wtorek, 23 lutego 2016

,,I want to say “Hey Yo Baby”, girl you’re driving me crazy''

~16~
Środa, 1 październik, 9:00
     -Leondre? - zapytałam lekko potrząsając ramieniem chłopaka.
     -Hmm. - odpowiedział, przecierając oczy.
     -Śpisz?
     -Już nie. - powiedział i usiadł na łóżku - A jak Ci się spało?
     -Dobrze. Widziałam zdjęcie. - dodałam z uśmiechem.
     -I jak? Podobało Ci się?
     -Tak. Ale skąd je wziąłeś, nie przypominam sobie, żeby ktoś nam takie robił.
     -To chyba Sophie je zrobiła. Znalazłam je przeglądając telefon.
     -Jest śliczne. - stwierdziłam, przysunęłam się bliżej chłopaka i przytuliłam go od tyłu. A, i chyba jeszcze żadna bambino nie wyszła do mnie z pazurami. Chyba wszystkie komentarze były pozytywne.
     -No widzisz. A mówiłaś, że ludzie Cię nie lubią. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło - Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. Zapamiętaj to sobie.
     -Jakoś ciężko mi w to wierzyć.
Spletliśmy ze sobą palce dłoni i popatrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak nachylił się w moim kierunku i szepnął mi na ucho.
     -To musisz mi wierzyć na słowo. Nie wolno Ci w to wątpić,  pamiętaj.
Położyłam głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce.
     -Nie idziesz dzisiaj do szkoły? - w końcu ciszę przerwał chłopak.
     -Nie, jeszcze nie.
Wyszliśmy z pokoju i weszliśmy do kuchni. Leo podniósł mnie i posadził  na blacie.
     -To co mi dzisiaj ugotujesz? - zapytałam.
     -A na co masz ochotę?
     -Zacznijmy od tego co jest w lodówce. Wydaje mi się, że będziesz musiał wykazać się dużą inwencją twórczą, żeby coś z tego wymyśleć.
     -Damy radę. - chłopak otworzył lodówkę, kiedy zobaczył, że świeci pustkami dodał - Kiedy ty ostatnio byłaś na zakupach?
     -Emm, rodzice wyjechali w poniedziałek rano, więc tata był w sklepie w niedzielę.
     -W ogóle nie samodzielna. - prychnął.
     -Co powiedziałeś? - zapytałam zabawnym tonem.
     -Księżniczka została sama i nie potrafi zrobić zakupów.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Rzuciłam się na niego od tyłu i skoczyłam mu na barana.
     -Czy mi się wydaje, czy zamierzasz mnie sprowokować? - krzyknęłam.
     -Mi się wydaje, że masz rację.
     -Głupek. - prychnęłam.
     -Tylko tyle? Nie będzie żadnej bitwy, rzucania jedzeniem. Dzisiaj jesteś coś nadzwyczajnie spokojna.
     -Widocznie nie postarałeś się za bardzo.- skomentowałam i zeszłam z jego pleców.
     -Obawiam się, że będę musiał iść do sklepu, chcesz iść ze mną?
     -Okej, to idę się przebrać.
 
Wróciłam do kuchni i zastałam Leo, ubranego w te same ubrania co wczoraj.
     -Przejdziemy się jeszcze do mojego domu po ubranie, okej?
     -Niech Ci będzie królewno. - odpowiedziałam.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się w kierunku supermarketu. Trochę nam to zajęło, bo ja mieszkałam na przedmieściach. Kiedy weszliśmy do środka ja wsiadłam do wózka sklepowego. Chłopak pchał wózek, co jakiś czas odpychając się od podłogi i jeżdżąc na nim.
     -Jak dziecko. - skomentowałam.
     -I mówi to dziewczyna, która wsiadła do wózka na zakupy, gdzie zazwyczaj siedzą czterolatki.
     -Tak, właśnie.
Poszliśmy w stronę nabiału. Spakowaliśmy mleko i kilka innych produktów.
     -Zrobimy gofry? - zapytałam.
     -Możemy zrobić. To jeszcze pójdziemy na owoce, to dodam do nich maliny i borówki.
Spakowaliśmy kolejne rzeczy.
     -Weź jeszcze chipsy, zgrzewkę coli i jakieś żelki. Obejrzymy film.
     -Okej.
Po wyjściu ze sklepu podeszła do nas jakaś dziewczyna. Chyba fanka. Poprosiła Leondre o autograf, a potem zwróciła się do mnie.
     -To ty jesteś jego dziewczyną?
     -Tak, to ja. - powiedziałam niepewnie.
Chłopak objął mnie ramieniem, poczułam, że obawiał się tego, z czym może ta dziewczyna wyskoczyć w moją stronę. Też się tego trochę obawiałam. Jednak zaskoczyła nas pozytywnie, ponieważ nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się w moim kierunku.
Weszliśmy z powrotem do domu. Ja rozpakowałam zakupy, a Leo wziął się za robienie ciasta na gofry. Następnie, po ich zrobieniu i przyozdobieniu zjedliśmy je  i usiedliśmy na kanapie.
     -To jak, oglądamy film? - zapytał Leondre.
     -Tak, teraz ty coś wybierz. - odpowiedziałam i udałam się w stronę kuchni w celu wzięcia przekąsek. Potem położyłam się obok chłopaka i zaczęliśmy oglądać telewizje. Nagle ciszę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu Leo.
     -Hej Charlie
     -[***]
     -No nie, niezbyt mam czas.
     -[***]
     -Tak, u Nadii.
     -[***]
     -Dobra, wyślę Ci SMSem.
Podszedł do mnie z wyrazem twarzy mówiącym *zrobiłem coś, co Ci się nie spodoba, ale się nie gniewaj*
     -Co zrobiłeś? - zapytałam.
     -Nie chcesz może kolejnej osoby do towarzystwa?
     -To znaczy?
     -Za pół godziny przyjdzie tu Charlie. - powiedział tonem, próbującym przekazać mi wiadomość *nie krzycz*
     -Leondre!
     -No przepraszam, ale on chciał się ze mną spotkać żeby przekazać mi coś o jakimś nowym pomyśle menadżera, czy coś takiego.
     -Niech będzie - westchnęłam - dokończmy oglądanie.
Leo przytulił mnie i powiedział.
     -Ej, ale nie gniewasz się?
     -No nie. Może będę miała okazję żeby dać się mu polubić.
     -Zobaczysz, za niedługo z pewnością Cię polubi. Nie wiem, dlaczego nie jest tak teraz, ale to powinno się niebawem zmienić.
     -Mam nadzieję.
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy.
     -Ej, mała. Nie zamartwiaj się tym. Rozumiesz? Nie możesz.
Swój pocałunek przeniósł na moje usta.
     -Dobrze wiesz, że ja tak nie potrafię. Martwi mnie to i nie dam rady tego zmienić.
     -Oczywiście, że dasz. Musisz tylko uwierzyć w siebie królewno.
     -Co ty tak sypiesz tymi przezwiskami? Chyba ktoś tutaj próbuje mi się podlizać. - skomentowałam.
     -Może. - odpowiedział, wykrzywiając usta w łobuzerskim uśmiechu, a potem ponownie mnie całując.
Po około czterdziestu minutach drzwi się otworzyły, a w nich stanął Charlie.
     -Hej. - przywitał się, po czym siadł na kanapie.
     -Napijesz się czegoś? - zapytałam.
     -Nie, dzięki. Masz na prawdę ładny dom. - skomentował, rozglądając się po wnętrzu.
     -Dziękuję. To chyba dlatego, że moi rodzice są dekoratorami wnętrz. Umieją to wszystko ładnie urządzić i w ogóle.
     -No tak.
     -Chcesz obejrzeć resztę. - zapytałam z dumą, ponieważ właśnie przeprowadzałam z nim swoją najdłuższą rozmowę bez kłótni.
     -W sumie to chętnie. - byłam zadowolona z jego odpowiedzi. Wszystko sprowadzało się na w miarę dobre tory.
Oprowadziłam go po domu. Pokazałam mój pokój i różne inne pomieszczenia. Następnie skończyliśmy znów na kanapie w salonie.
     -No więc - zaczął - skoro wytrzymaliście ze sobą już prawie dwa miesiące, to już chyba powoli zaczyna się robić między wami coś więcej, niż tylko szczeniackie zauroczenie. - powiedział to, jakby z delikatnie wyczuwalnym smutkiem w głosie.
     -No tak. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi. - odezwał się Leondre. Ja nie chciałam się przy nim wypowiadać na ten temat, bo jego towarzystwo mnie krępowało.
     -Widziałem zdjęcie na Instagramie. Fanki Cię chyba trochę lepiej przyjęły, niż Chloe. - skierował się w moim kierunku.
     -To twoja dziewczyna? - zapytałam z ciekawości.
     -Była. - powiedział ze złością. Dobra, kończmy już to. Przyszedłem tutaj żeby gadać z Leo, nie z tobą.
     -Charlie! - krzyknął Leondre w jego kierunku. Chłopak nie zareagował.
Dalsza część wizyty Charliego przebyła w niezbyt miłej atmosferze. Miałam wrażenie, że tym pytaniem o dziewczynę wszystko zepsułam. Chłopaki gadali o jakiś koncertach, sponsorach i tym podobnych. Nie słuchałam za bardzo, bo pisałam przez ten czas z Nicole. Nie chciałam przecież żeby gwiazda - Lenehan oskarżył mnie jeszcze o podsłuchiwanie, czy coś takiego.
Po około godzinie Charlie wyszedł, a ja udałam się z Leondre na spacer. Następnie spotkaliśmy się też z Danielem, Nicole i Breckinem, a kiedy wróciłam do domu zastałam tam już swoich rodziców.


Przepraszam, że jest trochę krótszy niż zazwyczaj, ale następny będzie zdecydowanie dłuższy ♥

3 komentarze: