niedziela, 6 marca 2016

,,I'll be missing you"

~20~
Poniedziałek, 17 grudzień, 14:30 *dwa tygodnie później*
     Siedziałem na angielskim, bez przerwy wpatrując się w okno. Po lekcji miałam się spotkać z Leondre, który był w trasie od dwóch tygodni. Bardzo się za nim stęskniłam. Podczas jego nieobecności spędziłam także mnóstwo czasu z Nickiem i w sumie bardzo go polubiłam. Ale Leo jest niezastąpiony. Zerknęłam szybko na zegarek w telefonie. Lekcja zbliżała się ku końcowi. Po chwili podniosłam się i wyszłam z sali. Wsiadłam w autobus i wróciłam szybko do domu. Tam przebrałam się.
Wzięłam łyka wody i zobaczyłam otwierające się drzwi. Od razu rzuciłam się na Leo stojącego w nich. Przytuliłam chłopaka i objęłam go nogami w biodrach. On złożył na moich ustach pocałunek.
     -Tak cholernie tęskniłem. - powiedział.
     -Ja też. - odpowiedziałam odrywając się od niego - I jak Ci minęła podróż.
     -Okej. Nie było dużego ruchu.
     -Chcesz się czegoś napić, czy zjeść?
     -W sumie nie. Po drodze zatrzymaliśmy się w restauracji.
     -No dobra. To chodźmy do mnie.
Poszliśmy do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Leondre zrobił to samo.
     -Nadia? - zaczął.
     -Tak?
     -Co to za chłopak? - powiedział pokazując mi telefon ze zdjęciem, na którym było widać mnie i Nicka. Cholera, jeszcze było zrobione tak, jakbyśmy byli razem.
     -Skąd masz to zdjęcie? - zapytałam z ciekawości.
     -Jakieś bambinos wrzucały na twittera. Pisały, że mnie z nim zdradzasz, że nie jesteśmy razem i różne takie.
     -Chyba im nie wierzysz?
     -No nie, ale..
     -Ale co? Jestem osobą rozpoznawalną. To chyba normalne, że powstają na mój temat jakieś plotki.
     -Tak, ale cholera, odpowiesz mi w końcu kto to jest? - powiedział zdecydowanie głośniejszym tonem.
     -To Nick, poznałam go przez przypadek. Byłam z nim w Poole, spędziłam z nim trochę czasu przez te dwa tygodnie.  I tyle. Nic więcej.
     -Naprawdę?
     -No tak. Jest mi przykro, że tak mi nie wierzyłeś.
     -Dobrze wiesz, ze to wszystko nie tak. Po prostu jestem przewrażliwiony, okej?  - chłopak przytulił mnie.
     -Niech Ci będzie. - powiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem gadając i oglądając filmy.
 
Piątek, 22 grudzień, 14:30
     Wróciłam do domu i postanowiłam się przebrać. Wychodziłam na miasto z Nicole, Oliverem, Danielem, Sophie i Leondre. Zerknęłam w stronę leżącego na półce telefonu. Przyszła jakaś wiadomość, ale to był Oliver. Nie wiadomo dlaczego, ale liczyłam na Nicka. Od tych dwóch tygodni, w które spędziliśmy każdą wolną minutę razem nie miałam pojęcia, czemu w ogóle się nie odzywał. Było mi przykro, ponieważ zdążyłam się z nim zżyć. No tak Nadia, taki los ludzi, którzy zbyt szybko się przywiązują. Dobra, nieważnie. Może odezwie się jutro, a może już nigdy nie zamienimy ze sobą ani słowa.
Weszłam do garderoby i wybrałam ubrania.
 
