niedziela, 28 lutego 2016

,,People call me crazy, crazy for you baby''

~18~
Niedziela, 28 październik, 13:00
     Ponownie się obudziłam. Ze snu wyrwał mnie dźwięk słów Charliego.
     -Masz może ochotę coś zjeść? - zapytał zaspanym głosem.
     -Nie, dzięki. Niespecjalnie.
Chłopak usiadł na rogu łóżka. Wyjął telefon.
     -Wydaje mi się, że będę musiał powiadomić o naszym małym wypadku Leondre. Obudził mnie Twój telefon. Masz chyba z trzydzieści nieodebranych połączeń od niego i kilka od Nicole.
     -O nie, on mnie zabije.
     -Ciebie raczej nie zabije tylko najpierw zagłaska Cię, co chwile pytając się Ciebie, czy wszystko w porządku, wyręczając Cię we wszystkich rzeczach i tak dalej, a potem zagada słowami "a nie mówiłem". Ale jeśli chodzi o tych dupków to bym się obawiał. - stwierdził.
     -Nie, jeszcze nie dzwoń do niego. Muszę..
     -Nic nie musisz. Jeśli teraz do niego nie zadzwonię, to on zadzwoni, ale na policję, bo na pewno będzie chciał zacząć Cię szukać. Nie chce być oskarżony o Twoje uprowadzenie.
     -W sumie masz rację. Nie chcę żeby tak się martwił.
Charlie wybrał numer Leo, a ten odebrał już po jednym sygnale.
     -[***]
     -Spokojnie.
     -[***]
     -Jest razem ze mną. Bezpieczna. Nie martw się.
Chłopaki prowadzili ze sobą jeszcze długą rozmowę. Najpierw przez głośnik telefonu przebijały się krzyki  i przekleństwa Leo. Chyba był zły, ze Charlie od razu do niego nie zadzwonił, ale potem on wytłumaczył mu całą sytuację, a krzyki ucichły. Po jakiś piętnastu minutach dostałam do ręki telefon.
     -Nadia! Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Bardzo się o Ciebie martwiłem.
     -Jest lepiej. Nadal boli mnie głowa i jestem trochę słaba, ale jest okej. Miałam szczęście, że trafiłam na Charliego. Gdyby nie on to wszystko mogłoby się skończyć o wiele gorzej.
     -Wiem, już mu podziękowałem. Jesteś pewna, że wszystko dobrze? Cholera, mówiłem Ci żebyś tam nie szła. Nawet nie zdajesz sobie sprawy co mogłoby Ci się stać.
     -Zdaję sobie sprawę. Nie rozmawiajmy już o tym.
     -Niech Ci będzie. Za chwilę wsiądę w autobus.
     -Nie trzeba. Charlie mnie zawiezie. Ty powiedz Nicole, że wszystko ze mną okej, bo ponoć bardzo się martwiła.
     -Spokojnie, ona jest ze mną. Czekamy.
     -No dobra, pa.
Oddałam Charliemu telefon.
     -To jak? Jedziemy? - zwróciłam się w jego kierunku.
     -Najpierw połknij te tabletki, - powiedział podając mi kolejne opakowanie jakiś prochów - potem możemy się zacząć pakować.
Po dwudziestu minutach siedzieliśmy razem w samochodzie. Charls odpalił, a my ruszyliśmy.
     -Charlie? - zaczęłam.
     -Hmm?
     -W sumie to nie zdążyłam Ci podziękować. Więc słuchaj, bardzo Ci dziękuję za to, że wczoraj mnie przed nimi obroniłeś, zaniosłeś do domu i pomogłeś.
     -Po prostu nie mógł bym tego nie zrobić. Nie ma znaczenia, czy jesteś dziewczyną mojego przyjaciela, czy kimś innym. Tym bardziej, że w tym momencie zdałem sobie sprawę, że popełniłem cholerny błąd tak od razu Cię odrzucając.
     -Wiesz co? Wydaje mi się, że jeszcze kiedyś uda Ci się z Chloe, a jak nie z nią, to kiedyś na pewno trafisz na wspaniałą dziewczynę, bo na taką zasługujesz.
Chłopak przytulił mnie lecz ze względu na to, że prowadził poczułam, że zjeżdżamy w bok.
     -Lenehan, uważaj! - krzyknęłam.
Wyprostował ręce na kierownicy i przywrócił auto na prawidłowy tor.
     -Ok, już wszystko w porządku. Leo chyba ucieszy się, że wreszcie się pogodziliśmy. - powiedział z uśmiechem.
     -Też mi się tak wydaje.
Po ponad godzinnej jeździe wysiedliśmy na podjeździe przy moim domu. Chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam, że mój chłopak tylko wypatrywał nas z okna. Podbiegłam w jego stronę, a on zrobił to samo. W uścisku skoczyłam na niego i splotłam nogi na jego biodrach. Leondre pogładził mnie po włosach i zaniósł mnie do domu. Charlie widząc tą scenę powiedział w naszym kierunku z łobuzerskim uśmiechem:
     -To chyba opłacało się ją ratować, co nie Devries?
Ja odeszłam od chłopaka i podeszłam do przyjaciółki.
     -Na drugi raz nie zobowiązuję się do opieki nad Tobą. Nie dość, że samo już się wystarczająco o Ciebie zamartwiałam to jeszcze moja kochana gwiazdeczka nie chciała mi dać spokoju. Kiedy jesteś przy nim jest fajniejszy. - powiedziała Nicole szturchając Leondre w ramię
     -Po prostu włączył mu się instynkt macierzyński. - skomentował Charlie.
     -Zamknijcie się. - rzucił Leo.
     -Ej ja idę wziąć prysznic. Z tego wszystkiego jeszcze się nie kąpałam. - powiedziałam - poszłam w kierunku mojego pokoju, gdzie także znajdowała się łazienka.
Po umyciu i ubraniu się wróciłam do salonu.

 
     -Więc, ja bym teraz chętnie poszła się gdzieś przejść. Co wy na to? - odezwałam się pojawiając się przy wejściu.
     -Myślałam, że teraz będziesz bardziej chciała odpocząć. - powiedziała Nicole.
     -Jak widać teraz to wszystko działa na mnie pobudzająco. - odpowiedziałam - Nie chce mi się tu siedzieć.
     -Niestety ze mną nie da rady. - zaczął Charlie - mam jutro ważny sprawdzian z historii, a w sumie to jeszcze nie zacząłem się uczyć. Muszę już wracać do domu.
Popatrzyłam w kierunku Nicole.
     -Dobrze wiesz, że bardzo bym chciała, ale już się umówiłam z Breckinem. Chyba, ze chcecie iść z nami, czy coś?
     -Nie, okej. Leć.
Nicole i Charlie wyszli.
     -Chyba zostaliśmy sami. - powiedziałam do Leondre.
     -Mi tam taki układ się podoba. - odezwał się, po czym uśmiechnął łobuzersko.
Doszedł do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Wplotłam palce dłoni w jego włosy i kontynuowałam.
     -Chyba mam ochotę przejść się na plażę. - powiedziałam odrywając swoje usta od jego.
     -Jeśli powtórzysz ten pocałunek to chyba będę miał przez cały dzień ochotę na to samo, co ty.
     -Niech będzie.
Przeszliśmy się w stronę plaży, aż do naszego ulubionego miejsca. Usiedliśmy opierając się o głazy. Nagle Leondre przerwał cisze.
     -Nie wyobrażam sobie, żeby wtedy mogłoby Ci się coś stać. Dlatego tak bardzo się o Ciebie bałem. Miałem wrażenie, że gdyby Tobie coś się stało, to ja też nie byłbym taki sam. Trochę nie wiem jak to nazwać.
     -Po prostu się dopełniamy. - powiedziałam ściskając jego rękę - Jakaś część mnie zawiera Ciebie, a jakaś część Ciebie zawiera mnie. Gdyby coś się posypało wszystko byłoby inne.
     -Dobrze to ujęłaś. Wydaje mi się, że będąc ze sobą wpieprzyliśmy się w niezłe gówno.
     -To znaczy? - zapytałam nie do końca wiedząc, o co mu chodzi.
     -To znaczy, że będziemy przez siebie cholernie cierpieć. - na dźwięk tych słów Leondre po moim policzku spłynęła jedna łza.
     -Ale ja nie chcę. - odpowiedziałam, a chłopak objął mnie ramieniem i pocałował mnie w głowę.
     -Ale warto. Właśnie dla takich chwil jak ta. - posiedzieliśmy w milczeniu zastanawiając się nad tymi słowami. W końcu ja się odezwałam.
     -Leo?
     -Tak?
Położyłam się kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
     -Chyba bardzo boję się przyszłości.- powiedziałam ze łzami w oczach - Boję się, że zabraknie mi Ciebie, Nicole, Olivera. Boję się samotności. Cholernie się tego boję. Tak samo jak boję się Ciebie jeszcze bardziej pokochać. Sam powiedziałeś, że będziemy przez siebie cierpieć. Boję się, że jak kiedyś oddam Ci się w całości nie wytrzymam tego cierpienia.
Chłopak nie odezwał się, tylko ścisnął mnie jeszcze mocniej. Wiedziałem, że bał się tego tam samo jak ja.

czwartek, 25 lutego 2016

,,Cause now you know were here"

