środa, 3 lutego 2016

,,No one understands our love, they think it's too complicated"

~10~
Czwartek, 11 wrzesień, 14:00   *dwa tygodnie później*
     Była ostatnia lekcja. Biologia, czyli jeden z tych przedmiotów, na którym jestem razem z Leondre. Ale on niestety nie przyszedł, bo mój "Super Leo" był oczywiście w studiu nagraniowym. Zaraz. Stop. Nie wiem, czy on jest mój. Nikt nie powiedział, że jesteśmy parą, ale trochę tak się zachowujemy. Tak, czy inaczej Devriesa nie było. Więc siedziałam na biologii z Nicole i Oliverem (były potrójne ławki). Pani powiedziała coś o jakimś projekcie, który będziemy robić w parach. Przeszła między ławkami, a my losowaliśmy osoby, z którymi będziemy pracować. Po wyjęciu karteczki rozwinęłam ją i przeczytałam: "Leondre Devries" . Okej, mi pasuje. Mam nadzieję, że nie będzie miał zbyt dużo prób w tym tygodniu, bo nie mam ochoty odwalić całej roboty sama.
    Po lekcji wyszłam i poszłam z Nicole do domu. Otworzyłam drzwi i przebrałam się w luźniejsze ubrania:


 

Weszłam do pokoju i wzięłam się za naukę. Po godzinie usłyszałam stukanie w oknie. Podeszłam bliżej i otworzyłam je. Do środka wszedł Devries.

     -Nadal nie nauczyłeś się wchodzenia drzwiami? - zapytałam.

     -Oj, Nadia. Pozwól mi poczuć się jak w jakimś fajnym serialu. - powiedział i pocałował mnie w policzek na przywitanie.

      -No oki. - powiedziałam - To co Cię sprowadza?

      -Brałem lekcje od Daniela i powiedział mi, że jestem z tobą w parze w jakimś projekcie na biologii. To prawda? - zapytał chłopak, zabierając się za jedzenie mojego ciastka, które leżało na biurku.

      -No tak, ale mamy tydzień.

      -No zrobienie go zajmie nam jakieś dwa dni, a ja potem będę zajęty więc zacznijmy dzisiaj.

      -Kiedy?! Nie mam zamiaru teraz z tobą tego robić.

      -No cóż będziesz musiała kochana. - stwierdził po czym dodał z pełną buzią - Chcesz? - wskazał na moje ciastko, które trzymał w ręce.

      -Nie dzięki, nie krępuj się. - powiedziałam z sarkazmem.

      -Więc wracając to tego to twój "Super Leo" będzie dawał koncerty. Nie masz wyboru mała, zaczynamy. - oznajmił, a ja rzuciłam w niego poduszką.

      -No, no. Nie pozwalaj sobie. Okej, to może powiesz mi jaki mamy temat?

Powiedziałam mu o czym mamy zrobić projekt i posiedzieliśmy chwilę myśląc jak go zrealizować. Po chwili Leo stwierdził:

     -Ej, ubieraj się. Idziemy do szkoły.

     -Co ty pieprzysz? - spytałam zdziwiona.

     -No chodź szybko, póki jeszcze jest otwarta. W sali od biologii jest taka fajna plansza, z której możemy skorzystać. Tylko się pośpiesz, bo zaraz zamkną.

      -A nie możemy jutro?

      -Nie. Będziemy siedzieć do rana, ale chce to wszystko zrobić dzisiaj. Jutro zajmiemy się innymi rzeczami.

      -Leondre!

      -Nie marudź tylko chodź. - widząc, że nie jestem przekonana ściągnął mnie z łóżka i dodał - Proszę Cię tak ładnie. Dzisiaj idziemy, a jutro robimy co chcemy. Zabiorę Cię gdzieś. Hmm?

      -Daj mi się chociaż ubrać.

      -Wyglądasz bardzo dobrze. Śliczna księżniczka, jak zawsze!

      -Nie podlizuj się Devries. No już, za pięć minut będę gotowa.

