wtorek, 19 lipca 2016

,,And this is end?''

Hejka! Najpierw chciałabym was bardzo przeprosić za moją, hmm dość długą nieobecność. To wszystko było spowodowane wszystkim po trochu, ale nie zakończyłam tego, ponieważ nie miałam pojęcia, czy będę chciała wrócić do pisania tego opowiadania. I dalej nie wiem.  Może napiszę tu w przyszłości drugie tyle rozdziałów, a moze wymyślę jakieś zakończenie? Mimo tak długiego czasu nadal nie potrafię określić.
Więc narazie chciałabym was zaprosić na drugie opowiadanie, które dzisiaj zaczęłam pisać. Będzie bardziej "dorosłe" i wydaje mi się, że powinno wam się spodobać. Zapraszam!! ⬇️
   
  Coming home| L.D               https://www.wattpad.com/story/78850160-coming-home-l-d

piątek, 6 maja 2016

,,Your heart is my home"

~31~
Środa, 7 kwiecień, 9:00
     Wyszłam z łazienki, przebrana w normalne ubrania. Złożyłam szpitalną koszulę i odłożyłam ją na łóżko.
      -To twój plecak? - zapytał Charlie, pokazując na leżący na szafce nocnej przedmiot.
      -Tak. - odpowiedziałam, a chłopak wziął go na plecy, chociaż nie wiem w sumie dlaczego, skoro był mały, lekki, więc jego ciężar chyba by mnie nie zabił. W każdym razie to były pierwsze słowa, które wymieniłam z Charliem, odkąd mnie tu zawieźli. Chociaż to już w sumie lepiej niż z Leondre, z którym w ogóle nie rozmawiałam.
Wyszłam ze szpitala i wsiadłam do samochodu blondyna, na tylne siedzenie.
     -Nie masz ochoty siedzieć z przodu? Zawsze wolałaś... - zaczął Charlie.
     -Nie, dzięki. Tu będę miała więcej miejsca. - odpowiedziałam, szczerze mówiąc wybrałam to miejsce, ponieważ nie miałam ochoty rozmawiać z nimi przez drogę.
     -Jak uważasz. Tutaj masz wodę. - powiedział i podał mi butelkę.
Kiedy ruszyliśmy ja odwróciłam głowę w stronę okna samochodu i oglądałam mijane przez nas widoki. Kontem oka zauważyłam, że Leondre zrobił to samo. Z jednej strony bardzo chciałam się do niego odezwać i go przytulić, a z drugiej nie miałam ochoty na jakąkolwiek konfrontację. 
     Jechaliśmy przez dziesięć godzin w całkowitej ciszy, aż zatrzymaliśmy się zaraz przez wjazdem do kanału La Manche. Usiadłam na brzegu fotela, a Charlie zmienił mi opatrunek.
     -Wiesz, że za niedługo będziesz musiała jechać na zdjęcie szyn?
     -Tak, tak.
     -No dobra, a teraz lecimy coś zjeść, jestem głodny jak cholera. Co powiecie na kebaba, hmm? - blondyn najwidoczniej starał się jak mógł, żeby rozluźnić atmosferę, ale dobrze  wiedział, że aktualnie to było mało możliwe.
     -Może być. - wymamrotał Leondre, a my udaliśmy się w kierunku jakiejś tureckiej knajpy.
     Po kilkudziesięciu minutach znów wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż.
     -Wiesz jaka jest oficjalna wersja twojego wypadku? - zapytał Charlie.
W tym momencie przypomniałam sobie o rodzicach, którzy pewnie po przyjeździe do domu odchodzili od zmysłów.
     -Niezbyt. - przyznałam.
     -Więc Nicole wmówiła twojej mamie, że jesteś na wycieczce szkolnej dla chętnych i coś tam źle zrobiłaś więc ci zabrali telefon. Ja jako nauczyciel zadzwoniłem wczoraj do niej i powiedziałem jej o tym, że rozcięłaś sobie głowę. Chciała tu jechać, ale upewniałem ją, że jesteś pod dobrą opieką.
     -Och, dziękuję. Chyba by zwariowała, gdyby dowiedziała się co się tak naprawdę stało.
     -Już kilkakrotnie powtarzała jaką to jest złą matką, że zapomniała o tej twojej wycieczce.
Roześmiałam się, Ona faktycznie była bardzo roztargniona, że tak łatwo uwierzyła w tą wycieczkę. Po chwili przypomniałam sobie o moich przyjaciołach. Byłam ciekawa co u Nicole i czy Oliver dowiedział się o tym, co się wydarzyło.
     -Powiedziałeś Oliverowi? - zapytałam blondyna.
     -Zna część prawdy.
     -Czyli którą?
     -Wie tylko tyle, że pokłóciłaś się z Leondre i wyjechałaś z przyjacielem. - na dźwięk tych słów Leo zacisnął pięść. Wolałam już się nie odzywać, żeby rozmowa nie zeszła na gorszy tor.
     Kiedy wjechaliśmy do naszego miasta zaczął boleć mnie brzuch ze zdenerwowania. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom wzięłam dwa głębokie oddechy i weszłam do środka. Mimo tego, że było po pierwszej w nocy moi rodzice czekali na nas pod drzwiami. Po przywitaniu się i kilkukrotnym zapewnianiu, że już czuję się dobrze moja mama zdecydowała, że powinna jutro ze mną zostać.
     -Przecież nie zostawię cię tak w domu samą. Możesz mieć jeszcze jakieś powikłania. Co jeśli stracisz przytomność? Ktoś powinien tu z tobą być. A po za tym czuję się winna, bo nawet o tym nie wiedziałam i...
     -Mamo, nie. - przerwałam jej - Ja nie zapomniałam i wiem, że jutro masz spotkanie z bardzo ważnym klientem i nie pozwolę ci żebyś to zmarnowała.
     -Nadia odwołam to, ty jesteś ważniejsza.
     -Ale ja się nie zgadzam. Nie chcę żebyś zmarnowała...
     -Ja z nią zostanę. - wtrącił się Leo. Jego prawdopodobnie pierwsze słowa, które dzisiaj wypowiedział to propozycja zostania ze mną? Co z tym chłopakiem jest nie tak?
     -Znaczy my zostaniemy. - poprawił go Charlie, który najwyraźniej dostrzegł przerażenie w moich oczach. Podziękowałam mu uśmiechem.
     -Och, ale czy to nie będzie dla was problem? Macie przecież szkołę i...
     -Proszę się nie martwić. - zapewnił blondyn moją mamę.
     -W takim razie bardzo wam dziękuję. Zaprowadzę was do pokoju dla gości, chyba, że ty Leondre wolisz...
     -Nie, nie. Pójdę z Charliem. - powiedział szybko, wiedząc co miała na myśli.
Ja tymczasem udałam się do swojej sypialni. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Czwartek, 8 kwiecień,  10:00
     Przeciągnęłam się w swoim łóżku i poczułam zapach smażonych naleśników. Pewnie Leondre je robił, bo to jego ulubione śniadanie i dobrze wiedział, że moje też. Usłyszałam także lejącą się wodę na górze, więc pewnie Charlie brał prysznic. Posiedziałam chwilę w pokoju, czekając aż blondyn wyjdzie z łazienki i zejdzie na dół, żeby uniknąć siedzenia samej z Leo. Po tym czasie weszłam do kuchni i przywitałam się z chłopakami.
     -Hejka.
     -Dzień dobry. Jak się spało? - zapytał Charlie.
     -Dobrze, chociaż nadal jestem trochę śpiąca. - odpowiedziałam.
     -Cóż, najwyżej odeśpisz po południu. - stwierdził.
W tym czasie Leondre podał mi talerz z dwoma puszystymi naleśnikami, polanymi syropem klonowym. Podziękowałam mu i natychmiast wzięłam się za jedzenie.
     -Są pyszne. - pochwaliłam chłopaka.
     -Dzięki. Mam wprawę. - powiedział i roześmiał się nieśmiało. Faktycznie, robił je przynajmniej dwa razy w tygodniu.
Przeszkadzało mi, że traktowaliśmy się, jakbyśmy się dopiero poznali. Albo w ogóle nie odzywaliśmy się do siebie albo mówiliśmy z powagą, uważając na każde słowo. Charlie chyba zauważył, że atmosfera się spięła, więc zaczął.
     -Nadia, może idź się ubrać, bo za chwilę powinienem zmienić ci opatrunek.
     -Och, tak. - odpowiedziałam i udałam się ponownie do swojego pokoju.
Weszłam do garderoby, wybrałam rzeczy, a następnie przebrałam się w nie.


     Spojrzałam się na toaletkę i stwierdziłam, że dzisiaj zrezygnuję z makijażu. Nagle mój telefon zawibrował. Przeczytałam wiadomość. To Nicole, która poprosiła o spotkanie, kiedy wróci ze szkoły. Było też kilka SMSów od Olivera z wczoraj i sprzed wczoraj, ale postanowiłam później się nimi zająć.
Po chwili do pokoju wszedł Charlie z Leo.
     -Gotowa? - zapytał blondyn.
     -Tak. - odpowiedziałam i siadłam na łóżku, a chłopak stojąc nade mną zaczął zmieniać mi opatrunek.
Leondre siadł na przeciwko nas, na krześle przy biurku, uważnie wpatrując się we mnie, ale nie odzywając się ani słowem.
Nagle zadzwonił telefon Charlsa.
     -Wyjdę, to ważne. - powiedział i zostawił nas samych. Siedzieliśmy, wymieniając spojrzenia, gdy nagle Leondre podszedł do mnie bliżej. Odruchowo wstałam, by być na równi ze swoim rozmówcą. Staliśmy tak blisko siebie, że nasze nosy praktycznie się stykały. Chłopak odgarnął mi kosmyk włosów - nie wiadomo dlaczego uwielbiał to robić - i położył mi rękę na policzku. Miałam ochotę płakać, bić go i całować. Moje uczucia były mocno niesprecyzowane. Nachylił się i szepnął do mojego ucha:
     -Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Wiem, że spieprzyłem sprawę.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Przełknęłam ślinę.
     -Ale pozwól mi być z tobą nadal, bo inaczej nie umiem normalnie funkcjonować. Bo jesteś moim domem Nadio, a ja twoim. Tworzymy całość i dobrze o tym wiesz.
Popatrzył się na mnie dużymi, brązowymi oczami. Widziałam w nich smutek i nadzieję. W tym momencie nie byłam na niego zła. Widziałam jego bezbronność i wiedziałam, że to teraz ja przejmuję sytuację. Zgadzałam się z każdą sylabą, która właśnie wydobyła się z jego ust. Jego pełnych ust. Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Jedyne, czego chciałam to go pocałować. Pragnęłam tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Przyłożyłam swoje usta do jego i złożyłam na nich pocałunek. Chłopak - z początku zdziwiony odpowiedział tym samym. Po chwili lekko popchnął mnie na ścianę i oparł się o nią dwoma rękami, zostawiając moją głowę pomiędzy jego ramionami. Zjeżdżając swoimi ustami z moich ust na moją szyję zaczął obsypywać ją pocałunkami.
     -Kocham cię. - powiedział w końcu.
     -Też cię kocham. - odpowiedziałam.
Chłopak podszedł do drzwi i zamknął je, żeby Charlie nie przyszedł za szybko. Położył się na łóżku, pociągnął mnie za sobą, a ja zrobiłam to samo. Złapałam do za rękę i przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.

     -Jeszcze raz tak bardzo cię przepraszam. To nie powinno się zdarzyć, ja... - zaczął Leondre.
     -Ale zdarzyło. - przerwałam mu - No cóż, tego co było nie zmienisz, ale ufam ci, że to nigdy więcej się nie powtórzy.
     -Oczywiście, że nie. Cholera, jestem tak wściekły ni siebie. Dobrze wiem, że to prze ze mnie masz tą ranę i wiem, że naraziłem cię na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
     -Nie chcę o tym rozmawiać. Zmieńmy temat.
     -Och, tak. To o czym?
     -Możesz mi opowiedzieć jakąś historie o sobie. Najlepiej sprzed naszego poznania. Uwielbiam ich słuchać.
     -Co tylko sobie życzysz. - powiedział i zaczął opowiadać mi historię poznania Charliego i co się wydarzyło w ich zespole po występie w Britain's Got Talent, a przed wydaniem piosenki Hopeful. 


poniedziałek, 2 maja 2016

Liebster Blog Award

LBA
Dziękuję za nominację Kamili, a tu macie link do jej bloga ----> http://bars-and-melody-bam.blogspot.com/
 
1. Czemu zaczęłaś pisać ff?
     Fan fiction zaczęłam pisać chyba dlatego, że od zawsze moją pasją było pisanie. Uwielbiałam przelewać słowa na papier. To mnie uspakajało i mogłam się przez chwilę zanurzyć w "fikcyjnym świecie". Więc zadałam sobie pytanie: dlaczego by tego nie pokazać? Może komuś spodoba się to co robię? Dlatego założyłam bloga. W sumie zaczęłam, pisać ff, kiedy sama żadnego nie przeczytałam, bo wzięłam się za ich czytanie dopiero po napisaniu jakiś dziesięciu rozdziałów.

2. Do której klasy idziesz po wakacjach?
     Do 2 gimnazjum.

3. Ulubiona piosenka?
     Ogólnie to jak chyba większość mam mnóstwo "sezonowych" ulubionych piosenek, które zmieniają się co około 2 miesiące, ale z takich utworów, które uwielbiam już ponad 2 lata to np.:
     * ,,Chandelier" - Sia
     *,,Give me love" - Ed Sheeran
     *,,Car radio" - Twenty One Pilots
i wiele innych

4. Masz jakiś idoli oprócz BAM?
     Tak - Ed Sheeran, Sia, 5SOS, Twenty One Pilots, Selena Gomez

5. Ulubiony film? Dlaczego?
     Spośród wielu, wielu świetnych filmów, które obejrzałam wybieram ,,3 metry nad niebem", który nie ważne który raz oglądam mam nadzieję, ze zakończenie będzie inne i zawsze płacze pod koniec.

6. Od kiedy jesteś Bambino?
     W czerwcu będzie rok.

7. Prowadzisz/prowadziłaś jeszcze jakiegoś bloga?
     Nie.

8. Ulubiony owoc?
     Arbuz i mango.

9. Masz jakieś rzeczy ze swoim idolem? Byłaś na YSoT?
     Nie mam żadnych rzeczy z idolem, tak, byłam na YSoT w Łodzi.

10. Słuchasz Radia Young Stars? Jeśli tak to od kiedy?
      Szczerze mówiąc słuchałam z dwa - trzy razy podczas audycji o BaM i tylko tyle.

Nominuję wszystkie osoby, które przeczytały tego posta. Możecie odpowiedzieć w komentarzu, albo w osobnym poście na blogu. Chętnie poczytam wasze odpowiedzi :))
Pytania:
     1. Gdzie planujesz zamieszkać w przyszłości, a może zamierzasz zostać tu, gdzie teraz?
     2. Czy przeczytałaś książkę, która w jakiś sposób wpłynęła na twoje życie? Jeśli tak to jaka i dlaczego?
     3. Ulubiony serial?
     4. Jak poznałaś BaM?
     5.Masz jakiś idoli oprócz BaM? Jak tak, to jakich?
     6. Ulubiony kolor?
     7. Jesteś osobą nieśmiałą, czy bardziej otwartą?
     8. Wymarzony zawód?
     9. Twoje hobby?
     10. Czy jakbyś dostała możliwość przeprowadzenia się do dowolnego miejsca na ziemi, ale mogłabyś wziąć tylko najbliższą rodzinę (rodzice, rodzeństwo) zgodziłabyś się? Uzasadnij swój wybór.


niedziela, 1 maja 2016

,,We are settling down, always on the move"