 
Weszłam do kuchni i napiłam się wody. Po chwili wyszłam, spotkałam się z Nicole pod jej domem, a zaraz doszła do nas reszta osób.
     -Hej królewna. - powiedział Oliver, całując mnie w policzek na powitanie.
     -Mhmm, cześć magiczna wróżko. - odpowiedziałam.
     -Oho, podoba mi się. Możesz mnie tak nazywać. - stwierdził chłopak.
Doszedł do mnie Leondre, składając na moich ustach pocałunek. Postanowiliśmy się przejść na plażę, jak robiliśmy to zazwyczaj. Znaleźliśmy jakieś ustronne miejsce i siedliśmy. Daniel wyjął paczkę Marlboro i zapalił.
     -Uzależniony. - prychnęłam. Daniel palił już czasami przy nas, ale teraz zaczynał robić to częściej.
Wyciągnął rękę z papierosami w naszym kierunku.
     -Nie, dzięki. - powiedziałam.
     -I tak bym Ci nie dał. Leondre by mnie zabił. - skomentował.
Po papierosa zgłosiła się Nicole i Leo.
     -Nie wiedziałam, że palisz. - powiedziałam w stronę mojego chłopaka.
     -Czasami się zdarzy.
     -Yhmm. - wydałam z siebie ironiczny dźwięk.
W naszym kierunku zaczęła się zbliżać grupka jakiś osób. Po chwili rozpoznałam w nich znajomych Nicole.
     -A wy co tutaj robicie? - zapytał jakiś brunet.
     -No siedzimy, jak widać chyba. - odezwał się Oliver.
     -Ej to chodźcie z nami. Cody organizuje imprezę przy starym tartaku.
Cody był popularny u nas w szkole, ale bardziej z tej złej strony. Nie zdał dwa razy i ma za sobą pobyt w poprawczaku. Super materiał na nowe znajomości.
     -W sumie czemu nie. - powiedział Leo.
     -A ty od kiedy taki chętny na zjazd ćpunów? - zapytałam.
     -Od dzisiaj. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę grupki.
W końcu wszystko skończyło się tak, że wylądowaliśmy na starym tartaku jako jedyni trzeźwi ludzie. Chłopaki, chyba w celu przypasowania się do grupy zaczęli robić wszystko by skończyć jak reszta. Ja siadłam z boku wraz z Sophie i Nicole z czerwonym kubkiem w ręce przyglądając się różnym osobą i co jakiś czas odpędzając od siebie napalonych kolesi. Czas, nie wiadomo kiedy minął bardzo szybko. Nim się obejrzałam było zaraz przed północą. Przeszłam się dalej w celu poszukiwania Leondre. Po jakiś dziesięciu minutach odnalazłam bruneta w samym środku nawalonego towarzystwa, z nim na czele.
     -Dzień dobry kochanie. - powiedziałam biorąc jego twarz w dłonie.
     -Ale mamo ja nie chcę iść do tego zasranego przedszkola. - usłyszałam z ust chłopaka. Aha, więc to jest pijany Leo.
     -No już maluszku, nie pójdziesz. - powiedziałam trochę robiąc sobie z niego żarty. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku domu. Po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że jest za dlatego i nie dam z nim rady. Wybrałam numer Charliego.
     -Halo? - usłyszałam zaspany głos w słuchawce.
     -Yyy Charls, nie miał byś nic przeciwko nocnej przejażdżce? - zaczęłam.
     -To gdzie mam być? - zapytał chłopak, najwyraźniej oczekując ode mnie konkretów.
     -Stary tartak, Port Talbot.
     -Będę za pół godziny. - powiedział i rozłączył się.
Ułożyłam Leo na jakiś deskach, a sama usiadłam obok niego. Nie rozmawiałam już z nim. Nie miałam ochoty słuchać jego bełkotu.
 Kiedy po jakimś czasie przyjechał po nas Charlie szybko wsiadłam do samochodu, a on zajął się Leo.
      -Co wy robiliście? On pierwszy raz się upił. - zaczął Charlie, kiedy już jechaliśmy samochodem.
      -To jego zapytaj. Nie moja wina, że chciał zabawić się ze ćpunami.
Kiedy dojechaliśmy do mnie Charls zaprowadził Leondre do jakiejś sypialni na górze. Następnie zszedł do mnie.
      -Coś jeszcze? Mogę Ci w czymś pomóc?
      -Nie. Możesz już jechać i wielki dzięki, że w ogóle przyjechałeś.
      -Nie ma sprawy. - powiedział po czym udał się w kierunku drzwi, ale chyba sobie coś przypomniał, bo zawrócił i zaczął - Nadia?
      -Tak?
      -Znów jestem z Chloe.
      -Naprawdę? O jeju to wspaniale.
      -Nie, na niby.
      -Złapałeś mnie na tym samym, na czym ja zawsze łapię was. - powiedziałam z uśmiechem.
      -No widzisz, nie zawsze jesteś górą. - odpowiedział Charlie, śmiejąc się.
  
Kochani! Chciałabym was bardzo przeprosić za dzisiejszy rozdział. Nie dość, że pojawił się później niż miał to jest krótki i niezbyt ciekawy. Ale kompletnie nie miałam na niego pomysłu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
 
 




4 komentarze:

  1. Super!
    Leo ty ćpunie!
    Czekam na nexta!
    Zapraszam
    http://mylifeisbrytalbam.blogspot.com
    Paa!
    ~A

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Leo ty ćpunie!
    Czekam na nexta!
    Zapraszam
    http://mylifeisbrytalbam.blogspot.com
    Paa!
    ~A

    OdpowiedzUsuń
  3. Supi dupi xd
    Leło ćpun hhahaha
    Ja CHCE juz rozdział
    Rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, rozumiem, ale mam cały tydzień zawalony sprawdzianami i kartkówkami :')
      Postaram się w piątek ♥

      Usuń