Po chwili zeszłam na dół. Byłam ubrana w:


 

       -Chciałem Ci tylko przypomnieć, że idziemy do szkoły, w której na dodatek nie będzie ludzi, ale wyglądasz pięknie, więc chyba ,mogę zaakceptować ten strój. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.

       -No co za zaszczyt słyszeć taki komplement od samego Leondre Devriesa. Lecę to gdzieś zapisać.

       -Dobrze, możesz zapisać to w pamiętniku jako ,,Najlepszy dzień mojego życia"

Po chwili wsiedliśmy do autobusu i zaraz byliśmy pod szkołą. Weszliśmy do środka. Była tam tylko jedna pani, która sprzątała, ale nas nie zauważyła. Odnaleźliśmy biologiczną salę i zdjęliśmy planszę, która miała pomóc nam w projekcie. Podczas, kiedy zwijaliśmy ją w rulon usłyszeliśmy przekręcenie klucza. Potem drugie. I dźwięk wyjmowania klucza z zamka. Rzuciliśmy się w stronę drzwi i zaczęliśmy uderzać o nie rękoma i głośno krzyczeć, ale to nic nie dało, bo pani woźna zdążyła już zejść na parter.

       -No po prostu zajebiście Devries. Zostaliśmy zamknięci na noc w szkole. Faktycznie zapiszę ten dzień. - powiedziałam z ironią.

       -Spokojnie Nadia, nie panikuj. Może twoja mama ma numer do dyrektora albo coś?

       -Tak, oczywiście. Codziennie rozmawiają, czasami  się umawiają na kawę.

       -Nie musisz być taka sarkastyczna. Przecież zostałaś skazana na noc ze swoim marzeniem.

       -Sam jesteś sarkastyczny, jak to mówisz.

       -Ej kotku, a myślałem, że to prawda. - uśmiechnął się i przytulił mnie od tyłu - No już nie gniewaj się.

       -Może być ciekawie. - stwierdziłam i położyłam głowę na jego ramieniu  - Nigdy jeszcze nie spędziłam nocy w szkole.

       -No widzisz. Trzeba myśleć pozytywnie. Będziemy mieli okazję dłużej porozmawiać.
Siedliśmy na ziemi, opierając się o ścianę.
       -Leo? - spytałam.
       -Hmm?
       -Mogę Cię o coś zapytać?
       -Tak. Pytaj o co chcesz.
       -Bo wiesz. Słuchałam tej piosenki. Hopeful. No i chciałam spytać o ten tekst, wiesz, czy to miało związek z twoimi doświadczeniami i tak dalej. No nie? - powiedziałam, a Leondre wziął głęboki oddech i zaczął mówić:
       -To wszystko prawda. Trwało to około cztery lata. Brali mnie w kilku. Popychali, bili, niszczyli mi podręczniki, zabierali pieniądze. Mówili, że jestem idiotą, że nic nie osiągnę. Zabawne, bo wydaje mi się, że osiągnąłem więcej od nich. - Mówił dalej. Opowiadał o swoich prześladowcach. O tym jak on pragnął czuć się akceptowany. I o tym jak bał się wychodzić z domu każdego dnia. Z czasem zaczęłam czuć łzy spływające po moich policzkach. Nie mogłam znieść złośliwości tych osób. Wyobrażałam sobie cierpiącego Leo i poczułam kolejne łzy, które spływały z większą prętkością  na moje policzki. Chłopak zauważył moją reakcję na jego słowa.
       -Ej, spokojnie. Nie płacz. Przepraszam. Chyba nie powinienem..
       -Nie masz za co. To ja powinnam teraz Cię wspierać, a nie wybuchnąć płaczem. Po prostu tak strasznie chciałabym być wtedy z tobą. Chciałabym Cię przytulić i jakoś przed nimi obronić. Ludzie są okropni. - Leondre posadził mnie na swoich kolanach i odgarnął mi włosy w twarzy. Następnie pocałował łzę spływającą po moim policzku.
       -Nie płacz księżniczko. -  powiedział mi na ucho. Chwilę potem poczułam jego usta na swoich.
Delikatnie je musnął, po czym znów zaczęliśmy się całować. Pocałunek był delikatny. Przepełniony uczuciem. Tym uczuciem, którym go darzę, chodź sama nie potrafię go dokładnie opisać. Byłam szczęśliwa. Po raz pierwszy w życiu byłam naprawdę szczęśliwa. Poczynając od Leo przypomniałam sobie o Nicole, Oliverze, rodzicach i bratu i poczułam prawdziwe szczęście.
      Po dwóch godzinach zaczęliśmy się szykować do spania. Przenieśliśmy dywan, stojący, nie wiadomo po co, zwinięty w rulon pod oknem. Ułożyliśmy go na podłodze i położyliśmy się na nim. Jeszcze nigdy nie spałam w takich warunkach. Nie byłam harcerką, ani nic, więc byłam przyzwyczajona do spania w łóżku. Po chwili poczułam przeszywające zimno. Przeklinam siebie, że zdecydowałam się na pójście do szkoły w shortach i bluzce na ramiączkach. Nagle usłyszałam głos Leondre:
      -Co się stało? Jest Ci zimno?
      -Trochę, ale wytrzymam.
      -Czekaj. Dam Ci bluzę. - powiedział i zaczął ściągać  z siebie ubranie.
      -Daj spokój, zmarzniesz.
      -Bierz co dają. - uśmiechnął się i włożył na mnie swoją bluzę.
      -Dziękuję. - powiedziałam i przytuliłam się do jego nagiego torsu. Po chwili usłyszałam, że coś mi powiedział na ucho:
      -Zakochuję się w tobie Nadia. - od razu przypomniałam sobie słowa z książki, którą kiedyś czytałam i odpowiedziałam:
      -Mocniejsze od "lubić", słabsze od "kochać". - podczas gdy zobaczyłam zrozumienie w jego oczach dodałam - Ja też się w tobie zakochuję Devries.
 