~30~
Poniedziałek, 5 kwiecień, 16:00
     Zamknęłam oczy żeby o tym wszystkim nie myśleć. Jednak, kiedy do moich uszu docierał głos kolejnych strzałów zaczęłam zanosić się płaczem. Nick ciągnął mnie mocno za rękę, co chwilę przyśpieszając tępo i poganiając również mnie. Starałam się nadążyć, ale po już kilku minutowym, bardzo szybkim biegu moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Chłopak zauważył co się ze mną dzieje i pomiędzy gwałtownymi oddechami powiedział:
     -Jeszcze chwilę...wytrzymaj jeszcze chwilę...zaraz dobiegniemy do takiej uliczki...tam nie powinni nas znaleźć...albo po prostu zajmie im to więcej czasu...
Nagle odbyła się kolejna seria strzałów. Były jeszcze głośniejsze od poprzednich, więc podejrzewałam, że są coraz bliżej. Chyba to samo odczuł również Nick, ponieważ zdecydowanie przyspieszył tępa i dociągnął mnie tak gwałtownie, że upadłam, uderzając głową o chodnik. Bolało jak cholera, ale adrenalina dodała mi siły, dlatego szybko wstałam i pobiegłam za chłopakiem.
     Miał racje. Po około dwóch minutach dotarliśmy do wąskiej uliczki, gdzie oboje oparliśmy się o ścianę budynku, aby złapać oddech.
     -Jesteś ranna. - powiedział cicho chłopak. Podszedł do mnie i wytarł swoją bluzką krew wypływającą z rany na moim czole. Jednak to nic nie pomagało. Było jej więcej i więcej.
     -Cholera. Powinnaś jechać do szpitala. Rana jest głęboka.
W tym momencie jednak nie koncentrowałam się na jego słowach tylko zastanawiałam się, dlaczego ci ludzie nas gonią. Nagle wszystko zaczęło mi się układać w całość.
     -Obiecałeś Nick. - powiedziałam z żalem.
Spojrzałam na mnie pytającym spojrzeniem. Najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi, albo po prostu wolał udawać, że nie wie.
     -Twoja podróż miała inne cele. Przyznaj się! Miałeś handlować narkotykami?! - krzyczałam ze łzami w oczach - Łatwa kasa, a do tego postanowiłeś sprowadzić sobie towarzystwo, żeby było ci raźniej, tak? I może potem miałeś jeszcze mnie w to wszystko wciągnąć? Jeżdżenie po Europie z dziewczyną, imprezy, seks i handel prochami. Przecież będzie fajnie. Tak to sobie wyobrażałeś, kiedy zaproponowałeś mi to wszystko? To był twój prawdziwy cel? A i rozumiem, że miałeś w dupie niebezpieczeństwo, bo przecież co ja cię obchodzę.
     -Kurwa, Nadia. To nie tak. Dobrze wiesz, że...
     -Że co? Nie pogrążaj się już, proszę.
     -Ale Nadia!
     -Zamknij się. Nie zamierzam cię słuchać.
Emocje wzięły nade mną górę i jak najszybciej zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.
     -Cholera, jesteś ranna! A po za tym oni.. - krzyczał, lecz kolejne słowa zaczęły być zamglone, ponieważ zbyt bardzo się już oddaliłam.
Po kilku minutach biegu wbiegłam do kolejnej uliczki, tym bardziej bliżej tej głównej. Usiadłam, upierając się o ścianę budynku. Po raz kolejny wybuchłam płaczem. Dlatego, że: było mi przykro z powodu Nicka, ponieważ naprawdę mu zaufałam, bałam się, że znowu przyjdzie tu jeden z tych gości i jeszcze mnie postrzeli, okropnie bolała mnie rana na głowie, tęskniłam za przyjaciółmi, rodziną i Leo, zostałam sama, ranna, w obcym mieście i kraju, bez pieniędzy i jakiegokolwiek środka transportu. Do tego moje samopoczucie z każdą minutą się pogarszało. W końcu po krótkim czasie zasnęłam, albo straciłam przytomność. Nie umiałam określić mojego stanu.

*Leondre*, w tym samym czasie
Od kilku godzin błądziliśmy po francuskiej autostradzie, z żałosną nadzieją na to, że jedno z dwojga uciekinierów do nas zadzwoni, albo zauważymy ich po drodze. Byłem już tak sfrustrowany tą całą sytuacją, że tylko czekałam aby się na kogoś rzucić. I pewnie nawet pobił bym się z Charliem, bo jest najbliżej mnie, ale świadomość, że mi pomaga trochę mnie uspokaja. To nie znaczy jednak, że nie pozwoliłem sobie na częste wygłaszanie złośliwych komentarzy w jego kierunku. Wiem, że się stara, ale fakt, że Nadia jest gdzieś z tym palantem, Nickiem i nie daje znaku życia mnie zbyt mocno denerwuje.
    
*Charlie*, w tym samym czasie
Miałem już dość Leondre, ale wiedziałem, że w sumie ma prawo do wściekania się na każdego. Postanowiłem skupić się na prowadzeniu i nie słuchać jego ciągłych jęków. Po chwili usłyszałam głos mojego przyjaciela, przecinający się z dźwiękiem dzwoniącego telefonu.
     -Ktoś do ciebie dzwoni. - rzuca, a kiedy widzi moją leniwą reakcję dodaje ostrym tonem - Odbierz.
     -A kto to? - pytam.
     -Zastrzeżony. - mówi. Słyszę w jego głosie nutę nadziei i robi mi się go szkoda. Wiem, że boi się o Nadie.
Odbieram telefon.
     -Słucham. - zaczynam.
     -Nadia powinna być niedaleko głównej ulicy w Narbonie. Radzę wam się pospieszyć, bo jest ranna, a w pobliżu rozgrywają się uliczne strzelaniny. - syknął ktoś przez telefon i od razu się rozłączył. Podejrzewam, że to Nick. Od razu robi mi się niedobrze, jak pomyślę jakim dupkiem trzeba być, żeby zostawić samą dziewczynę w obcym mieście, w dodatku ranną i narażaną na dodatkowe niebezpieczeństwo. W tym momencie ogarnął mnie strach. Bałem się, że coś się stało Nadii. Znaczy już się stało, ale boję się, że będzie jeszcze gorzej. I jak ja to powiem Leondre? Tak, dzwonił Nick i powiedział, że twoja dziewczyna jest sama, ranna i może zostać postrzelona. To wydawał się być niezbyt ciekawy scenariusz. Z całej siły wcisnąłem gaz i ruszyłem najszybciej, na ile tylko pozwalał silnik mojego samochodu.
     -Kto dzwonił? - zapytał Leo z wyraźnie wyczuwalnym napięciem w swoim głosie. Widział, że zaciskam mocno palce na kierownicy i gwałtownie przyspieszyłem.
     -Nikt ważny. - kłamię. Chociaż w sumie nie. Nick przecież nie jest osobą wartą uwagi.
     -Powiesz mi, kurwa? - krzyknął.
     -Nie. - odpowiedziałem ze spokojem.
W oczach Leondre jednocześnie można było dostrzec gniew, strach i smutek. W spontanicznym ruchu wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Samochód się zatrzymał.
     -Co ty do cholery zrobiłeś? Zatrzymałeś samochód na środku autostrady. Mogłeś spowodować wypadek! - zacząłem krzyczeć. Sięgnąłem ręką po kluczyki, które trzymał Leo, ale on szybko odsunął rękę.
     -Dam ci je jak powiesz z kim rozmawiałeś.
     -Z Nickiem. Ona jest w Narbonie, sama. - powiedziałem cicho.
     -Och. Wiesz coś więcej?
     -Jest ranna.
Kiedy to powiedziałem na twarzy Leondre zaczęła malować się mieszanina uczuć. Rozumiałem, że pewnie czuje ulgę, bo wiemy gdzie jest, ale strach, bo wie, ze jest w niebezpieczeństwie.
*Leondre*
Dwie godziny potem dojechaliśmy do Narbony. Słońce zbliżało się ku zachodowi, więc całe niebo było pomarańczowo różowe. Charlie wjechał na główną ulicę, a w sumie to był deptak i zaczęliśmy się rozglądać po bokach. Nagle chłopak skręcił w mniejszą alejkę i zatrzymał samochód. Wtedy ją zauważyłem siedziała oparta o ścianę, miała twarz schowaną w dłoniach. Podszedłem bliżej i wtedy zauważyłem, że jest nieprzytomna, a ze sporej rany na głowie sączy się krew. Ściągnąłem t-shirt i zabandażowałem jej nim czoło, usiłując powstrzymać krwawienie. Odgarnąłem jej włosy za ucho i cicho szepnąłem w jej kierunku.
     -Przepraszam.
Wziąłem ją na ręce i szybko zaniosłem do samochodu, gdzie czekał Charlie.
     -Jedziemy do szpitala. - powiedziałem.
Chłopak ruszył najszybciej jak umiał.
     -Jak z nią? - zapytał.
     -Jest nieprzytomna. Największym problemem jest zbyt duża utrata krwi. Jeśli szybko znajdzie się w szpitalu powinno być dobrze, przeprowadzą jej chyba transfuzję.
     -Och. - odpowiedział i jeszcze bardziej dodał gazu. Widocznie już zrozumiał, że jej życie zależy od szybkiego transportu do szpitala. Po tym powinno być już dobrze.
*Nadia*
Obudziłam się w szpitalnym łóżku, przebrana w niebieską koszulę nocną.
     -Jest tu ktoś? - zapytałam, że jakaś osoba za chwilę mi opowie co się właśnie wydarzyło.
     -Och już się obudziłaś. Jak się czujesz kochana? - zapytała miła pani, z szerokim uśmiechem na twarzy. Miała niewiele ponad trzydzieści lat i sądząc po stroju była tutaj pielęgniarką.
     -Dobrze, znaczy nie do końca. Boli mnie głowa, ale nie jest tak źle.
     -To dlatego, że jeszcze działają środki przeciwbólowe, potem jednak trochę się nacierpisz.
     -Mogłaby mi pani powiedzieć jak się tu znalazłam i co się stało? Mało co pamiętam od czasu kiedy, cóż przestałam być świadome tego co się dzieje.
     -Oczywiście moja droga. Zostałaś przywieziona tu przez jakiś dwóch chłopaków. Miałaś głęboką ranę i straciłaś sporo krwi, więc zostaliśmy zmuszeni do przeprowadzenia transfuzji bez zgody twojej rodziny, ale na szczęście wszystko potoczyło się dobrze. Potem zaszyliśmy ranę i nałożyliśmy opatrunek.
     -Och. -to tyle, ile byłam w stanie wyrzucić. Byłam zaskoczone, że to wszystko stało się bez mojej świadomości, ale jeszcze bardziej byłam ciekawa kto mnie tu przywiózł. - Czy ci chłopcy, którzy mnie tu przywieźli się przedstawili?
     -Jeden z ich. Jako Leondre, ale nazwisko wyleciało mi z głowy. Czy mam go zawołać?
     -A czeka tutaj?
     -Tak, siedział tu całą noc, ale ja niestety nie mogłam powiadomić go o stanie twojego zdrowia, bo nie wyraziłaś na to zgody. Takie prawo.
     -Całą noc? To która jest godzina?
     -Kilka minut po dziesiątej.
     -Och, proszę mu powiedzieć, że czuję się dobrze. I mu podziękować ode mnie, ale niech pani go na razie nie wpuszcza.
Kobieta pokiwała głową i wyszła na korytarz. Byłam wdzięczna Leo, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż byłam na niego zła i nie byłam gotowa na konfrontację. 



środa, 27 kwietnia 2016

,,We don't know where we're going, but we're not coming back"

~29~
Niedziela, 4 kwiecień, 18:00
     Wraz z Nickiem zdecydowaliśmy się na kolejny przystanek w naszej podróży. Paryż. Miasto świateł. Bo chyba tak mówią, co nie? Dla tak wielkiego miłośnika podróż, który mógłby całymi godzinami wpatrywać się w mapę świata i obmyślać wszystkie wycieczki, a w jedynych państwach w jakich był to w Polsce - gdzie mieszkał wcześniej i w Wielkiej Brytanii - gdzie mieszka teraz to niesamowite przeżycie. Czemu nie wyjeżdżaliśmy z rodziną za granicę, kiedy tam marzyłam aby zwiedzić świat? Nie chodziło o to, że nie mogliśmy sobie pozwolić, bo pieniędzy zawsze mieliśmy dużo, ale chodziło tu bardziej o obawy mojej mamy, jeśli chodzi o mojego młodszego brata, który z każdą zmianą klimatu chorował. A bez niego nie mogliśmy pojechać, bo rodzice mówili, że nie chcą mu sprawiać przykrości i tak dalej. Więc mamy czekać aż z tego wyrośnie. Osobiście wydaje mi się, że świat prędzej zwiedzę za dwa lata, kiedy wyjadę do college, bo dobrze znam organizacje moich rodziców. No nie ważne. Wjechaliśmy do Paryża. To miasto od razu wywarło na mnie ogromne wrażenie. Tak duża ilość osób, przemieszczających się po wielkich ulicach. Wszyscy jakby gdzieś się spieszyli, ale to nie było tak jak u nas, gdzie podczas pośpiechu ludzie czasami wychodzili z domu z elementem piżamy. Tutaj nawet wyjście do sklepu po bułki lub wyrzucenie śmieci wydawało się być przejściem po pokazie mody. Wyglądało to dość fajnie, ale mimo wszystko nie podobało mi się ich sztywne podejście.
    Nick zaparkował w jakiejś dzielnicy blisko centrum. Pierwsze co zrobił, to udał się ze mną do galerii handlowej. Faktycznie - zauważyłam - miałam na sobie te same ciuchy, co wczoraj w nocy, kiedy wybiegłam z domu i nie miałam żadnych innych na przebranie. Po godzinie łażenia po sklepach zdecydowałam się na jedną parę dżinsów, jedne shorty i dwie bluzki. Nick za mnie zapłacił i mimo, że nie miałam na to ochoty, to jednak miałam przy sobie tylko jednego funta, zwiniętego w tylnej kieszeni spodni. Po wyjściu z budynku chłopak zaciągnął mnie do sklepu przy jakiejś ruchliwej ulicy. Weszliśmy do środka, a kiedy ujrzałam jego wnętrze to jednocześnie poczułam przerażenie i podniecenie. Podłoga została wyłożona mięciutkim, białym dywanem, a na nim stały dwie, szeroko uśmiechnięte panie w takich samych strojach. Obok nich na wieszakach zostały powieszone ubrania, najczęściej sukienki.
     -W czym mogę pomóc? - zapytała jedna z nich po francusku.
     -Proszę się zająć moją przyjaciółką i wybrać jej coś ładnego. - odpowiedział Nick w tym samym języku, a po chwili, już po angielsku dodał - A, i żeby się panie dogadały radzę mówić po angielsku, bo inaczej nie zrozumie ani słowa. - po tych słowach uśmiechnął się do mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem. W sumie miał rację, uczyłam się hiszpańskiego, więc skąd miałam znać ich język?
Dwie kobiety podeszły do mnie, po czym uważnie obejrzały mnie od góry do dołu. Wybrały kilka sukienek, a ja każdą z nich przymierzyłam. Wszystkie były piękne, ale w jednej wyglądałam lepiej niż w reszcie i właśnie w tej zdecydowałam się pokazać Nickowi.

     -I jak? - zapytałam.
Chłopak podniósł głowę z nad telefonu i spojrzał na mnie.
     -Wyglądasz przepięknie. - powiedział ze zdumieniem. Uśmiechnęłam się - cieszyłam się, że mu się podoba. Poszłam w stronę przymierzalni, ale chłopak złapał mnie za rękę.
     -Zostaniesz w niej.
     -Ale Nick naprawdę nie...
     -Cicho. - przerwał mi chłopak - Kupuję ci ją i tyle, a ty nawet nie próbuj protestować, bo tylko mnie tym zdenerwujesz.
W tym momencie wiedziałam, że nawet jeśli miałabym się z nim kłócić o to przez całą noc to i tak chłopak postawi na swoim, więc odpuściłam.
     -No dobrze, ale i tak się przebiorę, po co mam w niej zostawać teraz?
     -Dlatego, że idziesz teraz ze mną do hotelu na kolację. - odpowiedział. Moje ciało przeszył dziwny dreszcz. Jego jedna połowa mówiła - to wszystko idzie za daleko, przystopuj zanim stracisz kontrolę, a druga, ta żądna przygód krzyczała - dziewczyno możesz iść na kolacje w jakiejś kilku gwiazdkowej restauracji z jednym z najprzystojniejszych chłopaków na ziemi, kiedy jedyna osoba, która może się z nim równać, jeśli chodzi o wygląd właśnie cię zraniła.
     -Hmm, wszystkie dziewczyny bierzesz na ten sklep i kolację? - powiedziałam, widząc, że chłopak dobrze zna się z pracownicami.
     -Tak, to mój sprawdzony sposób. - zażartował.
Urwałam metkę z sukienki i wyszłam ze sklepu wraz z chłopakiem.
     Podjechaliśmy pod jakiś luksusowy hotel. Weszliśmy do środka, a Nick zaprowadził mnie do znajdującej się tam restauracji. Usiedliśmy przy wcześniej zarezerwowanym stoliku, a kelner podał nam kartę dań. Zdecydowałam się na sałatkę z krewetkami i pieczywo czosnkowe. Nick zamówił spaghetti i jeszcze jakąś zupę krem. Kiedy czekaliśmy na swoje zamówienia postanowiłam ustalić coś z chłopakiem.
     -Nick, bo ta kolacja to...
     -Nie jestem taki naiwny Nadio. - oświadczył, przerywając mi.
     -Chyba nie do końca wiem, co masz na myśli.
     -Wiem co czujesz do Leo. To, że cię zranił nie znaczy, że przestałaś go kochać i doskonalę zdaję sobie z tego sprawę.
     -To dobrze. - potwierdziłam.
Chwilę potem do naszego stoliku przyszedł kelner, podając nam zamówione przez nas dania i oboje zajęliśmy się jedzeniem.

*Leondre*, w tym samym czasie
     Siedziałem w samochodzie z Charliem i oglądałem tylko kolejne znaki, które mówiły, że wjeżdżamy do jakiejś miejscowości lub z niej wyjeżdżamy. Niedawno wjechaliśmy do Francji i tu już oboje nie wiedzieliśmy, którędy powinniśmy się udać. Oczywiście obdzwoniłem wszystkich znajomych Nadii, tak samo jak zleciłem szukanie jej Danielowi, ale to wszystko poszło na marne.
     -Charlie, którędy zamierzasz jechać? - zapytałem się przyjaciela.
     -Dzwoniłeś do Olivera? To w końcu  jej najlepszy przyjaciel i... - chłopak zmienił temat.
     -Dobrze wiesz, że ona nic mu nie powiedziała, a jeśli on tylko dowie się, że zniknęła wpadnie w panikę. Nie chcę stawiać nad nim kolejnych problemów, a on będzie się tym strasznie zamartwiał. To dla jego dobra i tyle. To powiesz mi gdzie jedziemy, czy nie?
     -Nie jedziemy. - powiedział i skręcił samochodem w pobliski zajazd.
     -Zaraz, co?! Powiedziałeś, że mi pomożesz.
     -Pomogę, ale jest już po dwudziestej. Powinniśmy coś  zjeść i się wyspać, a po za tym i tak nie wiemy dokąd jechać i nie będziemy wiedzieć dopóki nie skontaktujemy się z Nickiem albo z Nadią.
     -Kiedy ostatni raz do niej dzwoniłem rozłączyła mnie, a potem wyłączyła telefon, a z nim nie ma absolutnego kontaktu, z tego, co wiem to nawet Nadii nie podał swojego numeru.  - stwierdziłem.
     -To trochę do dupy to wszystko. - powiedział chłopak wychodząc z samochodu - Jeśli jutro jej nie odnajdziemy to pojutrze dzwonimy na policje. Nie mamy innego wyjścia.
Ja także opuściłem pojazd. Razem z Charliem udałem się na kolacje do baru, a potem poszliśmy do pokoju w przydrożnym motelu.  Położyłem się w łóżku. Mimo, że nie widziałem się z Nadią w sumie jedną dobę, to cholernie za nią tęskniłem. Miałem złe przeczucia co do tego całego Nicka, tak samo jak do ich wspólnej podróży. Nie wierzyłem w czyste intencje tego chłopaka. Poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic, wróciłem do pokoju i poszedłem spać.


*Nadia*, 22:00
Po skończonej kolacji udaliśmy się da górę. Idąc długim korytarzem w poszukiwaniu pokoju modliłam się w duchu, aby zarezerwował dwa. Na szczęście tak się stało.
     -Proszę. - powiedział, wręczając mi kartę do drzwi mojego pokoju. - To do jutra. - pożegnał się po czym przytulił mnie i szepnął mi do ucha - Albo do wcześniej.
Odeszłam i weszłam do pokoju. W cale nie miałam ochoty widzieć się z nim wcześniej, szczególnie dobrze wiedząc, co on przez to rozumiał. Byłam zmęczona po tym długim dniu. Na nogach byłam już mniej więcej od trzeciej nad ranem. Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Od razu poczułam się lepiej. Niestety znów musiałam spać w samej bieliźnie, bo nie wpadłam na kupienie piżamy. Przynajmniej Nick wpadł na kupienie bielizny i z radością wybrał mi kilka par majtek na wcześniejszych zakupach. Włożyłam na siebie te rzeczy i w duchu miałam nadzieję, że chłopak nie będzie chciał złożyć mi wizyty z samego rana. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, aby zasnąć.
     Obudziły mnie czyjeś ręce, przeczesujące pasma moich włosów.
     -Leondre? - zapytałam praktycznie przez sen.
     -Ktoś fajniejszy. - usłyszałam znajomy głos. Odruchowo przykryłam się kołdrą.
     -Przepraszam, spałam jeszcze.
     -Ale za co? Za to, że mylisz mnie ze swoim chłopakiem? Oj tam, oj tam, chyba jakoś przeżyję.
     -Co tu robisz? - zapytałam z ciekawości - Jest dopiero - tu zerknęłam na zegarek w telefonie - szósta trzydzieści.
     -A myślisz, że na takich wyjazdach śpimy do dziewiątej? Ubieraj się, o siódmej masz być na śniadaniu.
     -Oho, i co jeszcze?
     -Wszystko co będę chciał i radzę ci już wstawać, bo jak nie to ja ci pomogę.
     -Dobre. - prychnęłam.
W tym czasie chłopak zciągnął ze mnie kołdrę i rzucił nią na drugo koniec pokoju. Dobrze wiedział, że nie zechcę paradować przed nim w samej bieliźnie i szybko wstanę, aby się nią okryć. I tak właśnie zrobiłam.
     -Idiota. - rzuciłam.
     -W takim razie najprzystojniejszy idiota na świecie.
     -I do tego skromny. - stwierdziłam.
     -A żebyś wiedziała.  - odpowiedział, po czym dodał - Za niecałe pół godziny widzimy się na dole. - po tych słowach wyszedł.
     Zaraz po śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakiejś godzinie jazdy chłopak odebrał telefon. Rozmawiał z kimś przez około pół godziny, ale bardzej zdziwiło mnie to, że mi mówił, że nikt nie może do niego dzwonić.
    -Ta osoba jakoś mogła się z tobą połączyć. - powiedziałam, kiedy on skończył rozmowę.
    -I tylko ona. - powiedział suchym tonem.
Przewróciłam oczami.
     -O co chodziło?
     -Zatrzymamy się jeszcze w jednym miejscu, na południu Francji. Muszę coś załatwić.
     -A co? - zapytałam się.
     -Żebyś ty tak ładnie chciała odpowiadać, jak wymagasz tego ode mnie. - powiedział, a ja postanowiłam nie drążyć tematu.
 
