poniedziałek, 18 kwietnia 2016

,,Can't describe how I feel inside"

~27~
Sobota, 3 kwiecień, 21:00 *dwa tygodnie później*
     Wraz z Nicole leżałam na kanapie w moim salonie. Czekałyśmy aż Leondre przyjdzie z imprezy i oglądałyśmy jakiś dramat, wybrany przez moją przyjaciółkę. W sumie film był nudny, więc cały seans przegadałyśmy.
     -Nadia? - zaczęła dziewczyna.
     -Hmm?
     -Bo wiesz, ostatnio widziałam się z Oliverem no nie?
     -Przecież się przyjaźnicie, to chyba normalne, że się z nim widziałaś. - odpowiedziałam, zajęta wyszukiwaniem rozdwojonych końcówek w moich włosach.
     -Oj, wiesz o co chodzi. W każdym razie poprosił mnie, żebym cię o coś podpytała. Znaczy miałam nie mówić, że to on prosił, ale przecież i tak byś się domyśliła.
     -No tak, pewnie chce poderwać jakiegoś chłopaka. No to nie dziwię mu się, że mnie o to prosi.
     -Przestań robić sobie co chwilę żarty. To ja tutaj jestem tą zabawną, co nie? - dodała moja przyjaciółka z uśmiechem.
     -Ta, faktycznie. - powiedziałam z sarkastycznym akcentem i od razu poczułam na swoim ramieniu poduszkę, którą uderzyła mnie Nicole.
    -Dobra, pozwolisz mi wrócić do mówienia, czy nie zamierzasz mnie słuchać?
    -Naturalnie, że pozwolę. Przecież czekałam na tą twoją przemowę całe swoje życie. - wypaliłam.
    -Głupia. - usłyszałam głos dziewczyny i zaraz potem poczułam kolejne uderzenie poduszki, wymierzone w moją stronę.
    -No dobra, mów już, bo jestem ciekawa o co chodzi.
    -Na prawdę? Pozwolisz mi dostąpić tego zaszczytu?
    -No jak tak bardzo chcesz.
    -Dobra, wiem, że to może się wydawać trochę głupie, ale to on wymyślił nie ja. Widzisz, chodzi o to, że Oliver powiedział mi, że jesteś jego najlepszą przyjaciółką i boi się, że jak jeszcze bardziej będziesz wchodzić w coraz głębszą relację z Leondre, to będziesz się coraz bardziej od niego oddalać, aż w końcu on cię straci. Wiem, że to raczej niemożliwe, no ale on prosił mnie, żebym podpytała się ciebie, czy tak mogłoby się stać. Rozumiesz, że on cię uwielbia i nie chce, żeby coś się zmieniało.
    -No tak, rozumiem, ale powiedz mu od razu, że tak się nigdy nie stanie i w sumie to jest mi bardzo przykro, że pomyślał, że coś takiego w ogóle mogłoby mieć miejsce. Kocham was najbardziej na świecie i moja relacja z Leondre tego nie zmieni. - powiedziałam, po czym z całej siły przytuliłam przyjaciółkę.
    -Też cię kocham. - odpowiedziała i odwzajemniła uścisk.
    -Która jest godzina? - zapytałam się.
    -21:30, a co?
    -Podaj mi telefon, zadzwonimy do Olivera. Przecież nie możemy dopuścić do tego, że jak my jesteśmy razem to on będzie siedział w pomu i pisał z jakimiś gejami, którzy nawet nie mogą zrozumieć prostego sarkazmu.
    -Masz rację, ostatnio ich widziałam i o to nie jest odpowiednie towarzystwo dla Olivera, jego poczucie humoru się przy nich marnuje. - przyznała Nicole.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam po przyjaciela. Nie musiałyśmy długo czekać, a on już zjawił się w drzwiach.
     -A jednak się za nami stęskniłeś, co? - powiedziałam na przywitanie.
     -Uroczyście tu i teraz powierzam ci zadanie znalezienia mi chłopaka, bo ja jak na razie trafiam na samych idiotów i to mnie dobija. Tak w ogóle to dzięki, że zadzwoniłaś, bo mogłem wreszcie się z tego wyrwać. A teraz mogę spędzić czas z moimi księżniczkami. - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
     -Ale mam nadzieję, że wziąłeś coś do jedzenia. Bo wiesz, tak za darmo to nie wpuszczamy. - wtrąciła się Nicole.
     -Jak będziecie grzeczne to pozwolę wam pożywić się aurą mojej zajebistości. - odparł chłopak.
Poszliśmy do mojego pokoju. Ja z Nicole siadłam na moim łóżku, a Oliver usiadł na krzesełku przy biurku. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Co nam się ostatnio przytrafiło, obgadywaliśmy puste laski z naszej szkoły i inne podobne. W końcu, po dwóch godzinach Oliver wstał i powiedział:
     -Nadia ja już muszę iść, okej? Jest po dwunastej, a i tak dojdę późno do domu.
     -Dobrze, rozumiem.
     -To ja też w sumie będę się zbierać. - wtrąciła Nicole. Jutro rano jadę z mamą do Londynu, chciałabym się przed tym wyspać.
     -No oki. - odpowiedziałam, chyba trochę smutnym głosem, sądząc po późniejszej reakcji mojej przyjaciółki.
     -Ej, wszystko w porządku?
     -Tak, tak. - powiedziałam szybko.
     -Cholera, ja też widzę, że coś jest nie tak. Nas nie oszukasz Nadia. - zaczął Oliver.
     -Po prostu Leondre miał wrócić już godzinę temu i...
     -A z jakiej racji on ma teraz u ciebie spać? Nie ma swojego domu, czy jak? - przerwał mi oburzony przyjaciel, który bardziej niż moja mama pilnował, aby moje kontakty z Leo nie weszły za blisko.