~17~
Sobota, 26 październik, 16:00 *ponad trzy tygodnie później*
     Siedziałam właśnie w swoim pokoju na łóżku, a obok mnie miejsce zajmował Leondre. Powinnam już zacząć szykować się na imprezę, na którą szłam z Nicole i jej nowym chłopakiem - Breckinem. Tak, to ten, o trzy lata starszy chłopak, który organizował to garden party, a później jeszcze inne imprezy. Wcześniej - przyjaciel mojej przyjaciółki, zdobyty dla załatwiania od czasu do czasu fajek dla niej i udziału w najciekawszych imprezach, teraz - chyba między nimi coś zaiskrzyło. Mieliśmy jechać do oddalonego około godzinę drogi miasta, do jakiegoś clubu. Wracając: właśnie powinnam zacząć szykować się na tą imprezę, ale coś mi przeszkadzało. Tym powodem był mój chłopak, który w tej chwili zachowywał się w stosunku do mnie jak nadopiekuńcza niańka.
     -Ile razy mam Ci powtarzać - nie chcę żebyś tam szła. - powiedział podirytowany Leo.
     -A ile razy ja mam Ci powtarzać, że to jest moje życie i jeśli chcę, mogę sobie iść na tą pieprzoną imprezę. - krzyknęłam.
     -Błagam Cię, zrozum. Gdyby nie to, że Breckin ma jakieś kontakty z ochroniarzem, to by Cię nawet nie wpuścili. To jest club od szesnastego roku życia, a tobie brakuje parę miesięcy. A po za tym tam będą ludzie właśnie takiego typu jak Breckin. Wszędzie narkotyki i w ogóle.
     -Uważaj, mówisz o chłopaku mojej przyjaciółki. On nie jest ćpunem.
     -To może powiesz mi, że jest czysty? Że nic nigdy nie brał?
     -Pieprzysz od rzeczy Devries. Przecież będę tam z Nicole, więc..
     -Więc co? - przerwał mi - Dobrze wiesz, że ona lubi czasami wypić. Najpierw będzie Cię pilnować, ale po godzinie zapomni, jak masz na imię. A nawet jeśli by nic nie brała to dobrze wiem, że ty stwierdzisz, że tylko jej przeszkadzasz, jak ona cały czas za tobą chodzi i pójdziesz gdzie indziej.
Może jeszcze co innego, jakby tam był Daniel, czy Oliver, ale oni nie mogą. No, a ja wiesz, że nie dam rady chodź bym chciał, ale wiesz jaka jest sytuacja. - Leondre będzie dzisiaj jechał do swojej przyrodniej siostry na jej urodziny.
Postanowiłam przyjąć inną taktykę. Przytuliłam go i powiedziałam:
     -Będę uważać. Nic się nie stanie. Wiem, że się martwisz, ale musisz przystopować.
     -No dobra. - westchnął - Ale proszę Cię. Uważaj na siebie, nie pij alkoholu, nie bież nic i nie pal. Oni do wszystkiego dodają jakieś gówna. A, i jeśli będziesz coś piła to pilnuj szklanki, nie chodź do łazienki sama i..
     -Leondre! - przerwałam mu - Wystarczy. Nic mi się nie stanie. Rozumiem jeszcze Twoje kazanie, gdybyś Ty był taki ostrożny, ale dobrze wiesz, że nie jesteś.
Chłopak odgarnął mi włosy za ucho i powiedział:
     -To wszystko przez to, że cholernie się o Ciebie martwię. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło Ci się stać. - powiedział, po czym mnie przytulił.
     -No dobrze, chyba rozumiem. - odparłam.
     -W takim razie leć i ubierz się w to, w co masz się ubrać. Ja zaczekam.
Poszłam do garderoby i założyłam na siebie ubranie.


Podszedł do mnie i powiedział.
     -Wyglądasz ślicznie. Tak strasznie chciałbym tam być z Tobą.
     -To tylko jeden wieczór. Chyba nikt mnie nie zje.
     -No ja mam nadzieję.
     O osiemnastej przyszła do mnie Nicole, a parę minut później przyjechał po nas Breckin. Do samochodu odprowadził mnie Leondre.
     -Pilnuj jej. - zwrócił się do Breckina.
     -Oczywiście, nie spuszczę jej z oka. - powiedział ironicznie.
Samochód odpalił, a my wyruszyliśmy w drogę. Na miejscu byliśmy około godzinę później. Wysiedliśmy z pojazdu i zobaczyłam club, mniej więcej taki jaki zazwyczaj występował w filmach. Przy wejściu ustawiała się długa kolejka, ale my ją ominęliśmy. Breckin powiedział coś do ochroniarza, a ten bez problemu nas wpuścił. W środku była masa ludzi. Niektórzy byli już pijani, inni dopiero się upijali. Ciekawie. Siedliśmy obok jakiejś grupy znajomych Breckina. Najpierw rozmawialiśmy, potem oni trochę wypili. Ogólnie byli fajni. Następnie poszliśmy zatańczyć na parkiet. Bawiłam się świetnie. Nagle powiedziałam w kierunku przyjaciółki.
     -Nicole, ja idę do toalety jak coś.
     -Poczekaj, pójdę z Tobą. - wiedziałam, że czuła się za mnie odpowiedzialna, a po tym co powiedział Leondre to już szczególnie. Jednak ja nie chciałam, żeby cały czas musiała mnie niańczyć.
     -Nie, spokojnie. Chyba jeszcze umiem trafić do łazienki.
     -Ale Nadia...
     -Daj spokój.
Poszłam w kierunku toalet, a następnie weszłam do kabiny. Warunki nie były zbyt ciekawe, ale dawało radę. Po wyjściu zastałam jakiegoś chłopaka stojącego przy umywalkach i opierającego się o ścianę. Miał ciemnobrązowe albo czarne włosy, nie byłam pewna, bo w \tym świetle nie było zbyt dobrze widać. Na oko dałabym mu około siedemnastu lat. Był w miarę przystojny, ale szału nie było.
     -Wydaje mi się, że to damska. - powiedziałam w jego kierunku.
     -Mi tak samo. A ty księżniczko nie powinnaś być tu z tabunem przyjaciółek? Zawsze mówią, że toalety w clubach są niebezpieczne. - skomentował, po czym wyprostował się i podał mi rękę. - Max jestem.
Zignorowałam jego wyciągniętą dłoń, ale odpowiedziałam
     -Nadia i nie jestem pewna, czy jest mi do końca miło.
     -Będzie zgrywać trudną do zdobycia, oho lubię wyzwania.
     -To chyba to wyzwanie Ci się nie uda. Jestem zajęta, a po za tym ty nie jesteś w moim typie.
     -Auć. Chyba zabolała, ale dam radę. To skoro nie jesteś do zdobycia, to może dasz się zaprosić na przyjacielskiego drinka, czy coś?
     -O ile mi się wydaje nie przyjaźnimy się. - powiedziałam chłodnym głosem.
     -No daj spokój.
Stwierdziłam, że w sumie co mi szkodzi. Alkoholu nie wypiję, bo obiecałam Leo, ale co jest złego w darmowym soku?
     -Na sok pomarańczowy.
     -Niech będzie.
Poszliśmy w stronę barku i usiedliśmy na krzesłach. Chłopak zamówił dla mnie napój.
     -Na pewno nie chcesz żadnego shota, czy coś?
     -Nie, dzięki.
Barman podał mi sok. Wzięłam łyka, ale Max mi przeszkodził w wypiciu reszty, ponieważ zaczął mnie zagadywać. Najpierw rozmawialiśmy normalnie, potem już lekko dziwnie, bo chłopak trochę wypił i to zaczęło na niego działać. Był w miarę fajny gdyby nie te chamskie żarciki, które co jakiś czas mówił i gdyby nie to, że bez przerwy patrzył się na mój tyłek. Po jakimś czasie Max poszedł gdzie indziej, a ja zostałam sama. Dopiłam sok i udałam się w kierunku Nicole. Była pijana, ale nie było z nią tak źle - dawała radę. Breckin był w swoim żywiole. Stał przy wejściu do toalet i palił trawkę z jakimiś chłopakami. Nagle poczułam dziwne uczucie. Coś zakuło mnie w głowę. Skuliłam się z bólu. Zaczęło mi się robić duszno, więc postanowiłam, że wyjdę na zewnątrz. Stanęłam, opierając się o ścianę budynku. Głowa nie przestawała mnie boleć. W pewnym momencie zobaczyłam jakąś grupę chłopaków zbliżających się w moim kierunku. Wśród nich rozpoznałam Maxa. Podeszli do mnie, było ich czterech.
     -Ej, królewno co ty robisz tutaj tak sama o tej porze? - odezwał się jeden z nich. Następnie zaczął bawić się moimi włosami.
     -Zostaw mnie. - powiedziałam trochę cicho, ponieważ ogólne osłabienie ciała nie pozwalało mi na głośne mówienie.
     -I co mi zrobisz? Jesteś całkowicie najebana.
     -Ciekawe jak, skoro nic nie piłam. - odpowiedziałam.
Poczułam, że jeden z nich klepnął mnie w tyłek. To był chyba Max. Miałam ochotę uderzyć go w twarz, ale niemiałam na to siły.
     -Nie wyrywaj się tak. - powiedział - Wcześniej nie byłaś taka nerwowa.
     -Nie martw się - zaczął kolejny z nich - wydaje mi się, że ja ją rozluźnię.
Pchnął mnie w kierunku ściany. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić, a moje ruchy były już i tak ograniczone. Starałam się odepchnąć chłopaka, ale słabo mi to wychodziło. W chwili gdy on złapał mnie za szyję i wydawał przymierzać się do niechcianego przeze mnie pocałunku usłyszałam znajomy głos.
     -Zostaw ją kurwa! - chłopaki zastygli w bezruchu. Człowiek, który krzyknął zaczął biec w naszym kierunku. Po kilku sekundach rozpoznałam blondyna. To był Charlie. Rzucił się na stojącego przy mnie chłopaka, okładając go pięściami. Kiedy ten leżał już na ziemi wziął się za Maxa, a reszta chłopaków uciekła. Ja - nie zdając sobie sprawy kiedy, opadłam na ziemię. Wszystko, co się wydarzyło potem pamiętałam, ale miałam wrażenie jakby to był sen. Charlie wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Ułożył mnie na tylnich siedzeniach. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod jego domem. Zaniósł mnie do pokoju, zdjął mi buty i przykrył kocem. Następnie zasnęłam.