 
Poniedziałek, 5 kwiecień, 14:30
     Byłam już zmęczona po sześciogodzinnej podróży, więc ucieszyłam się, kiedy Nick zatrzymał samochód. Wysiadłam z niego i od razu poczułam gorące powietrze. Na zewnątrz było ponad 30C. Udaliśmy się wzdłuż dłużej ulicy. Rozmawialiśmy na różne tematy, a ja robiłam zdjęcia ciekawym budynkom. Na niektórych byłam także ja z Nickiem, najczęściej wygłupiając się. Po jakieś godzinie spaceru chłopak podszedł do bankomatu, aby wypłacić pieniądze. Dość dużo pieniędzy, bo korzystał z kilku kart kredytowych i wypłacał najwyższe banknoty w euro. Nie miałam pojęcia po co mu tyle tego. Nagle chłopak rozejrzał się wokół i jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Wyglądał tak, jakby coś go niepokoiło. Nagle usłyszałam polecenia, które mi wydawał.
     -Zdejmij plecak. - zrobiłam to, co mi kazał - Masz. - powiedział wręczając mi do ręki pieniądze - Włóż wszystkie do plecaka, tylko szybko.
Chłopak poczekał na ostatnią wypłatę i pomógł mi pakować je do środka.
     -Szybko, szybko. - pośpieszał mnie co chwilę.
Nie wiedziałam o co chodzi  i chyba właśnie dlatego postanowiłam uznać to wszystko za zupełnie normalne.
W nieoczekiwanej chwili chłopak złapał mnie za rękę i zaczął biec. Słyszałam pojedyncze przekleństwa, które cały czas wykrzykiwał. Wbiegliśmy do jakiejś wąziutkiej uliczki, która zdawała się być całkowicie opuszczona i w tym momencie usłyszałam pojedynczy, niepokojący dźwięk. Ale jednak przez to, że usłyszałam go tylko raz nie mogłam dokładnie stwierdzić, czy to jest to, do czego próbowałam to dopasować. Kiedy dźwięk się powtórzył, a potem jeszcze raz już byłam pewna. Usłyszałam za sobą dwukrotny strzał z broni palnej.


sobota, 23 kwietnia 2016

,,Can't describe how I feel inside" cz2

~28~
Niedziela, 4 kwiecień, 2:30 w nocy
     Po otworzeniu kartki moim oczom ukazały się drobne litery. Adres mailowy Nicka, który dał mi podczas naszego ostatniego spotkania. Przepisałam tekst do telefonu i napisałam wiadomość.

Propozycja w dalszym ciągu aktualna?
Siedziałam skulona, wpatrując się w ekran telefonu. Prawdopodobnie zauważy tę wiadomość dopiero rano, więc co ja zrobię do tego czasu? No nic. Postanowiłam siedzieć i czekać, a ku mojemu zdziwieniu odpowiedź przyszła szybko.
Dobrze wiesz, że dla ciebie zawsze. Wsiądź w pociąg, którego ostatnia stacja jest zaraz przed kanałem La Manche. Ja tam będę czekał i wyjedziemy z kraju.
Trochę się bałam. Poprawka. Bardzo się bałam. Mimo, że ufałam Nickowi, to jednak gdzieś z tyłu głowy pojawiał się niepokój. Czy nie bezpieczniej byłoby zostać tutaj? Oczywiście, ale czy to mi pomoże? To co zrobił Leo mnie zabolało i dopóki nie opuszczę tego miasta będzie bolało nadal. Zerknęłam na tablicę z przyjazdami pociągów. Udało mi się, bo na odpowiedni musiałam czekać tylko kilkanaście minut. Po tym czasie zobaczyłam niebiesko biały pojazd podjeżdżający do peronu.
Wsiadłam do środka. Oprócz mnie było może z pięć osób. Wyjęłam telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. 3:00 nad ranem. Zaczynałam robić się coraz bardziej senna. Nastawiłam budzik w telefonie na godzinę, o której powinnam wysiadać i zasnęłam. Obudził mnie dźwięk piosenki, ustawionej jako budzik. Rozejrzałam się dookoła. Na zewnątrz było już widno. Jeszcze raz zerknęłam na telefon. Była 6:30. Powinnam wysiadać na następnej stacji. Kiedy pociąg się zatrzymał wysiadłam z niego i rozejrzałam się po zupełnie obcym miejscu. Widziałam kilka osób z walizkami, wsiadających do pojazdu i chłopaka w bejsbolówce, który siedział ze spuszczoną głową. Poznałam, że to Nick. Podbiegłam do niego i od razu go przytuliłam, a on szybko odwzajemnił mój uścisk. Przeczesał palcami pasmo moich włosów i powiedział.
     -Tęskniłem mała.
Jeszcze mocniej wtuliłam się w niego, ponieważ ta cała sytuacja sprawiała, że ciągle chciało mi się płakać. Chłopak wytarł mi kciukiem łzę spływającą po policzku, co wcale nie ułatwiło sytuacji, ponieważ od razu przypomniał mi się Leondre, który zawsze tak robił. Nick pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu.
     -To jak? Jedziemy? - zapytał.
Pokiwałam głowom w odpowiedzi i wsiadłam do środka. Chłopak zrobił to samo, odpalił gaz, po czym ruszyliśmy.
     -Najpierw przejedziemy kanałem do Francji, póki jest mały ruch. Kiedy już z niego wyjedziemy wtedy zatrzymamy się coś zjeść, okej?
     -Dobrze.
     -Słuchaj, wiem, że pewnie jesteś głodna no ale niestety mam tylko wodę. - powiedział, sięgając ręką na tylne siedzenie i podając mi napój.
     -Dziękuję. - wzięłam łyka i odłożyłam butelkę.
     -Tak więc - zaczął - co ten dupek spieprzył?
     -Skąd wiesz, że się pokłóciłam z Leo?
     -Umówmy się, gdyby tak nie było to w życiu byś nie wyjechała, zostawiając go.
     -W sumie racja. - przyznałam.
     -To powiesz mi o co chodzi, czy nie? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
     -Wolałabym na razie o tym nie mówić.
     -Rozumiem, ale w razie czego to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, a jak będzie trzeba skopać mu dupę to już w szczególności.
Uśmiechnęłam się. Byłam już prawie pewna słuszności mojej decyzji o wyjeździe, ale jeszcze jedną rzecz musiałam wiedzieć, lecz postanowiłam, że zapytam się go o to później.
 

*Leondre*, w tym samym czasie
Obudziłem w domu Nadii, na kanapie w salonie. Okropnie bolała mnie głowa i nie mogłem nic sobie przypomnieć z wczorajszego wieczoru. Wstałem i poszedłem do kuchni, aby napić się wody. Pomyślałem, że przydałyby się jeszcze jakieś tabletki, bo długo nie wytrzymam z takim bólem. Zawołałem Nadie, żeby podała mi jakieś środki przeciwbólowe, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Postanowiłem pójść do jej pokoju, bo może była u siebie w łazience. Nagle zadałem sobie pytanie, dlaczego nie spałem u niej, tylko w jej salonie. Wszedłem do sypialni Nadii i ujrzałem kompletny bałagan. Porozrzucane ubrania. W tej chwili do głowy zaczęły przychodzić mi fragmenty wczorajszego wieczoru, które potem układały się w całość. Jednak nie mogłem w to uwierzyć, a raczej nie chciałem. Pobiegłem szybko do łazienki, mając nadzieję, że to wszystko okaże się snem, lecz niestety tak nie było. W lustrze ujrzałem moją rozciętą wargę i już dobrze wiedziałem, że to była prawda. Wybiegłem szybko z łazienki. Nie mogłem na siebie patrzeć. Jak ja w ogóle mogłem to zrobić? Jak mogłem ją uderzyć? Zbiegłem po schodach do salonu. Zacząłem krzyczeć. Nie miałem pojęcia co robić. Nie wiedziałem, gdzie ona mogła być. W końcu zdecydowałem się zadzwonić do Charliego. On potrafi jasno myśleć w każdej sytuacji.
Po jakiś trzydziestu minutach przyjaciel zjawił się w drzwiach. Zdyszany powiedział:
     -Szybko, wymień mi wszystkie miejsca, gdzie mogłaby być. i osoby, z którymi mogłaby przebywać.
     -Nicole, ale ona jest w Londynie, Oliver, ale jemu nie powiedziałaby co się stało. Daniel i Sophie też raczej nie. No do miejsc, to możliwe, że jest w swojej szkole tańca, albo... - i w tym momencie do głowy przyszła mi straszna wizja - Cholera! - krzyknąłem.
     -Co się stało?
     -Może być z Nickiem.
     -Kurwa. - zaklął Charlie - Gdzie by mogli być, jak myślisz?
     -On jej kiedyś proponował wyjazd do Lizbony...
     -Ale jak uważasz? Byłaby w stanie się na to zgodzić?
     -Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. W sytuacjach, kiedy jest zła lub jest jej przykro jest nieobliczalna.
Popatrzyłem na przyjaciela, widziałem, że się zastanawiał. W duchu modliłem się, żeby Nadii nie strzeliła do głowy żadna głupota. To, czy mi wybaczy było teraz na drugim miejscu. Najważniejsze dla mnie było, aby była bezpieczna.
     -To co robimy? - zapytałem się.
    -Jedziemy. - powiedział i pociągnął mnie w stronę samochodu. Wsiedliśmy do środka, Charlie odpalił gaz i ruszyliśmy.
    -Ale gdzie dokładnie się kierujemy? Masz jakiś plan?
    -Dzwoń do Daniela i Sophie. Mają obszukać wszystkie miejsca, gdzie mogłaby być. My załóżmy, że wyjechała z Nickiem, przejedziemy kanałem do Francji. Jeśli by razem jechali to na sto procent wybiorą tą drogę. Jeśli już tam dojedziemy to nie wiadomo którędy pojadą, ale w razie co będziemy ich bliżej. Spróbujemy się skontaktować z Nadią i Nickiem, chodź wydaje mi się, że to będzie mało możliwe.
Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer do Daniela. Byłem wdzięczny Charliemu za tą organizację pracy i za to, że kiedy ja jestem już zrezygnowany on przychodzi z mnóstwem pomysłów.

*Nadia*, 9:30
Wyjechaliśmy z kanału, wjechaliśmy do Francji i zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Wysiadłam z samochodu, a zaraz za mną Nick. Poszliśmy do baru, aby zjeść śniadanie. Usiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy zamówienia.
     -Ej, mała, ale nie zamartwiaj się tak nim. - powiedział Nick, widząc moją smutną minę.
     -W sumie to łatwo ci mówić. Sam nigdy nie miałeś tego typu problemów.
     -Tak myślisz?
     -A jak jest?
     -Moja dziewczyna, z którą chodziłem dwa lata popełniła samobójstwo. - powiedział, uśmiechnął się z żalem i wziął łyka wody.
 
    
     -Przepraszam, nie wiedziałam.
     -Nic się nie stało, dawna sprawa.
     -Kiedy zmarła?
     -Rok temu. W sumie jakieś pół roku temu okazało się, że jej przyjaciółka znalazła jej list pożegnalny, w którym ponoć zawarła fragment przeznaczony dla mnie, ale nie przekazała mi tego, będąc do dzisiaj przekonana, że to przeze mnie się zabiła. No ale cóż, bywa.
     -Nie sprawiasz wrażenia poruszonego.
     -Wydaje mi się, że ludzie po pewnym czasie przyzwyczajają się do pewnych spraw.
     -Ale ją kochałeś...
     -Tak, w końcu bez powodu z nią nie byłem.
     -Jak miała na imię?
     -Amy. - widząc moją minę szybko dodał - I chyba mogłem tego nie mówić.
Amy to dawna przyjaciółka Nicole, która wcześniej mieszkała w moim domu.
     -Czy spotkanie w parku było przypadkowe? I czy znałeś mnie zanim ja cię poznałam? - zapytałam.
     -Musiałem poznać osobę, która teraz mieszka tam gdzie ona, ale jeszcze bardziej musiałem dostać się do tego domu.
     -Dlaczego?
     -W tedy jeszcze nie wiedziałem, że ktoś znalazł ten list, a wiedziałem, że nie odeszłaby bez pożegnania.
Przypomniało mi się, jak Nick podczas pierwszej wizyty wypytywał się mnie, czy podczas przeprowadzki czegoś nie znalazłam, tak samo jak dokładnie oglądał każdy kąt.
    -Czy jesteś tu teraz ze mną ze względu na...
    -Absolutnie nie. - przerwał mi chłopak - Już o niej zapomniałem, a jestem teraz tu z tobą wyłącznie
ze względu na ciebie.
    -Zdobędę dla ciebie ten list. - powiedziałam.
W tym samym czasie kelnerka przyniosła do stołu zamówione przez nas jedzenie. Po skończonym posiłku ja poszłam do toalety, a Nick wyszedł zapalić papierosa. Kiedy wróciłam postanowiłam się jeszcze upewnić, zanim pojadę z nim dalej.
    -Nick?
    -Hmm?
    -Czy ta podróż nie ma innego celu po za zwiedzaniem różnych krajów i oderwaniem się od rzeczywistości?
    -Nie ma.
    -Obiecujesz?
O ile mi się wydawało chłopak przełknął ślinę, ale przyznał.
    -Obiecuję.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Usłyszałam dzwonek telefonu i zerknęłam na ekran, na którym wyświetliły się litery "Devries". Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon.
 
Witajcie kochani! W rozdziale pojawiło się zmienienie osoby mówiącej i chciałam was powiadomić, że takie zmiany będą czasami występować, kiedy równie ważne będzie to, co się działo w miejscu, gdzie nie było Nadii. Czyli np. przez jeszcze jeden - dwa rozdziały i kiedyś w przyszłości.
I dajcie znać, co sądzicie o rozwoju wydarzeń! xx




poniedziałek, 18 kwietnia 2016

,,Can't describe how I feel inside"