     -Bo na ostatniej imprezie trochę przesadził i jego mama dała mu szlaban, ale na tą akurat bardzo chciał iść, więc powiedział jej, że idzie po prostu do mnie na noc.
     -A ona tak zwyczajnie pozwala mu spać u swojej dziewczyny, nie wie ile wy macie lat, czy co? Chyba komuś tu przydałby się wykład na temat prawidłowego sprawowania opieki nad dzieckiem.
     -A komuś o tym ,,jak przestać być zazdrosnym o swoją przyjaciółkę". - wtrąciła się Nicole - No już Nadia, mów co miałaś mówić, zanim ten głupek ci przerwał.
     -Chodzi o to, że już długo nie wraca i boję się, że znów się upije. Nie chcę się z nim  awanturować, ale jeśli tak będzie to będę musiała, bo obiecał mi, że dzisiaj nie będzie nic pił. A po za tym to martwię się o niego. Imprezy właśnie tak na niego działają.
     -Ej no, spokojnie. Jest mądry, a po za tym słucha się ciebie jak posłuszny piesek. To zostać z tobą do jego powrotu?
     -Nie, nie trzeba.
     -Ale na pewno?
     -No tak.
     -To jak coś dobrze wiesz, że jestem obok. Zostawię otwarte okno, jak coś to wejdziesz. Trzymaj się kochana. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i wyszła, a zaraz za nią poszedł Oliver.
Więc zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tym, jak będzie wyglądać moja rozmowa z Leondre, po jego przyjściu, ale ta myśl nie była zbyt ciekawa, więc zdecydowałam się na pójście spać.
     Obudziło mnie jakieś kołotanie obok schodów. Założyłam na siebie bluzę, bo spałam w samej bieliźnie i wybiegłam z pokoju. Widok, który ujrzałam przestraszył mnie, miałam ochotę zacząć krzyczeć. Chociaż...zawsze mogło być gorzej - pomyślałam. Stałam i patrzyłam się na całkowicie pijanego Leo, nieudolnie próbującego wspiąć się na schody. Z jego nosa spływała stróżka krwi i od razu mogłam domyśleć się, że z kimś się bił. Czułam się okropnie. Ja mu zaufałam, zapewniłam alibi przed mamą, a on tak mnie potraktował. Nagle niespodziewanie zaczęłam zanosić się płaczem i krzyczeć.
     -Dupek! Jesteś pierdolonym dupkiem. Jak mogłeś?! Obiecałeś. Cholera, obiecałeś!
     -Ciszej trochę. - wybełkotał chłopak. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ledwo mówił, a nie wspominam już o utrzymaniu się na nogach. W końcu po kilku nieudanych próbach stanął na nogach. - To nie moja wina. - zaczął się smętnie tłumaczyć - To oni. To oni dosypali mi jakieś gówno. - nie wiedziałam o co mu chodziło, ale nie miałam ochoty tego słuchać. Byłam wściekła. Tak bardzo, że nie mogłam tego opanować i nagle rzuciłam mu się na plecy uderzając o nie z całej siły pięściami. -Puść mnie! - krzyczał chłopak, zrzucił mnie ze swoich ramion, a ja uderzyłam go kilka razy w twarz i nagle stało się coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Nie ważne czy pijanym, czy nie. Po prostu Leo, mój Leo nigdy by tego nie zrobił. Ale tan nie był mój. Poczułam palący ból na moim policzku i jeszcze większy w sercu. On mnie uderzył. On mnie uderzył. On mnie uderzył. te słowa plątały się gdzieś w moim umyśle, ale ja nie chciałam ich do siebie przyjąć. Po prostu stałam jak głupia, próbując przyjąć do wiadomości co się właśnie stało. Nagle to wszystko stało się rzeczywistością. Miałam w dupie to, czy ktoś faktycznie podał mu jakiś narkotyk, czy nie. Liczyło się tylko to, co zrobił. Nie miałam ochoty już dłużej na niego patrzeć. Jak oparzona uciekłam z miejsca zdarzenia. Wpadłam do pokoju i wzięłam telefon oraz pierwsze ubrania, które wpadły mi w ręce. i w ciągu kilku sekund wybiegłam z domu. Biegłam ile sił przez miasto w samej bieliźnie i rozpiętej bluzie. Kiedy po około pięciu minutach dotarłam na stację kolejową pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki i szybko przebrałam się w strój.


 
 Wyszłam z toalety i usiadłam na przystanku, podkurczyłam nogi i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie chciałam tam wracać. Nie chciałam też widzieć się z Nicole czy Oliverem. Chciałam odpocząć i nie myśleć o tym wszystkim. Do głowy co chwilę przychodził mi pewien pomysł. Na początku go od siebie odganiałam, ale w końcu zadałam sobie pytanie: co mam do stracenia? Odchyliłam obudowę mojego telefonu i wyciągnęłam z pod niej pomiętą karteczkę. Siedziałam z nią, złożoną w moim ręku. Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się ją otworzyć bardzo zaryzykuję. Popatrzyłam się na nią, oglądałam ją z każdej strony, aż w końcu rozłożyłam ją.


4 komentarze:

  1. Mega <3 czekam na next'a. A w wolnej chwili zapraszam : http://zuzannawiktoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Robi się coraz ciekawiej. Czekam na nexta! <3

    OdpowiedzUsuń