    
Niedziela,  27 październik, 9:30
     Obudziłam się w cudzym mieszkaniu, w cudzym łóżku. Poczułam straszny ból głowy. Nagle zaczęłam przypominać sobie wczorajszą noc. Zobaczyłam Charliego, siedzącego na rogu łóżka.
     -Hej, jak się czujesz? - zapytał. Widziałam w jego oczach troskę. Nie był Charliem, który za każdym razem chciał mnie zabić spojrzeniem. Był jakiś inny.
     -Okropnie boli mnie głowa. - poskarżyłam się.
     -Proszę. - powiedział wręczając mi tabletki i szklankę wody - Powinno pomóc.
Wzięłam łyka i połknęłam pigułki.
     -Przez noc trochę czytałem w internecie. Starałem się wpisać wszystkie skutki i najprawdopodobniej podali Ci jakiś narkotyk, ale raczej nie powinien mieć groźnych skutków ubocznych.
     -O ile się nie mylę przyjechaliśmy tu około czwartej. Ile ty spałeś?
     -W sumie to nie spałem. Byłem tutaj z tobą. Ponoć jeśli chodzi o te różne gówna, które dosypują trzeba być czujnym przez kilka godzin, bo można zacząć się dusić, zemdleć i różne inne rzeczy. Nie chciałem żeby coś Ci się stało.
     -No nie mogę uwierzyć. Lenehan się o mnie bał?
     -Oczywiście tylko dlatego, że jesteś dziewczyną Leo. Załamałby się, gdyby się dowiedział, że coś Ci się stało.
     -.A mi się wydaje, że Lenehan się o mnie bał. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
     -No dobrze. Bałem się o Ciebie, a teraz posłuchaj mnie uważnie, okej?
     -Mhm.
     -Przepraszam Cię za te nasze dwa miesiące znajomości. Przez ten czas zachowywałem się jak ostatni dupek i cholernie Cię za to przepraszam, ale to dlatego, że nie umiałem zachować się w stosunku do Ciebie inaczej.
     -Ale dlaczego? Co ja Ci takiego zrobiłam?
     -Pamiętasz dzień, w którym do mnie przyjechaliście? Rozmawiałaś w tedy z taką dziewczyną i nakłoniłaś ją do zerwania z chłopakiem.
     -No tak, ale skąd to wiesz?
     -Bo ja jestem tym chłopakiem.
Kiedy to powiedział nastała cisza. Nie mogłam uwierzyć w ten zbieg okoliczności.
     -O Boże, przepraszam. Ja nie wiedział..
     -Oczywiście, że nie wiedziałaś. Skąd mogłaś wiedzieć? Ale nie przepraszaj mnie. Z perspektywy czasu zrozumiałem, że nie zasłużyłem na Chloe. Pod koniec trochę zlewałem ten związek, mimo, że mi na nim zależało. Więc jeszcze raz to ja chciałbym Cię przeprosić, bo wiem, że cierpiałaś z tego powodu.
Chciałam wstać, by go przytulić, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Nogi mi się zachwiały, a ja upadłam.
     -Spokojnie, jesteś jeszcze zbyt słaba. - powiedział chłopak, a rozumiejąc po co się podnosiłam nachylił się nade mną i mnie objął.
     -Rozumiem Cię, miałeś prawo się gniewać. - powiedziałam.
Charlie uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Po chwili do niego wrócił z jakimiś ubraniami.
\    -Proszę. - powiedział podając mi je - Będzie Ci wygodniej. Wziąłem dresy Chloe, które u mnie zostawiła i swój T-shirt, bo jej nie mogłem znaleźć. A kiedy się w to ubierzesz to jeszcze odpocznij, bo jesteś bardzo słaba.
     -Dobrze, ale pod warunkiem, że ty też pójdziesz spać. Wyglądasz jak trup.
     -Ale nic..
     -Nic mi się nie stanie. Leć. - powiedziałam, a chłopak wyszedł z pokoju.
  

Chciałabym wam serdecznie podziękować za ponad 2000 wyświetleń ♥ Zapraszam również do komentowania. :')

wtorek, 23 lutego 2016

,,I want to say “Hey Yo Baby”, girl you’re driving me crazy''

~16~
Środa, 1 październik, 9:00
     -Leondre? - zapytałam lekko potrząsając ramieniem chłopaka.
     -Hmm. - odpowiedział, przecierając oczy.
     -Śpisz?
     -Już nie. - powiedział i usiadł na łóżku - A jak Ci się spało?
     -Dobrze. Widziałam zdjęcie. - dodałam z uśmiechem.
     -I jak? Podobało Ci się?
     -Tak. Ale skąd je wziąłeś, nie przypominam sobie, żeby ktoś nam takie robił.
     -To chyba Sophie je zrobiła. Znalazłam je przeglądając telefon.
     -Jest śliczne. - stwierdziłam, przysunęłam się bliżej chłopaka i przytuliłam go od tyłu. A, i chyba jeszcze żadna bambino nie wyszła do mnie z pazurami. Chyba wszystkie komentarze były pozytywne.
     -No widzisz. A mówiłaś, że ludzie Cię nie lubią. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło - Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. Zapamiętaj to sobie.
     -Jakoś ciężko mi w to wierzyć.
Spletliśmy ze sobą palce dłoni i popatrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak nachylił się w moim kierunku i szepnął mi na ucho.
     -To musisz mi wierzyć na słowo. Nie wolno Ci w to wątpić,  pamiętaj.
Położyłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce.
     -Nie idziesz dzisiaj do szkoły? - w końcu ciszę przerwał chłopak.
     -Nie, jeszcze nie.
Wyszliśmy z pokoju i weszliśmy do kuchni. Leo podniósł mnie i posadził  na blacie.
     -To co mi dzisiaj ugotujesz? - zapytałam.
     -A na co masz ochotę?
     -Zacznijmy od tego co jest w lodówce. Wydaje mi się, że będziesz musiał wykazać się dużą inwencją twórczą, żeby coś z tego wymyśleć.
     -Damy radę. - chłopak otworzył lodówkę, kiedy zobaczył, że świeci pustkami dodał - Kiedy ty ostatnio byłaś na zakupach?
     -Emm, rodzice wyjechali w poniedziałek rano, więc tata był w sklepie w niedzielę.
     -W ogóle nie samodzielna. - prychnął.
     -Co powiedziałeś? - zapytałam zabawnym tonem.
     -Księżniczka została sama i nie potrafi zrobić zakupów.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Rzuciłam się na niego od tyłu i skoczyłam mu na barana.
     -Czy mi się wydaje, czy zamierzasz mnie sprowokować? - krzyknęłam.
     -Mi się wydaje, że masz rację.
     -Głupek. - prychnęłam.
     -Tylko tyle? Nie będzie żadnej bitwy, rzucania jedzeniem. Dzisiaj jesteś coś nadzwyczajnie spokojna.
     -Widocznie nie postarałeś się za bardzo.- skomentowałam i zeszłam z jego pleców.
     -Obawiam się, że będę musiał iść do sklepu, chcesz iść ze mną?
     -Okej, to idę się przebrać.
 
Wróciłam do kuchni i zastałam Leo, ubranego w te same ubrania co wczoraj.
     -Przejdziemy się jeszcze do mojego domu po ubranie, okej?
     -Niech Ci będzie królewno. - odpowiedziałam.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się w kierunku supermarketu. Trochę nam to zajęło, bo ja mieszkałam na przedmieściach. Kiedy weszliśmy do środka ja wsiadłam do wózka sklepowego. Chłopak pchał wózek, co jakiś czas odpychając się od podłogi i jeżdżąc na nim.
     -Jak dziecko. - skomentowałam.
     -I mówi to dziewczyna, która wsiadła do wózka na zakupy, gdzie zazwyczaj siedzą czterolatki.
     -Tak, właśnie.
Poszliśmy w stronę nabiału. Spakowaliśmy mleko i kilka innych produktów.
     -Zrobimy gofry? - zapytałam.
     -Możemy zrobić. To jeszcze pójdziemy na owoce, to dodam do nich maliny i borówki.
Spakowaliśmy kolejne rzeczy.
     -Weź jeszcze chipsy, zgrzewkę coli i jakieś żelki. Obejrzymy film.
     -Okej.
Po wyjściu ze sklepu podeszła do nas jakaś dziewczyna. Chyba fanka. Poprosiła Leondre o autograf, a potem zwróciła się do mnie.
     -To ty jesteś jego dziewczyną?
     -Tak, to ja. - powiedziałam niepewnie.
Chłopak objął mnie ramieniem, poczułam, że obawiał się tego, z czym może ta dziewczyna wyskoczyć w moją stronę. Też się tego trochę obawiałam. Jednak zaskoczyła nas pozytywnie, ponieważ nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się w moim kierunku.
Weszliśmy z powrotem do domu. Ja rozpakowałam zakupy, a Leo wziął się za robienie ciasta na gofry. Następnie, po ich zrobieniu i przyozdobieniu zjedliśmy je  i usiedliśmy na kanapie.
     -To jak, oglądamy film? - zapytał Leondre.
     -Tak, teraz ty coś wybierz. - odpowiedziałam i udałam się w stronę kuchni w celu wzięcia przekąsek. Potem położyłam się obok chłopaka i zaczęliśmy oglądać telewizje. Nagle ciszę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu Leo.
     -Hej Charlie
     -[***]
     -No nie, niezbyt mam czas.
     -[***]
     -Tak, u Nadii.
     -[***]
     -Dobra, wyślę Ci SMSem.
Podszedł do mnie z wyrazem twarzy mówiącym *zrobiłem coś, co Ci się nie spodoba, ale się nie gniewaj*
     -Co zrobiłeś? - zapytałam.
     -Nie chcesz może kolejnej osoby do towarzystwa?
     -To znaczy?
     -Za pół godziny przyjdzie tu Charlie. - powiedział tonem, próbującym przekazać mi wiadomość *nie krzycz*
     -Leondre!
     -No przepraszam, ale on chciał się ze mną spotkać żeby przekazać mi coś o jakimś nowym pomyśle menadżera, czy coś takiego.
     -Niech będzie - westchnęłam - dokończmy oglądanie.
Leo przytulił mnie i powiedział.
     -Ej, ale nie gniewasz się?
     -No nie. Może będę miała okazję żeby dać się mu polubić.
     -Zobaczysz, za niedługo z pewnością Cię polubi. Nie wiem, dlaczego nie jest tak teraz, ale to powinno się niebawem zmienić.
     -Mam nadzieję.
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy.
     -Ej, mała. Nie zamartwiaj się tym. Rozumiesz? Nie możesz.
Swój pocałunek przeniósł na moje usta.
     -Dobrze wiesz, że ja tak nie potrafię. Martwi mnie to i nie dam rady tego zmienić.
     -Oczywiście, że dasz. Musisz tylko uwierzyć w siebie królewno.
     -Co ty tak sypiesz tymi przezwiskami? Chyba ktoś tutaj próbuje mi się podlizać. - skomentowałam.
     -Może. - odpowiedział, wykrzywiając usta w łobuzerskim uśmiechu, a potem ponownie mnie całując.
Po około czterdziestu minutach drzwi się otworzyły, a w nich stanął Charlie.
     -Hej. - przywitał się, po czym siadł na kanapie.
     -Napijesz się czegoś? - zapytałam.
     -Nie, dzięki. Masz na prawdę ładny dom. - skomentował, rozglądając się po wnętrzu.
     -Dziękuję. To chyba dlatego, że moi rodzice są dekoratorami wnętrz. Umieją to wszystko ładnie urządzić i w ogóle.
     -No tak.
     -Chcesz obejrzeć resztę. - zapytałam z dumą, ponieważ właśnie przeprowadzałam z nim swoją najdłuższą rozmowę bez kłótni.
     -W sumie to chętnie. - byłam zadowolona z jego odpowiedzi. Wszystko sprowadzało się na w miarę dobre tory.
Oprowadziłam go po domu. Pokazałam mój pokój i różne inne pomieszczenia. Następnie skończyliśmy znów na kanapie w salonie.
     -No więc - zaczął - skoro wytrzymaliście ze sobą już prawie dwa miesiące, to już chyba powoli zaczyna się robić między wami coś więcej, niż tylko szczeniackie zauroczenie. - powiedział to, jakby z delikatnie wyczuwalnym smutkiem w głosie.
     -No tak. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi. - odezwał się Leondre. Ja nie chciałam się przy nim wypowiadać na ten temat, bo jego towarzystwo mnie krępowało.
     -Widziałem zdjęcie na Instagramie. Fanki Cię chyba trochę lepiej przyjęły, niż Chloe. - skierował się w moim kierunku.
     -To twoja dziewczyna? - zapytałam z ciekawości.
     -Była. - powiedział ze złością. Dobra, kończmy już to. Przyszedłem tutaj żeby gadać z Leo, nie z tobą.
     -Charlie! - krzyknął Leondre w jego kierunku. Chłopak nie zareagował.
Dalsza część wizyty Charliego przebyła w niezbyt miłej atmosferze. Miałam wrażenie, że tym pytaniem o dziewczynę wszystko zepsułam. Chłopaki gadali o jakiś koncertach, sponsorach i tym podobnych. Nie słuchałam za bardzo, bo pisałam przez ten czas z Nicole. Nie chciałam przecież żeby gwiazda - Lenehan oskarżył mnie jeszcze o podsłuchiwanie, czy coś takiego.
Po około godzinie Charlie wyszedł, a ja udałam się z Leondre na spacer. Następnie spotkaliśmy się też z Danielem, Nicole i Breckinem, a kiedy wróciłam do domu zastałam tam już swoich rodziców.


Przepraszam, że jest trochę krótszy niż zazwyczaj, ale następny będzie zdecydowanie dłuższy ♥

sobota, 20 lutego 2016

,,I could be your prince and I could be a charmer"

~15~
Wtorek, 30 wrzesień, 9:00
     Przetarłam oczy i popatrzyłam na ekran telefonu. Była 9:00. Dzisiaj nie szłam do szkoły. Nie miałam ochoty widzieć się z tymi osobami, po wczorajszej aferze. Mimo to wiem, że tak na prawdę powinnam się tam pojawić. Dzisiaj Leo ma rozmowę z dyrektorem, bo ten dowiedział się o wczorajszej bójce. Chciałabym z nim przy tym być, ale za bardzo bałam spojrzeć się tym osobą w twarz. Wzięłam oddech i poczułam zapach naleśników, które pewnie smażył Oliver, bo zdecydował się zostać ze mną w domu. Nie wiem, czy przez przyjacielską postawę, czy przez dzisiejszy sprawdzian z geografii, ale cieszę się, że tu jest. Wyszłam z pokoju i weszłam do kuchni, zastając chłopaka, który w rytm lecącej muzyki podrzucał naleśnika, którego w tej chwili smażył.
     -Dzień dobry. - przywitałam się.
     -Ooo, moja śpiąca królewna zdecydowała się zaszczycić mnie swoją obecnością?
     -No nie wiem, nie wiem. Zdecyduje po spróbowaniu tej pysznej potrawy, którą mi przyrządzasz, królewiczu.
     -W takim razie smacznego. - powiedział i podał mi talerz. Wzięłam gryza.
     -Pyszne.
     -No wiem. To ja je robiłem. Nie wiem dlaczego miały by być niedobre.
     -Skromny. - parsknęłam.
Zjedliśmy śniadanie i położyliśmy się na kanapie.
     -Nie chcę, żebyś się zamartwiała tym wszystkim. - w końcu przyjaciel przerwał ciszę.
     -Czyli czym? Co masz dokładnie na myśli?
     -No wiesz. Ashley i resztą, rozmową Leondre z dyrektorem, Charliem i jego brakiem sympatii w Twoim kierunku.
     -Dzięki za przypomnienie mi wszystkich powodów, dla których miałabym się zamartwiać. - powiedziałam ironicznie.
     -Nie śmieszne. - oznajmił, po czym przytulił mnie i dodał - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa.
     -Wiem. Jest w porządku. Najważniejsze, że mam was. Oni się nie liczą.
     -Też tak myślę. - stwierdził i jeszcze mocniej mnie przytulił. - Chcesz obejrzeć film?
     -Mogę. Wybierz coś.
Zdecydowaliśmy się na komedie romantyczną. Ze wszystkich moich przyjaciół mogłam oglądać je tylko z Oliverem. Wszyscy inni mówili, że są pozbawione sensu i fabuły.  Po skończeniu filmu poszliśmy do mojego pokoju.
     -Może przejdziemy się na plażę? Jest ładna pogoda. - powiedział chłopak, a ja zerknęłam w stronę okna. Słońce świeciło mocno faktycznie szkoda by było w taki dzień siedzieć w domu.
     -Oki, to ja się pójdę umyć, a ty możesz mi wybrać strój z garderoby.  - zaproponowałam przyjacielowi, bo ten zawsze prosił mnie by mógł mi wybrać stylizację. Wstałam i weszłam pod prysznic. Zza drzwi usłyszałam głos Olivera.
     -Jej, dzięki. Zaraz zobaczysz jakoś Cię pięknie ubiorę. Kocham Twoją garderobę i te ubrania. - roześmiałam się. On powinien był urodzić  się dziewczyną. - A mogę też Ci uczesać włosy?
     -Tak. W pierwszej szufladzie, po lewej jest prostownica i lokówka jak coś.
     -Super. Zrobię Ci fale.
Wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Nie wstydziłam mu się tak pokazywać. Był moim najlepszym przyjacielem, a poza tym gejem.
     -To co dla mnie wybrałeś? - zapytałam z ciekawością.
Chłopak pokazał mi mój outfit, który zawiesił za wieszaku. Faktycznie miał dobry gust.

 
     -I jak? Podoba się? Zgodzisz się w to ubrać?
     -Jest świetny.
     -W takim razie zakładaj i bierzemy się za włosy.
Weszłam do garderoby i założyłam na siebie ubranie. Wianek wzięłam w ręce, bo sam powiedział, że chce coś mi robić z włosami.
     -Siadaj. - powiedział wskazując na łóżko, w chwili, gdy weszłam do pokoju.
Usiadłam gdzie mi kazał, a on klęknął zaraz za mną. Nawijał mi włosy na lokówkę i  śpiewał jakieś piosenki.
     -Wiesz co? - powiedział.
     -Oczywiście, że wiem, przecież czytam w twoich myślach. - odpowiedziałam ironicznie.
     -Ha, ha. Uśmiałem się. Chodzi mi o to, że pamiętasz jak kiedyś mówiłem, że Leondre to niezbyt dobry wybór?
     -To było z cztery dni temu, nie mam sklerozy, czy coś, żebym już zapomniała.
     -Musisz tak wszystko komentować?
     -Widocznie tak.
     -Nie ważne. W każdym razie rozmawiałem z nim wczoraj i to dobry wybór. Nawet nie wiesz z jakim uwielbieniem o Tobie mówił. Cały czas się zamartwiał, że ta wczorajsza sytuacja była przez niego. To on też namówił mnie, żebym z Tobą został, bo on nie mógł. Strasznie się o Ciebie martwił. On Cię naprawdę kocha. - miło mi było słyszeć takie słowa z ust Olivera, który od początku był sceptycznie nastawiony do Leondre.
     -Wiem. Mam szczęście.
     -Mi tam się bardziej wydaje, że to on ma szczęście, że na Ciebie trafił. - powiedział i przytulił mnie. Nagle poczułam przeszywający ból na szyi.
     -Ałaa, lokówka! - krzyknęłam, a chłopak zorientował się, ze przytulając mnie poparzył mnie na szyi lokówką.
     -Cholera, przepraszam. - powiedział i pobiegł do kuchni po lód. Następnie przyłożył go do oparzenia. - Boli bardzo?
     -Już mniej. Za niedługo pewnie przestanie. Jest ślad?
     -No jest.
     -Duży? Bardzo widać?
     -Nie, ale Twój chłopak może być zazdrosny, bo wygląda jakby ktoś zrobił Ci malinkę. - powiedział i wybuchnął śmiechem.
     -Głupek. - stwierdziłam - To co idziemy? Fryzura gotowa?
     -Tak. Poczekaj. - zasłonił moje oczy rękoma i poprowadził mnie w kierunku lustra.
     -Wiesz, jak mi zasłonisz oczy to chyba średnio coś zobaczę.
     -Cicho bądź. Chcę się poczuć jak prowadząca w jakimś programie o metamorfozach. - powiedział mój przyjaciel
     -No niech Ci będzie. - rzuciłam i zaczęłam mówić cienkim głosikiem - O mój Boże, tak bardzo się ekscytuję. Nie mogę się doczekać "nowej mnie".
     -To raz...dwa...trzy. - zaczął odliczać i odsłonił mi oczy.
     -Niesamowite, odmieniła pani moje życie. - skomentowałam, a chłopak przytulił mnie od tyłu. Następnie udaliśmy się na plażę, przespacerowaliśmy się brzegiem morza i pogadaliśmy. Po dwóch godzinach wróciliśmy do mnie do domu. Ułożyliśmy się na kanapie, jednak zaraz po tym usłyszałam dzwonek w drzwiach.
     -To pewnie nasz komitet powitalny.- skomentował Oliver, a ja ruszyłam w stronę drzwi. W nich ujrzałam Nicole, Leondre, Daniela i Sophie. Krzyknęli coś na przywitanie, a zaraz po tym Daniel z Nicole pobiegli w kierunku kuchni, wygrzebując z lodówki jedzenie, a Sophie rzuciła się na kanapę.
     -Nie krępujcie się. - rzuciłam z sarkazmem. Przy mnie został Leo.
     -Cześć kochanie. - powiedział - Jak tam? Wszystko w porządku?
     -Mnie bardziej interesujesz ty. Jak rozmowa z dyrektorem?
     -Było dobrze. Zaraz Ci wszystko opowiem. - powiedział i pocałował mnie w usta.
     -Skoro zamierzacie się lizać na środku salonu, to może zróbcie to dyskretniej? - przerwał nam Daniel. Poszliśmy bliżej przyjaciół i również ułożyliśmy się na kanapie. Położyłam głowę na klatce piersiowej Leo, a on objął mnie rękoma.
     -To jak? Opowiecie nam coś, czy przyszliście nam wyżerać popcorn na kolejny film? - zapytał Oliver.
     - No to ja zostałem zawieszony, ale tylko na dwa dni. Jack, jako prowodyr dostaje półtora tygodnia. - powiedział Leo.
     -Ale najlepsze jest, to co ja usłyszałam. - zaczęła z ekscytacją Nicole - Wiedziałaś, ze te suki przekupiły Jacka. Ashley powiedziała, że się z nim prześpi, jak powie, to co miał powiedzieć.
     -Te dziewczyny mnie z dnia na dzień zaskakują. Trzeba serio być mega pustym i puszczalskim, żeby coś takiego zrobić. - odezwała się Sophie.
     -I w ogóle Jackowi było głupio, powiedział żebym Cię przeprosiła za niego, ale powiedziałam, żeby się pocałował w dupę. Najpierw zachowuje się jak ostatni dupek, a potem zgrywa takiego dobrego. - skomentowała Nicole.
     -I dobrze zrobiłaś.
Przyjaciele posiedzieli jeszcze u mnie z jakąś godzinę, a potem zebrali się do domu, a ja zostałam z Leondre.
      -Zostało wam jeszcze trochę popcornu do filmu? - zażartował.
      -Pierwsza szuflada, lewa strona od lodówki. Wstaw dwa. - powiedziałam. Włączyłam "wypożyczalnie filmów" na telewizorze i krzyknęłam w stronę Leo - ,,Piękne Istoty", czy ,,Dary Anioła"?
      -A jaki jest Twój ulubiony film? Jeszcze nie miałem okazji się tego dowiedzieć, więc możemy obejrzeć ten.
      -Chyba ,,3 metry nad niebem", ale na pewno oglądałeś.
      -Tak się składa, że nie. - powiedział i położył się na kanapie z miską popcornu.
Włączyłam film. Położyłam się na klatce piersiowej Leo.
      -Zawsze przy tym płacze, będziesz miał całą mokrą koszulkę. - ostrzegłam.
      -Nie obchodzi mnie to. - powiedział i pocałował mnie w głowę.
Przez cały czas trwania filmu leżeliśmy w takiej samej pozycji, trzymając się za ręce. Po zakończeniu chyba trochę przysnęłam, bo obudziłam się, kiedy Leondre zanosił mnie do mojego pokoju.
      -Obudziłem Cię?
     -Nie, nie jestem już śpiąca.
Leo położył się na łóżku, a ja usiadłam na nim i pocałowałam go.

Zostając w tej samej pozycji zaczęliśmy rozmowę.
     -Bardzo chciałbym tu z tobą zostać, ale już jest późno. - powiedział chłopak.
     -Nic nie szkodzi. Zostań. - ponowiłam swój pocałunek, był bardziej namiętny niż poprzedni, pełen miłości. - Moi rodzice pojechali w jakąś delegacje. Nie chcę zostać sama. - odkąd tata z mamą założyli tu swoją firmę, z projektowaniem wnętrz ciągle wyjeżdżali do klientów z dalszych miast. - Hmm? - ponagliłam go czekając na odpowiedź.
     -No chyba nie przychodzi mi nic innego do zrobienia, jak zostać dotrzymując towarzystwa swojej dziewczynie. - powiedział z uśmiechem.
     -Kocham Cię pieprzony Devriesie.
     -Obawiam się, że już się tak łatwo nie wyplączesz z tej miłości.
     -Dla mnie to dobrze. Chociaż zależy od tego czy ty też będziesz mnie tak samo kochał.
     -Będę Cię kochał zawsze o jeden więcej niż ty mnie.
Położyłam się obok Leondre, złapałam go za rękę, a zaraz potem zasnęłam.
     Obudziłam się w środku nocy. Popatrzyłam na Leo. Spał. Wyglądał słodko. Wzięłam do ręki telefon, przyszło mi powiadomienie z Instagrama. To były jakieś wiadomości od ludzi, których nie znałam. Pytali się o Leondre, mówili, że słodko razem wyglądamy. Zaraz, co? Weszłam na konto mojego chłopaka i ujrzałam zdjęcie z podpisem ,,Me and my one"

czwartek, 18 lutego 2016

,,When she was lonely just one hug"

 ~14~
Poniedziałek, 29 wrzesień, 7:30
     Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana przetarłam oczy i spróbowałam przeczytać napis. Po chwili z rozmazanego obrazu wyłoniły się litery: "Devries" i ujrzałam zdjęcie Leo, ostawione przeze mnie przy jego kontakcie.  Odebrałam połączenie i usłyszałam głos mojego chłopaka.
     -Cześć kochanie, nie obudziłem Cię?
     -No trochę tak. Dobrze, nie ważne. Mów.
     - Więc dzisiaj nie będzie mnie w szkole bo mam próbę do koncertu. Ale kiedy ty skończysz zajęcia przyjedziemy po ciebie i pojedziesz ze mną na koncert. Jeszcze tak na prawdę nie widziałaś jak gramy. - Podobał mi się jego pomysł.
     -Okej, bardzo chętnie, ale my, czyli?
     -Ja i moja mama. Nie bój się Charliego. Powinien być dla Ciebie miły. Uwierz, że tego dopilnuję.
     -Mhmm. - parsknęłam ironicznie i przewróciłam oczami.
     -Ej no, serio mówię. No dobra kończę już. Muszę jechać do clubu, za godzinę zaczyna się próba. Powodzenia, kocham Cię.
     -No papa, powodzenia. - odłożyłam telefon i weszłam do garderoby. Wybrałam ubrania, założyłam je i poszłam do kuchni na śniadanie.


Następnie wyszłam z domu, poszłam na autobus i udałam się w kierunku szkoły.
    Kiedy weszłam do środka poczułam na sobie wzrok wielu osób. Było jeszcze gorzej niż pierwszego dnia, kiedy byłam nowa. Nie wiedziałam o co chodzi, ale gdy usłyszałam szept jakiejś dziewczyny już chyba zrozumiałam co się działo. Na sobotniej imprezie otwarcie przyznałam, że jestem z Leo. Wcześniej po szkole chodziły tylko plotki i przypuszczenia. My nic nie powiedzieliśmy. A teraz jestem już tak oficjalnie jego dziewczyną, ale tym innym chyba to się niezbyt podobało. Szłam dalej wzdłuż korytarza i nagle usłyszałam określenie jakiejś młodszej dziewczyny w moim kierunku:
     -Idiotka. - stwierdziła. Niezbyt wulgarnie. Mogłaby się trochę bardziej postarać.
     -Szmata. - do moich uszu dotarły słowa jakiejś przyjaciółki tej blondyny, która na imprezie usiłowała pocałować Leo. To już było gorsze.
Stawiałam kolejne kroki, czując się bardziej niepewnie.
     -Dziwka. - auć. To zabolało. Starałam się spojrzeć w oczy autorce tych słów, ale nie mogłam. Byłam zbyt słaba psychicznie. Po moich policzkach spłynęła łza. Nie rozumiałam nienawiści tych ludzi. Co ja im złego zrobiłam? Nagle usłyszałam znajomy głos:
\    -Spokojnie. Widzę, że klub "Odrzucone przez Leo" staje się coraz bardziej wulgarny. Nie ładnie dziewczynki, tak chyba sobie nie zyskacie jego sympatii, ups. Za to ja mogę każdą z was pocieszyć, pamiętajcie. No jedna z was już chyba u mnie była, co nie Ashley? Jak Ci się podobało? To za te wczorajsze, no.. - krzyczał Daniel, usiłując wepchnąć do ręki dziewczyny pieniądze - Nie chcesz? Ooo za darmo? Słodko! - dodał ironicznym tonem, a kiedy zobaczył, jak grupka dziewczyn odchodziła podszedł do mnie objął mnie ramieniem. - Nie przejmuj się. One zawsze będą gadać.
Poszłam z nim w kierunku sali i ujrzałam Olivera, Nicole i Sophie.
     -Co się stało? - zapytała Nicole widząc moją minę. W sumie to nie widziałam, jaki wyraz oddawała w tej chwili moja twarz, ale skoro Nicole coś wyczuła, to trochę dawałam po sobie poznać, że tamta sytuacja sprawiła mi przykrość.
     -Ashley i reszta to zazdrosne suki. - odpowiedział za mnie Daniel.
     -Ojejku, pamiętaj tylko żebyś nawet przez chwilę się nimi nie przejmowała. Nie warto. - powiedziała Sophie, podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
     -To samo jej mówiłem. - stwierdził Daniel
     -No i miałeś rację. Dobra zmieńmy temat. Nie chce mi się o nich gadać. - ponownie odezwała się Nicole.
Następnie zadzwonił dzwonek, a my poszliśmy na lekcje. Reszta dnia minęła normalnie. Spotkałam się jeszcze z bandą Ashley i kilkoma wyzwiskami, ale byłam razem z przyjaciółmi, więc Oliver i Daniel skutecznie je pouciszali swoimi ciętymi tekstami. Po ostatniej lekcji udałam się w stronę stołówki szkolnej, żeby zjeść obiad. Nicole, Oliver i cała reszta poszli już do domu. Weszłam do środka. Udałam się w kierunku lady, aby nałożyć jedzenie na swój talerz. Wybrałam naleśniki ze szpinakiem i udałam się w kierunku stolika. Nagle, przy chwili nieuwagi wpadłam na jakąś dziewczynę i połowa mojego obiadu wylądowała na jej bluzce.
     -Jeju, przepraszam Cię bardzo. - powiedziałam, usiłując zebrać szpinak z jej ubrania chusteczkami, które akurat miałam pod ręką - To naprawdę niechcący, zapatrzyłam się.
     -Ciekawe na kogo, bo Twojego kochasia tutaj nie ma. Widzicie, już się rozgląda za innymi. - tu zwróciła się do osób, które przypatrywały się całemu zdarzeniu. Jezu, tylko chwila nieuwagi, a już wszyscy wytykają mi kogo jestem dziewczyną. Czy w tej szkole naprawdę zakazane jest chodzenie z Leondre Devriesem.
     -Dobrze, spokojnie. Ja Cię przeprosiłam, ty już nie masz jedzenia na bluzce. Jest chyba wszystko w porządku, co nie?
     -Nie. Nic nie jest w porządku. Nie bierze się za cudzego faceta. A poza tym to co ty myślisz? Przychodzisz do szkoły zupełnie nowa i co? Masz nadzieję, że każdy Cię polubi? Będziesz taka popularna? To tak nie działa kwiatuszku.
     -Co wy kurwa macie z tym "cudzym facetem"? Przecież ta cholerna Ashley, czy jak jej tam z nim nigdy nie była. Co wy macie nie tak z głowami? - w tym momencie poczułam za sobą oddech. Odwróciłam się i ujrzałam jakiegoś chłopaka, który chyba miał zamiar wtrącić się do rozmowy.
     -Zacznijmy od hierarchii. Szacunek do osób wyżej w niej położonej od Ciebie. To chyba najważniejsze.
     -Czy ty siebie słyszysz? - prychnęłam - Serio? Macie jakąś pieprzoną hierarchie i myślicie, że mnie to obchodzi? Gówno mi to tego. Będę mówiła co chcę i do kogo chcę. Poza tym, to chyba Twoja dziewczyna zaczęła.
     -Będziesz mówiła co chcesz i do kogo? Nie wydaje mi się. - chłopak zaczął mnie pchać w kierunku wyjścia. Kiedy zaczęłam się wyrywać złapał mnie mocno za ramię i pociągnął.
     -Puść mnie. - krzyknęłam.
     -Zamknij się. - odpowiedział i kiedy doszliśmy do korytarza puścił mnie, lekko popychając.
     -Serio myślisz, że coś znaczysz dla Devriesa?
     -Nie wiedziałam, że jesteś zazdrosny. Jak chcesz, to mój kolega jest wolny. Mogę dać namiary. - powiedziałam ironicznie, ciągle starając się nie wymięknąć przy tej rozmowie, która już przekraczała moje granice wytrzymałościowe.
     -Już chyba wcześniej powiedziałem, żebyś się zamknęła. Jak widać będę musiał Ci to dokładniej wytłumaczyć.
     -No już, czekam. - odpowiedziałam, a chłopak pchnął mnie. Wyciągnął rękę w geście, który pokazywał zamachnięcie się do uderzenia mnie w twarz, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.
     -Zrozum tylko. - powiedział przez zaciśnięte zęby - Jesteś  tu nikim. Nic nie znaczysz. Nie wiem dlaczego jesteś z tym twoim chłoptasiem, ale na pewno nie powinnaś podnosić sobie przez to samooceny. Jesteś tylko zwykłą szmatą kwiatuszku, pamiętaj, nikt Cię tu nie chce. - po tych słowach do moich oczu napłynęły łzy, a mym oczom ukazał się Leondre biegnący w naszym kierunku. Faktycznie, miałam do niego wyjść. Chyba zauważył, że jest coś nie tak.
     -Co ty tu robisz? - Leo zapytał ostro chłopaka.
     -No wiesz, to szkoła. Czasami ludzie przychodzą się tu uczyć, no ale gwiazdeczki nie zawsze mają na to czas.
     -Dobrze wiesz, o co mi chodzi. - powiedział, a kiedy zauważył jego brak reakcji dodał - No odezwij się kurwa!
     -Jestem tu, bo twoja dziewczyna to zwykła dziwka. - w tym momencie zaniosłam się płaczem, nie chciałam tego robić, ale już nie mogłam wytrzymać. Leondre, w którego oczach była bardzo widoczna złość nachylił się w moim kierunku i szepnął:
     -Wyjdź ze szkoły, spotkamy się na parkingu, dobrze?
Nie trzeba było powtarzać dwa razy. Marzyłam, żeby w tej chwili opuścić to miejsce. Pobiegłam w kierunku wyjścia, nie oglądając się za siebie. Usiadłam na krawężniku i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Tak bardzo chciałam, żeby dzisiejszy dzień w ogóle nie miał miejsca. Nie wiem, czy to, że jestem z Leo jest powodem do poniżania mnie na każdym kroku. Ale przynajmniej to tylko Ashley i jej grupa. Inne osoby są do tego normalnie nastawione. No, jeszcze jestem ciekawa co z bambinos. Im jeszcze tego nikt dokładnie nie ogłosił na razie jestem dla nich tylko jego zwykłą koleżanką.
     Nagle z moich rozmyślał wyrwał mnie obraz Leondre. Miał rozciętą wargę i podbite oko. W tej chwili zrozumiałam, że pobił się z tym chłopakiem, który mnie wyzywał. Byłam głupia, przecież mogłam się tego domyśleć, nie powinnam była wtedy wychodzić. Wyjęłam chusteczkę higieniczną i zaczęłam wycierać krew, która kapała po jego twarzy, z rany na wardze.
     -Wyglądasz okropnie. - powiedziałam cichym głosem - Nie powinieneś tego robić.
     -Ale chciałem. To przeze mnie stało się to wszystko. Wiem, że cierpisz, a ja nie chcę żeby tak było. Czuję przez to straszne wyrzuty sumienia.
     -Nie powinieneś. Dobrze, chodź masz za niedługo koncert, chociarz nie wiem jak zaśpiewasz w takim stanie.
     -Dam radę. - powiedział, przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie w czoło. - Kocham Cię, pamiętaj. - do mnie dotarła kolejna fale płaczu. Nienawidziłam tego dnia, Ashley i jej głupich przyjaciół. Leondre zarzucił na siebie kaptur, by chodź na początku jego mama nie rozpoznała, że coś jest nie tak. Wsiedliśmy do samochodu, a ja przywitałam się z panią Victorią. Poznałam ją już jakiś miesiąc wcześniej, kiedy pierwszy raz byłam u Leo.
Po godzinie jazdy dotarliśmy do clubu. Weszliśmy tylnim wejściem. Otworzyliśmy drzwi do garderoby i weszliśmy do środka. Tam czekał na nas Charlie - tylko jego brakowało.
     -Z kim się biłeś? - zapytał, rozpoznając, że coś jest nie tak. Wtedy mama Leondre  zareagowała, zdjęła kaptur i krzyknęła.
     -Mój Boże! Jak ty wyglądasz? Co Ci się stało?
     -Jezu, nic mamo.
     -Już widzę jakie nic. Jak ty tak wejdziesz na scenę? Chodź ze mną do łazienki, chyba mam wodę utlenioną. - wyszli, a ja zostałam sama z Charliem.
     -A tobie co się stało? - zapytał chłopak. Szybko spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Faktycznie nie wyglądałam dobrze. Miałam całe czerwone oczy, które były pełne łez i popękane naczynka od płaczu.
     -Nie udawaj, że Cię to obchodzi Lenehan. - odpowiedziałam, może trochę zbyt ostro.
     -Masz rację, nie będę.
 

piątek, 12 lutego 2016

,,She’s the only girl I’ll need because I’m in love."

~13~
Sobota, 27 wrzesień, 17:00
     Siedziałam właśnie w swoim pokoju z Oliverem i wybierałam w co powinnam się ubrać na dzisiejszą imprezę u Breckina.
     -Myślisz, że tak będzie dobrze? -zapytałam przyjaciela.
     -Jesteś ładna. Nawet jakbyś ubrała się w worek na śmieci byłoby dobrze. - odpowiedział.
     -Serio się pytam. Czy nie jest za bardzo zwyczajnie. No wiesz.
     -To jest garden party. Jest idealnie. Zrób tylko coś z włosami, bo na razie, jak widać nie są jeszcze nawet uczesane.
     -Okej. Dzięki.
Weszłam do łazienki, zrobiłam makijaż, uczesałam włosy. Zerknęłam na lusterko, żeby ocenić swój wygląd końcowy.

Kiedy wyszłam, usłyszałam głos przyjaciela.
     -Nadia? - zapytał się mnie Oliver.
     -Hmm?
     -Jak jest z Tobą i Leondre? Dobrze wam się układa? Nie chcę żebyś przez niego cierpiała.
     -Wiesz jak jest. Jestem z nim szczęśliwa, a po za tym jest mi smutno, że nadal go uważasz za dupka, który każdą dziewczynę zdradzi i porzuci. A on taki nie jest. Ty nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. - odpowiedziałam, a chłopak przytulił mnie i dodał:
     -Tak. Niby wiem. Lubię go, ale mam dziwne przeczucia. A wiem, ze ty jesteś bardzo wrażliwa i..
     -Twoje przeczucia się nie sprawdzają. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale musisz zrozumieć, że nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa.
     -Właśnie widzę. Dobra, nie było rozmowy. Chyba ktoś puka do drzwi.
Wyszłam z pokoju i ujrzałam Leondre.
     -Moja księżniczka gotowa? Ślicznie wyglądasz. - powiedział Devries i pocałował mnie na powitanie.
     -Dzięki. Możemy już chyba iść.
Zawołałam Olivera i wszyscy poszliśmy po Nicole. Następnie przyjechał po nas chłopak, który przedstawił się jako Matt. Zgaduję, że to kolejny znajomy mojej przyjaciółki. Był jakieś trzy lata starszy od nas, więc miał już prawo jazdy. Kiedy dotarliśmy na miejsce byłam pod wrażeniem ilości osób, którzy byli zaproszeni na imprezę. Było ich mnóstwo. W sumie to jeszcze nie przyszła połowa osób, a wszystko nie zdążyło się dobrze zacząć, a już widziałam kilka zupełnie pijanych osób. Kiedy oni zdążyli się upić? Kiedy przedzierałam się przez kolejne tłumy usłyszałam kilka obleśnych tekstów w moją i Nicoli stronę. Jeden chłopak chamsko klepnął mnie w tyłek. Miałam ochotę mu przywalić, ale starałam się zachować spokój. Leo chyba tego nie zauważył, ale widząc to, że wzbudziłam zainteresowanie kilku osób objął mnie ramieniem. I to tak, że ciężko było mi się wyrwać z jego uścisku.
     -Spokojnie Leo, możesz mnie puścić. - powiedziałam.
     -Chyba sobie żartujesz. Nie puszczę Cię na pożarcie tym kolesiom, którzy tak się ślinią na Twój widok. Oni są jakieś trzy lata starsi od Ciebie i są debilami. Chodźmy razem poszukać Daniela i Sophie.
Poszliśmy szukać pary. Po chwili zobaczyliśmy Daniela siedzącego w kuchni. Miał w ręku czarwony kubek z piwem.
     To co mnie dziwiło w Wielkiej Brytanii, to to, że tu osoby zachowywały się jakby były o dwa - trzy lata starsze od tych w Polsce. Tutaj piętnastolatkowie, no w tym wypadku prawie szesnastolatkowie upijali się na imprezie i to było normalne. W Polsce to się zdarza, ale nie tak często jak tutaj.
     Podeszliśmy do chłopaka. Wyglądał jakoś inaczej.
     -Co się stało? - spytal sie Leo - Gdzie Sophie?
     -To nieistotne. I to była odpowiedź na pierwsze i drugie pytanie. - odpowiedział Daniel.
     -Co masz na myśli?
     -Właśnie przyłapała mnie na tym, jak całowałem się z jakąś blondyną. I wiem, że zaraz mi powiesz, że jestem idiotą i w ogóle, ale oszczędź mi tego.
     -Jesteś idiotą i w ogóle, ale dobrze wiem, że wy się nigdy nie kochaliście. Wasz związek powstał z tego, że oboje byliście po rozstaniu i chcieliście o tym zapomnieć, a nie z miłości. Zawsze byliście tylko przyjaciółmi i ty dobrze o tym wiedziałeś.  - powiedział Leondre. Ja nie usłyszałam odpowiedzi Daniela, bo poszłam poszukać Sophie. Chciałam mieć pewność, że wszystko z nią w porządku. Po chwili znalazłam ją. Rozmawiała z jakimś brunetem, ale kiedy mnie zauważyła odeszła od niego i podeszła do mnie.
      -Wiesz o zerwaniu, tak? - zapytała.
      -Mhm. Wszystko w porządku?
      -Tak. Daniel to przyjaciel. Nigdy nie czułam do niego nic więcej. Więc jest wszystko okej. - odpowiedziała dziewczyna.
W tym momencie doszedł do nas Leondre, Oliver i Nicole.
      -Chodźcie usiądziemy gdzieś. - zaproponowała Sophie.
Poszliśmy i zajęliśmy miejsce przy barku. Nagle przysiadły się do nas jakieś dwie dziewczyny. Jedna była wysoką, szczupłą blondynką, nazwałam ją "Idiotką 1", a druga była równie wysoka, trochę grubsza od pierwszej, ale także z dobrą figurą, i z kasztanowymi włosami, tą ochrzciłam jako "Idiotkę 2" . Bardziej rozebrane niż ubrane siadły na barku i zaczęły przystawiać się do Leo. Robiły do niego maślane oczy i wyginały się, siedząc tuż przed nim. - Oby się tylko nie przegięły. - pomyślałam sarkastycznie. Kiedy praktycznie siadły mu na kolanach, objęłam swojego chłopaka i namiętnie pocałowałam go w usta. Leondre był na początku zdziwiony, ale potem równie mocno odwzajemnił pocałunek. Kiedy zobaczyłam minę tych dwóch lasek miałam ochotę im zrobić zdjęcie. Piękny widok. Zaraz potem one gdzieś poszły.
      -I dobrze zrobiłaś. Ja na twoim miejscu jeszcze usiadłabym mu na kolanach i wplotła palce w jego włosy, ale tak im już pokazałaś, że jest Twój. Trzeba walczyć o swoje. - powiedziała Nicole.
      -Naprawę tak było widać, że mnie podrywały? - zapytał Devries.
      -Jezu, myślałem, że za chwilę się przed Tobą rozbiorą. - oznajmił Oliver.
      -Szmaty.. - stwierdziłam.
      -Nic dodać, nic ująć. - odpowiedziała Nicole.
      -Dobra, ja się przejdę. - oznajmiłam.
      -Na pewno wszystko w porządku? - zapytał Leo - Może pójdę z Tobą?
      -Nie, dzięki. Za chwilkę wrócę.
Wyszłam z domu i weszłam na ogród. Kiedy doszłam do bramy zobaczyłam te same dwie dziewczyny, które wcześniej tak przystawiały się do Leondre, w towarzystwie jeszcze jakiś czterech innych dziewczyn. Nagle jedna w nich wpadła na mnie i wylała mi piwo na bluzkę.
\     -Ups, chyba Cię nie zauważyłam. - powiedziała słodkim, udawanym głosikiem.
      -A ja za to zdążyłam zauważyć, że zrobiłaś to celowo.- odpowiedziałam w jej kierunku.
      -No, no. Wygląda na taką głupiutką, ale chyba czegoś jeszcze potrafi się domyśleć. - do rozmowy wtrąciła się "Idiotka 1", czyli ta blondyna. Podeszła w moim kierunku i zaczęła się bawić moimi włosami.
      -Zostaw mnie! - krzyknęłam.
      -Nerwowa. - stwierdziła i roześmiała się - A może ty byś zostawiła cudzego chłopaka?
      -To ja jestem jedyną dziewczyną Leo więc nie rozumiem w czym problem. Jeśli on Ci się podoba, to wybacz, ale widocznie ty jemu nie. Życie kochana. - odpowiedziałam.
      -No, ale widzisz problem jest taki, że to ja jestem jego prawdziwą dziewczyną. Przez trzy miesiące byłam u rodziny w Stanach i znając jego naturę po prostu znalazł sobie jakąś tymczasową laskę, ale to się zaraz skończy. Powiedział mi, żebym na razie nic Ci nie mówiła, bo chciał Ci to powiedzieć sam, ale ojć, chyba mi się wymknęło.
      -Aha i ty pozwalałaś na to, że on Cię zdradzał podczas Twojej nieobecności? - zapytałam z ironią.
      -No wiesz, jestem tolerancyjna w związku. - zaczęła się tłumaczyć. Jezu, ona robi z siebie idiotkę.
      -No tak, fajną historię wymyśliłaś. - stwierdziłam.
      -Ale to wszystko prawda. Chodź ze mną, to Ci wszystko pokażę. - poszłam za dziewczyną, mimo, że nie wierzyłam w to, co mówiła. Kiedy weszłyśmy do domu "Idiotka 1" podeszła do baru, przy którym siedział Leo z moimi przyjaciółmi. Dziewczyna siadła chłopakowi na kolanach, wplotła ręce w jego włosy i zaczęła namiętnie go całować. Po chwili Leondre wyrwał się z pierwszego szoku i odepchnął dziewczynę.
      -Co ty robisz? Pojebało Cię? - zaczął krzyczeć w jej kierunku.
      -Kochanie nie musimy dłużej udawać. Wszystko jej powiedziałam.
      -Co jej powiedziałaś?! Kurwa, ja Cię nawet nie znam. Nadia błagam, nie słuchaj jej. - wykrzyczał chłopak.
      -Opanuj się, przecież my jesteśmy razem. - powiedziała "Idiotka 1" i ponownie objęła Leondre, znów składając pocałunek na jego ustach. W tym momencie ja wyszłam. Serio nie miałam ochoty patrzeć na to, jak oni odstawiają tą całą szopkę. Widziałam, że Leo chciał za mną biec, ale Daniel i Oliver złapali go za ramiona, uniemożliwiając mu to. Chłopak próbował się wyrwać, a Oliver mówił coś w jego kierunku, co widocznie go przekonało i Leo się poddał. Widziałam jeszcze tylko jak uderzył ręką  w ścianę. Ja udałam się do domu. Poprosiłam jakiegoś chłopaka, który już odjeżdżał, żebym mogła się z nim zabrać. Usiadłam na siedzeniu z tyłu, a obok mnie siedział nie kto inny jak Charlie. Widocznie też zabierał się z Marckiem. Super Nadia, ty masz zawsze szczęście.
      -Hej. - powiedziałam. Chłopak udał, że dopiero co mnie zauważył i odpowiedział oschłym tonem.
      -Cześć. Nie wiedziałem, że chodzisz na takie imprezy. Z kim przyszłaś? - no super. Teraz zaczął mi urządzać przesłuchanie.
      -Z Leo i kilkoma przyjaciółmi.
      -Kiedy Leondre był sam zazwyczaj nie pojawił się w takich miejscach. - ja tylko przewróciłam oczami i nic nie odpowiedziałam. Cała jazda minęła w milczeniu. Potem  wysiadłam pod swoim domem. Rodziców nie było, pewnie poszli do znajomych. Weszłam do pokoju i siadłam na swoim łóżku. Nie byłam zła na Leo, wiedziałam, że ta blondyna na pewno kłamała. Po prostu chciałam trochę odpocząć. Nie chciało mi się uczestniczyć w tej całej awanturze. Nie miałam ochoty rozmawiać teraz z Devriesem, czy z kimkolwiek innym. Ale z drugiej strony miałam nadzieję, ze potem on mnie odwiedzi. Jakby tego nie zrobił oznaczałoby, że mu aż tak nie zależy. Albo, że po prostu chciał mi dać ochłonąć? Sama już nie wiedziałam. W końcu, nieprzebrana zasnęłam na swoim łóżku.

Sobota, 27 wrzesień, 1:00
     Obudził mnie dotyk czyiś ust na moim policzku. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą Leondre.
     -Która jest godzina? - zapytałam, ponieważ czułam, że chłopak budzi mnie w środku nocy.
     -Po pierwszej. Przepraszam, mogłem poczekać z tym do rana, ale chciałem mieć pewność, że nie uwierzyłaś tej dziewczynie. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i w życiu bym Cię nie zdradził. - powiedział, a ja siadłam na łóżku.
     -Nie uwierzyłam jej. Gadała od rzeczy. Wtedy wyszłam, bo nie chciało mi się tego słuchać. Już wcześniej była dla mnie chamska. Nie chciałam wtedy żeby to powtórzyła.
     -Cieszę się, że mi wierzysz. A co do niej - nie przejmuj się. Chyba się odczepi, a jak coś to ja już o to zadbam. A i napisz SMSa do Nicole, bo martwi się o Ciebie.
     -Okej. Ona nadal jest u Breckina?
     -Tak. I bawi się tak dobrze, że wątpię, ze wróci przed świtem. Na pewno wszystko w porządku?- zapytał widząc moją niepewną minę.
     -Chodzi mi po prostu o to, że takie sytuacje będą się powtarzać. Wiem, że to nie Twoja wina, ale co druga dziewczyna chciałaby z Tobą chodzić i..
     -Nie martw się, błagam. - odpowiedział Leo, domyślając się, tego, jakie były moje obawy - Tu i teraz obiecuję, że nigdy Cię nie zdradzę. Naprawdę, przysięgam. - przytuliłam się do Leo, a on pocałował mnie w czoło.
      -Kocham Cię. - powiedziałam.
      -Kocham Cię. - usłyszałam w odpowiedzi.


Na początku chciałabym przeprosić, że nie było mnie dłużej niż zazwyczaj, ale miałam bardzo dużo nauki. A także chciałabym was serdecznie poprosić o komentarze, które są naprawdę bardzo motywujące. xx
                                                                                                                  
                                                                                                                                julka294

poniedziałek, 8 lutego 2016

,,Because I've never been in love. You're my first."

~12~
Niedziela, 21 wrzesień, 21:00
     Jak prawie co wieczór siedziałam w swoim pokoju z Nicole. Oglądałyśmy telewizję, jadłyśmy (znaczy bardziej ona, bo ja na ogół jem mało) i rozmawiałyśmy o tym, co nam się ostatnio przydarzyło. Kochałam te nasze "babskie wieczory". Czułam się szczęśliwa, że wreszcie znalazłam prawdziwą przyjaciółkę.
      -Tak myślałam, że Charlie to dupek. Nie przejmuj się. - powiedziała dziewczyna odpowiadając na moją opowieść o wczorajszym dniu.
      -Ale Leo nie przyjaźni się z nim przecież bez powodu. To on pomógł mu się pozbierać po tych problemach w szkole. Zajął się nim kiedy nikt nie chciał tego zrobić. To dobry człowiek.
      -Mów tak dalej na chłopaka, który nazwał Cię suką. - stwierdziła oburzona Nicole.
      -Mi wydaje się, że chodzi tutaj o to, że to ja mu nie pasuję. Nie wiem dlaczego, ale zamierzam się tego dowiedzieć.
      -Daj spokój Nadia, dupek zawsze będzie dupkiem. To nie może być prawda, że on jest milutkim chłopczykiem, ale nagle gdy Cię zobaczył odkrył swoje alter-ego. Sama mi mówiłaś, że Devries wyznał Ci miłość. Zapomnij o Charliem i zajmij się swoim chłopakiem.
      -No wiesz, może to byłoby łatwe gdyby..hmm..może Charlie nie byłby jego najlepszym  przyjacielem?
      -Dobra, mniejsza. W sobotę Breckin robi u siebie imprezę, a właściwie to takie trochę garden party. Bo będzie grill i w ogóle. Zabieram Cię ze sobą. I Leo też, tak samo jak Olivera, Sophie i Daniela. Chce mieć przy sobie parę w miarę normalnych osób. - Przez ten czas od rozpoczęcia roku szkolnego Nicole zaprzyjaźniła się z moimi przyjaciółmi, których poznałam, kiedy ona była w Japonii.
      -Okej, może być fajnie. Ale nie wiedziałam, że znów zaczęłaś zadawać się z tymi, jak sama ich nazwałaś, idiotami.
Jeszcze zanim przyjechałam do Walii moja przyjaciółka przyjaźniła się z grupą osób, starszą o niej o dwa - trzy lata.
      -Doszłam do wniosku, że jednak są fajni. I robią jeszcze fajniejsze imprezy. Jak chcesz mieć co robić wieczorem trzeba mieć znajomości, c'nie?
      -Mmm, oczywiście.
 
Środa, 24 wrzesień,  7:00
     Wstałam z łóżka i ubrałam się:
 
 
Zjadłam śniadanie, a następnie wyszłam do szkoły. Kiedy stałam pod budynkiem doszedł do mnie Daniel.
     - Cześć królewna, jak się masz? Pewnie czekasz na swojego królewicza, ale muszę Cię zmartwić. Dzisiaj go nie będzie.
     -No nie. Jak jak  ja teraz sama przetrwam wśród takich zwyczajnych osób jak wy?
     - Nie mam pojęcia. Chyba magiczna wróżka będzie musiała Ci pomóc. - powiedział, wskazując na siebie Oliver, który przysłuchiwał się naszej rozmowie. Pocałowałam go w policzek na przywitanie.
     -Też chcesz? - zapytał Daniela, udając przy tym, że próbuje go pocałować.
     -Obejdzie się. - odpowiedział chłopak.
     -Twoja strata. - stwierdził Oliver i zabawnie oblizał usta.
Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach.
     Po szkole szłam drogą razem z Nicole, Sophie, Oliverem i Danielem.
     -Idziemy coś zjeść? - zapytała Sophie.
     -Możemy, ale ja nie mam ochoty na nic. - odpowiedziałam.
     -Syndrom tęsknoty za partnerem. - rzucił Daniel.
     -Ja mam pomysł. Może po prostu odprowadzicie mnie i Nadie. Wiecie, świeże powietrze i tak dalej. A po za tym to nie chce mi się iść w drugą stronę z wami, żeby potem wracać przez całe miasto.
Wszyscy się zgodzili i poszliśmy w stronę naszych domów. Kiedy byliśmy na miejscu zaprosiłam do siebie całe towarzystwo.
     -Chcecie coś do jedzenia? - krzyknęłam.
     -Ja mogę. Cokolwiek. - powiedziała Sophie.
     -Sophie.. - skarcił ją Daniel.
     -No co? Jestem głodna. - zaczęła tłumaczyć się dziewczyna.
     -Czy Ty ją ograniczasz? Chyba będę musiała poprosić Leo, żeby zrobił Ci wykład na temat szanowania dziewczyn. - zwróciłam się do Daniela.
      -No właśnie. Skoro mówimy o szanowaniu dziewczyn to o co chodziło z tobą i Charliem? Bo chyba się nie polubiliście.
      -Zamknij się Daniel! - krzyknęła Sophie.
      -Nie no ok. Niczego złego nie powiedział. Po prostu Charlie mnie nie lubi i tyle. - odpowiedziałam.
      -Zachował się jak typowy dupek. - stwierdził Daniel, podszedł do mnie i mnie przytulił - Nie martw się tylko, proszę.
      -Mnie najbardziej martwi to, że przecież on jest miły dla wszystkich innych osób, ale mnie niestety postanowił z tego grona wykluczyć.
      -Rozmawiałyśmy o tym Nadia.- wtrąciła się Nicole.
      -Nie. Oni go lubią. Leo go lubi. Nie może być zły. - powiedziałam, a potem nikt się nie odezwał. Nagle ciszę przerwał Oliver.
      -Ja go nie lubię! -powiedział dumny z siebie.
      -Ty go nie znasz. - rzuciłam w stronę przyjaciela, a po czym dodałam - Dobra, koniec tego. Robimy pizze. I ruszcie dupy, bo nie zamierzam pracować sama.
Resztę popołudnia spędziłam w przyjemnej atmosferze z przyjaciółmi. Kiedy wszyscy wyszli przebrałam się w dresowe shorty i jakiś sweterek i siadłam do lekcji. Po godzinie usłyszałam kroki przy wejściu do mojego pokoju. Owróciłam się i ujrzałam Leondre.
      -Niespodzianka? - powiedział niepewnie chłopak, widząc moją przestraszoną minę.
      -Bardziej spodziewałam się, że wejdziesz oknem.
      -No widzisz. W takim razie tym bardziej Cię zaskoczyłem. Masz ochotę przejść się po plaży? Dzisiaj mnóstwo statków przypływa do brzegu. Wiesz, kiedy będzie ciemno to będzie pięknie wyglądać.
      -Chyba mnie przekonałeś. - odpowiedziałam - Poczekaj chwilę, muszę się przebrać.
Weszłam do garderoby i ubrałam się w:
 
     
       -Myślisz, że jest dobrze? - zapytałam - Wydaje mi się, że mam problem z wyborem strojów do sytuacji.
      -Jest idealnie. Ale szkoda, że zabierasz koszulę. Mógłbym Cię przykryć swoją bluzą. Byłoby jeszcze bardziej romantycznie.
      -No widzisz Romeo. Tym razem Ci się nie uda.
Wyruszyliśmy w drogę na plaże. Nie zajęło nam to dużo czasu, ponieważ mieszkam blisko morza. Kiedy doszliśmy na miejsce Leondre wyjął koc - spodobało mi się, że miał to już wcześniej przemyślane - i usiedliśmy na piasku. Chłopak objął mnie ramieniem. Przyglądaliśmy się statkom, dobijającym do portu. Wyglądało to pięknie, ponieważ na dworze było zupełnie ciemno, a statki były oświetlone.
      -Ładnie, prawda? - Leo przerwał ciszę.
      -Tak, masz rację. Nawet nie wiedziałam, że tu jest tak fajnie.
      -I byś się tego nie dowiedziała, gdyby nie Twój "Super Leo". - chłopak nachylił się i pocałował mnie w usta.
      -Czemu parodiujesz to przezwisko? Lubię Cię tak nazywać.
      -A ja nie lubię, gdy to robisz. Kojarzy mi się to wtedy z czasami kiedy myślałaś, że jestem zadufanym w sobie dupkiem.
      -  "Z czasami kiedy"? Miesiąc temu mój drogi. Miesiąc temu. A po za tym nigdy Cię za takiego nie uważałam.
      -Kochałaś mnie od pierwszego. No nie dziwie Ci się. - powiedział z ironią.
      -Zamknij się Devries. - rzuciłam.
      -Ah tak? Zobaczymy zatem czy teraz będziesz taka zadowolona. - powiedział, po czym  wziął mnie na ręce i zaczął biec ze mną w kierunku morza.
      -Chyba oszalałeś. Woda jest lodowata. - zaczęłam krzyczeć, a widząc po braku reakcji ze strony chłopaka dodałam jeszcze głośniej - Cholera Devries puść mnie w ten chwili. - zaczęłam uderzać rękami w jego plecy. Chłopak zrzucił mnie z ramiona i trzymał na dłoniach przed sobą. Kiedy był już przy brzegu zamachnął się kilka razy.
      -Raz...dwa...trzy - zaczął odliczać każde zamachnięcie. Nagle przestał i posadził mnie na swoich biodrach. W tym momencie ja objęłam go nogami. - Myślisz, że bym chciał, żeby moja księżniczka się przeziębiła? - zapytał rozbawionym tonem.
      -Ty idioto. - krzyknęłam na niego - Byłam przekonana, że wrzucisz mnie do tej pieprzonej wody.
      -Widzisz. Czasami lubię robić miłe niespodzianki. - powiedział i wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu - Przejdziemy się do pobliskiego baru, okej?
      -Ja się nie przejdę. Ty mnie zaniesiesz. Za takie błędy trzeba płacić. - odpowiedziałam.
Chłopak zdjął mnie ze swoich bioder, a ja wsiadłam mu na barana.
      -Ale dostanę  chociaż całusa? - zapytał, a ja nachyliłam się i pocałowałam go w usta.
      -Wiesz co?
      -Hmm?
      -Wydaje mi się, że Cię kocham Devries.
      -Ty? - zapytał zdziwiony - Przecież kiedyś rozmawialiśmy o tym, a ty powiedziałaś, że wydaje Ci się, że nie zdołałabyś nikogo pokochać po miesiącu. A my znamy się miesiąc i jakiś tydzień. Ale w takim razie uwierz mi kochanie, że jestem w siódmym niebie.
      -Powiedziałam, że wydaje mi się. Nie zawsze widocznie muszę wszystko wiedzieć. - odpowiedziałam. Faktycznie byłam zdziwiona swoim uczuciem. Gdyby wcześniej ktoś powiedział mi, że będę w stanie pokochać kogoś po ponad miesiącu znajomości w życiu bym w to nie uwierzyła. Ale jak widać ludzie się zmieniają. A ja w tym czasie zmieniłam się drastycznie. Daleko było mi do tej starej Nadii, którą jeszcze nie tak dawno byłam. Przede wszystkim zyskałam przyjaciół. To było dla mnie bardzo ważne. A tamci z Polski? Może z dwa razy rozmawiałam z Erykiem, a Zuza zadzwoniła tylko raz i to żebym poprosiła Leo o autograf dla niej. To nie była prawdziwa przyjaźń. Nagle moje rozmyślania przerwał głos Leondre:
      -Wiesz o czym pomyślałem? - tak właśnie, z pewnością czytam w jego myślach.
      -Nie, oświeć mnie.
      -Chyba powinniśmy zacząć przyzwyczajać bambinos do Ciebie. Nie chcę żeby tak nagle się tego dowiedziały, a później zrobiły burzę.
      -To znaczy?
\     -Chodź, zrobimy sobie zdjęcie. Uprzedzam twoje słowa: wyglądasz pięknie.
      -No skoro tak uważasz, to chyba z grzeczności nie zaprzeczę.
Siedliśmy na piasku i zrobiliśmy sobie selfie. W oddali było widać morze, a to, że było ciemno dodawało temu wszystkiemu takiego fajnego klimatu. Leondre wstawił zdjęcie na instagrama. Nie dodał opisu. Oboje stwierdziliśmy, że nie będziemy od razu ogłaszać naszego związku. Następnie zrobił kolejne dwa zdjęcia. Jedno znów nam obojga. Drugie tylko mi, na którym widać jak spaceruję po piasku. Wyglądało jakby zrobił mi je z zaskoczenia, ale tak na prawdę ustawiałam się do niego z piętnaście minut, a Leondre najpierw zrobił ich z dziesięć zanim wyszło odpowiednie. No ale ciii. Te zdjęcia wstawił na snapchata.
     -I jak? Zjedząmnie żywcem? - zapytałam.
     -Zobaczymy. Może Cię oszczędzą. - powiedział z uśmiechem.
Następnie poszliśmy do baru coś zjeść.