Piątek, 12 wrzesień, 7:00
      Obudził mnie dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Następnie zobaczyłam jakąś panią wchodzącą do sali. Była bardzo zdziwiona. Po chwili wszystko mi się przypomniało. Zostaliśmy zamknięci w sali na noc, a za niedługo mamy lekcje.
     -Leondre! Wstawaj! - krzyknęłam, a chłopak podskoczył. Rzuciłam w niego bluzą, którą dał mi wieczorem, a on pospiesznie ją założył, bo zorientował się, że jest bez koszulki. Zaczął tłumaczyć pani sprzątaczce dlaczego spędziliśmy tu noc, ale po chwili ja go wyciągnęłam z sali.
     -Musimy się pospieszyć, żeby zdążyć na lekcje. - powiedziałam.
     -Okej, to chodźmy do mojego domu. Do twojego nie zdążymy. - miał racje. Biegiem do jego domu dotarlibyśmy w pięć minut. Jeśli chodzi o mój dom, to za pięć minut bylibyśmy dopiero na przystanku i czekali na autobus.
po chwili biegu zdyszani otworzyliśmy drzwi i wdrapaliśmy się na górę, do pokoju Leo.
     -Wybież sobie jakieś ubranie.- powiedział otwierając szafę. Wybrałam bluzę:
 
    
     -Ale będzie problem ze spodniami. - powiedziałam.
     -Ymm, no tak. Może zostawiłaś w szafce jakieś getry na wf?
     -Tak, zostawiłam! Teraz pójdę w shortach, a w szkole szybko się przebiorę.
     -To super. Lecimy.
I poszliśmy. Na lekcje spóźniliśmy się tylko niecałe pięć minut. Nauczyciel nie zdążył nawet sprawdzić obecności.
     Po lekcji przywitałam się z Nicole, Oliverem, Danielem i Sophie. Pytali dlaczego mam na sobie ciuchy Leo. Opowiedzieliśmy im o naszym wieczornym wypadku, pomijając pocałunek i takie inne. Chociaż  jak byśmy powiedzieli to chyba wyszłoby na to samo, bo ja i tak opowiem to Nicole, Leondre opowie Danielowi, a Oliver i Sophie pewnie też za niedługo się dowiedzą. Przed nimi nic się nie ukryje.
 
      
        



 

 



1 komentarz: