja robiłam zdjęcia ciekawym budynkom. Na niektórych byłam także ja z Nickiem, najczęściej wygłupiając się. Po jakieś godzinie spaceru chłopak podszedł do bankomatu, aby wypłacić pieniądze. Dość dużo pieniędzy, bo korzystał z kilku kart kredytowych i wypłacał najwyższe banknoty w euro. Nie miałam pojęcia po co mu tyle tego. Nagle chłopak rozejrzał się wokół i jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Wyglądał tak, jakby coś go niepokoiło. Nagle usłyszałam polecenia, które mi wydawał.
     -Zdejmij plecak. - zrobiłam to, co mi kazał - Masz. - powiedział wręczając mi do ręki pieniądze - Włóż wszystkie do plecaka, tylko szybko.
Chłopak poczekał na ostatnią wypłatę i pomógł mi pakować je do środka.
     -Szybko, szybko. - pośpieszał mnie co chwilę.
Nie wiedziałam o co chodzi  i chyba właśnie dlatego postanowiłam uznać to wszystko za zupełnie normalne.
W nieoczekiwanej chwili chłopak złapał mnie za rękę i zaczął biec. Słyszałam pojedyncze przekleństwa, które cały czas wykrzykiwał. Wbiegliśmy do jakiejś wąziutkiej uliczki, która zdawała się być całkowicie opuszczona i w tym momencie usłyszałam pojedynczy, niepokojący dźwięk. Ale jednak przez to, że usłyszałam go tylko raz nie mogłam dokładnie stwierdzić, czy to jest to, do czego próbowałam to dopasować. Kiedy dźwięk się powtórzył, a potem jeszcze raz już byłam pewna. Usłyszałam za sobą dwukrotny strzał z broni palnej.


3 komentarze:

  1. O matko, jaki cudny rozdział! Co ten Nick robi?! Ty polsacie ty... Czekam na nexta! Życzę weny, besos! <3
    P.S. W wolnej chwili zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, skoñczyć w takim momencie?! Zabiję Cię! -,- XX Hah
    xdd

    OdpowiedzUsuń