~27~
Sobota, 3 kwiecień, 21:00 *dwa tygodnie później*
     Wraz z Nicole leżałam na kanapie w moim salonie. Czekałyśmy aż Leondre przyjdzie z imprezy i oglądałyśmy jakiś dramat, wybrany przez moją przyjaciółkę. W sumie film był nudny, więc cały seans przegadałyśmy.
     -Nadia? - zaczęła dziewczyna.
     -Hmm?
     -Bo wiesz, ostatnio widziałam się z Oliverem no nie?
     -Przecież się przyjaźnicie, to chyba normalne, że się z nim widziałaś. - odpowiedziałam, zajęta wyszukiwaniem rozdwojonych końcówek w moich włosach.
     -Oj, wiesz o co chodzi. W każdym razie poprosił mnie, żebym cię o coś podpytała. Znaczy miałam nie mówić, że to on prosił, ale przecież i tak byś się domyśliła.
     -No tak, pewnie chce poderwać jakiegoś chłopaka. No to nie dziwię mu się, że mnie o to prosi.
     -Przestań robić sobie co chwilę żarty. To ja tutaj jestem tą zabawną, co nie? - dodała moja przyjaciółka z uśmiechem.
     -Ta, faktycznie. - powiedziałam z sarkastycznym akcentem i od razu poczułam na swoim ramieniu poduszkę, którą uderzyła mnie Nicole.
    -Dobra, pozwolisz mi wrócić do mówienia, czy nie zamierzasz mnie słuchać?
    -Naturalnie, że pozwolę. Przecież czekałam na tą twoją przemowę całe swoje życie. - wypaliłam.
    -Głupia. - usłyszałam głos dziewczyny i zaraz potem poczułam kolejne uderzenie poduszki, wymierzone w moją stronę.
    -No dobra, mów już, bo jestem ciekawa o co chodzi.
    -Na prawdę? Pozwolisz mi dostąpić tego zaszczytu?
    -No jak tak bardzo chcesz.
    -Dobra, wiem, że to może się wydawać trochę głupie, ale to on wymyślił nie ja. Widzisz, chodzi o to, że Oliver powiedział mi, że jesteś jego najlepszą przyjaciółką i boi się, że jak jeszcze bardziej będziesz wchodzić w coraz głębszą relację z Leondre, to będziesz się coraz bardziej od niego oddalać, aż w końcu on cię straci. Wiem, że to raczej niemożliwe, no ale on prosił mnie, żebym podpytała się ciebie, czy tak mogłoby się stać. Rozumiesz, że on cię uwielbia i nie chce, żeby coś się zmieniało.
    -No tak, rozumiem, ale powiedz mu od razu, że tak się nigdy nie stanie i w sumie to jest mi bardzo przykro, że pomyślał, że coś takiego w ogóle mogłoby mieć miejsce. Kocham was najbardziej na świecie i moja relacja z Leondre tego nie zmieni. - powiedziałam, po czym z całej siły przytuliłam przyjaciółkę.
    -Też cię kocham. - odpowiedziała i odwzajemniła uścisk.
    -Która jest godzina? - zapytałam się.
    -21:30, a co?
    -Podaj mi telefon, zadzwonimy do Olivera. Przecież nie możemy dopuścić do tego, że jak my jesteśmy razem to on będzie siedział w pomu i pisał z jakimiś gejami, którzy nawet nie mogą zrozumieć prostego sarkazmu.
    -Masz rację, ostatnio ich widziałam i o to nie jest odpowiednie towarzystwo dla Olivera, jego poczucie humoru się przy nich marnuje. - przyznała Nicole.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam po przyjaciela. Nie musiałyśmy długo czekać, a on już zjawił się w drzwiach.
     -A jednak się za nami stęskniłeś, co? - powiedziałam na przywitanie.
     -Uroczyście tu i teraz powierzam ci zadanie znalezienia mi chłopaka, bo ja jak na razie trafiam na samych idiotów i to mnie dobija. Tak w ogóle to dzięki, że zadzwoniłaś, bo mogłem wreszcie się z tego wyrwać. A teraz mogę spędzić czas z moimi księżniczkami. - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
     -Ale mam nadzieję, że wziąłeś coś do jedzenia. Bo wiesz, tak za darmo to nie wpuszczamy. - wtrąciła się Nicole.
     -Jak będziecie grzeczne to pozwolę wam pożywić się aurą mojej zajebistości. - odparł chłopak.
Poszliśmy do mojego pokoju. Ja z Nicole siadłam na moim łóżku, a Oliver usiadł na krzesełku przy biurku. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Co nam się ostatnio przytrafiło, obgadywaliśmy puste laski z naszej szkoły i inne podobne. W końcu, po dwóch godzinach Oliver wstał i powiedział:
     -Nadia ja już muszę iść, okej? Jest po dwunastej, a i tak dojdę późno do domu.
     -Dobrze, rozumiem.
     -To ja też w sumie będę się zbierać. - wtrąciła Nicole. Jutro rano jadę z mamą do Londynu, chciałabym się przed tym wyspać.
     -No oki. - odpowiedziałam, chyba trochę smutnym głosem, sądząc po późniejszej reakcji mojej przyjaciółki.
     -Ej, wszystko w porządku?
     -Tak, tak. - powiedziałam szybko.
     -Cholera, ja też widzę, że coś jest nie tak. Nas nie oszukasz Nadia. - zaczął Oliver.
     -Po prostu Leondre miał wrócić już godzinę temu i...
     -A z jakiej racji on ma teraz u ciebie spać? Nie ma swojego domu, czy jak? - przerwał mi oburzony przyjaciel, który bardziej niż moja mama pilnował, aby moje kontakty z Leo nie weszły za blisko.
     -Bo na ostatniej imprezie trochę przesadził i jego mama dała mu szlaban, ale na tą akurat bardzo chciał iść, więc powiedział jej, że idzie po prostu do mnie na noc.
     -A ona tak zwyczajnie pozwala mu spać u swojej dziewczyny, nie wie ile wy macie lat, czy co? Chyba komuś tu przydałby się wykład na temat prawidłowego sprawowania opieki nad dzieckiem.
     -A komuś o tym ,,jak przestać być zazdrosnym o swoją przyjaciółkę". - wtrąciła się Nicole - No już Nadia, mów co miałaś mówić, zanim ten głupek ci przerwał.
     -Chodzi o to, że już długo nie wraca i boję się, że znów się upije. Nie chcę się z nim  awanturować, ale jeśli tak będzie to będę musiała, bo obiecał mi, że dzisiaj nie będzie nic pił. A po za tym to martwię się o niego. Imprezy właśnie tak na niego działają.
     -Ej no, spokojnie. Jest mądry, a po za tym słucha się ciebie jak posłuszny piesek. To zostać z tobą do jego powrotu?
     -Nie, nie trzeba.
     -Ale na pewno?
     -No tak.
     -To jak coś dobrze wiesz, że jestem obok. Zostawię otwarte okno, jak coś to wejdziesz. Trzymaj się kochana. - powiedziała, pocałowała mnie w policzek i wyszła, a zaraz za nią poszedł Oliver.
Więc zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tym, jak będzie wyglądać moja rozmowa z Leondre, po jego przyjściu, ale ta myśl nie była zbyt ciekawa, więc zdecydowałam się na pójście spać.
     Obudziło mnie jakieś kołotanie obok schodów. Założyłam na siebie bluzę, bo spałam w samej bieliźnie i wybiegłam z pokoju. Widok, który ujrzałam przestraszył mnie, miałam ochotę zacząć krzyczeć. Chociaż...zawsze mogło być gorzej - pomyślałam. Stałam i patrzyłam się na całkowicie pijanego Leo, nieudolnie próbującego wspiąć się na schody. Z jego nosa spływała stróżka krwi i od razu mogłam domyśleć się, że z kimś się bił. Czułam się okropnie. Ja mu zaufałam, zapewniłam alibi przed mamą, a on tak mnie potraktował. Nagle niespodziewanie zaczęłam zanosić się płaczem i krzyczeć.
     -Dupek! Jesteś pierdolonym dupkiem. Jak mogłeś?! Obiecałeś. Cholera, obiecałeś!
     -Ciszej trochę. - wybełkotał chłopak. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ledwo mówił, a nie wspominam już o utrzymaniu się na nogach. W końcu po kilku nieudanych próbach stanął na nogach. - To nie moja wina. - zaczął się smętnie tłumaczyć - To oni. To oni dosypali mi jakieś gówno. - nie wiedziałam o co mu chodziło, ale nie miałam ochoty tego słuchać. Byłam wściekła. Tak bardzo, że nie mogłam tego opanować i nagle rzuciłam mu się na plecy uderzając o nie z całej siły pięściami. -Puść mnie! - krzyczał chłopak, zrzucił mnie ze swoich ramion, a ja uderzyłam go kilka razy w twarz i nagle stało się coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Nie ważne czy pijanym, czy nie. Po prostu Leo, mój Leo nigdy by tego nie zrobił. Ale tan nie był mój. Poczułam palący ból na moim policzku i jeszcze większy w sercu. On mnie uderzył. On mnie uderzył. On mnie uderzył. te słowa plątały się gdzieś w moim umyśle, ale ja nie chciałam ich do siebie przyjąć. Po prostu stałam jak głupia, próbując przyjąć do wiadomości co się właśnie stało. Nagle to wszystko stało się rzeczywistością. Miałam w dupie to, czy ktoś faktycznie podał mu jakiś narkotyk, czy nie. Liczyło się tylko to, co zrobił. Nie miałam ochoty już dłużej na niego patrzeć. Jak oparzona uciekłam z miejsca zdarzenia. Wpadłam do pokoju i wzięłam telefon oraz pierwsze ubrania, które wpadły mi w ręce. i w ciągu kilku sekund wybiegłam z domu. Biegłam ile sił przez miasto w samej bieliźnie i rozpiętej bluzie. Kiedy po około pięciu minutach dotarłam na stację kolejową pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki i szybko przebrałam się w strój.


 
 Wyszłam z toalety i usiadłam na przystanku, podkurczyłam nogi i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie chciałam tam wracać. Nie chciałam też widzieć się z Nicole czy Oliverem. Chciałam odpocząć i nie myśleć o tym wszystkim. Do głowy co chwilę przychodził mi pewien pomysł. Na początku go od siebie odganiałam, ale w końcu zadałam sobie pytanie: co mam do stracenia? Odchyliłam obudowę mojego telefonu i wyciągnęłam z pod niej pomiętą karteczkę. Siedziałam z nią, złożoną w moim ręku. Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się ją otworzyć bardzo zaryzykuję. Popatrzyłam się na nią, oglądałam ją z każdej strony, aż w końcu rozłożyłam ją.