czwartek, 25 lutego 2016

,,Cause now you know were here"

~17~
Sobota, 26 październik, 16:00 *ponad trzy tygodnie później*
     Siedziałam właśnie w swoim pokoju na łóżku, a obok mnie miejsce zajmował Leondre. Powinnam już zacząć szykować się na imprezę, na którą szłam z Nicole i jej nowym chłopakiem - Breckinem. Tak, to ten, o trzy lata starszy chłopak, który organizował to garden party, a później jeszcze inne imprezy. Wcześniej - przyjaciel mojej przyjaciółki, zdobyty dla załatwiania od czasu do czasu fajek dla niej i udziału w najciekawszych imprezach, teraz - chyba między nimi coś zaiskrzyło. Mieliśmy jechać do oddalonego około godzinę drogi miasta, do jakiegoś clubu. Wracając: właśnie powinnam zacząć szykować się na tą imprezę, ale coś mi przeszkadzało. Tym powodem był mój chłopak, który w tej chwili zachowywał się w stosunku do mnie jak nadopiekuńcza niańka.
     -Ile razy mam Ci powtarzać - nie chcę żebyś tam szła. - powiedział podirytowany Leo.
     -A ile razy ja mam Ci powtarzać, że to jest moje życie i jeśli chcę, mogę sobie iść na tą pieprzoną imprezę. - krzyknęłam.
     -Błagam Cię, zrozum. Gdyby nie to, że Breckin ma jakieś kontakty z ochroniarzem, to by Cię nawet nie wpuścili. To jest club od szesnastego roku życia, a tobie brakuje parę miesięcy. A po za tym tam będą ludzie właśnie takiego typu jak Breckin. Wszędzie narkotyki i w ogóle.
     -Uważaj, mówisz o chłopaku mojej przyjaciółki. On nie jest ćpunem.
     -To może powiesz mi, że jest czysty? Że nic nigdy nie brał?
     -Pieprzysz od rzeczy Devries. Przecież będę tam z Nicole, więc..
     -Więc co? - przerwał mi - Dobrze wiesz, że ona lubi czasami wypić. Najpierw będzie Cię pilnować, ale po godzinie zapomni, jak masz na imię. A nawet jeśli by nic nie brała to dobrze wiem, że ty stwierdzisz, że tylko jej przeszkadzasz, jak ona cały czas za tobą chodzi i pójdziesz gdzie indziej.
Może jeszcze co innego, jakby tam był Daniel, czy Oliver, ale oni nie mogą. No, a ja wiesz, że nie dam rady chodź bym chciał, ale wiesz jaka jest sytuacja. - Leondre będzie dzisiaj jechał do swojej przyrodniej siostry na jej urodziny.
Postanowiłam przyjąć inną taktykę. Przytuliłam go i powiedziałam:
     -Będę uważać. Nic się nie stanie. Wiem, że się martwisz, ale musisz przystopować.
     -No dobra. - westchnął - Ale proszę Cię. Uważaj na siebie, nie pij alkoholu, nie bież nic i nie pal. Oni do wszystkiego dodają jakieś gówna. A, i jeśli będziesz coś piła to pilnuj szklanki, nie chodź do łazienki sama i..
     -Leondre! - przerwałam mu - Wystarczy. Nic mi się nie stanie. Rozumiem jeszcze Twoje kazanie, gdybyś Ty był taki ostrożny, ale dobrze wiesz, że nie jesteś.
Chłopak odgarnął mi włosy za ucho i powiedział:
     -To wszystko przez to, że cholernie się o Ciebie martwię. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło Ci się stać. - powiedział, po czym mnie przytulił.
     -No dobrze, chyba rozumiem. - odparłam.
     -W takim razie leć i ubierz się w to, w co masz się ubrać. Ja zaczekam.
Poszłam do garderoby i założyłam na siebie ubranie.


Podszedł do mnie i powiedział.
     -Wyglądasz ślicznie. Tak strasznie chciałbym tam być z Tobą.
     -To tylko jeden wieczór. Chyba nikt mnie nie zje.
     -No ja mam nadzieję.
     O osiemnastej przyszła do mnie Nicole, a parę minut później przyjechał po nas Breckin. Do samochodu odprowadził mnie Leondre.
     -Pilnuj jej. - zwrócił się do Breckina.
     -Oczywiście, nie spuszczę jej z oka. - powiedział ironicznie.
Samochód odpalił, a my wyruszyliśmy w drogę. Na miejscu byliśmy około godzinę później. Wysiedliśmy z pojazdu i zobaczyłam club, mniej więcej taki jaki zazwyczaj występował w filmach. Przy wejściu ustawiała się długa kolejka, ale my ją ominęliśmy. Breckin powiedział coś do ochroniarza, a ten bez problemu nas wpuścił. W środku była masa ludzi. Niektórzy byli już pijani, inni dopiero się upijali. Ciekawie. Siedliśmy obok jakiejś grupy znajomych Breckina. Najpierw rozmawialiśmy, potem oni trochę wypili. Ogólnie byli fajni. Następnie poszliśmy zatańczyć na parkiet. Bawiłam się świetnie. Nagle powiedziałam w kierunku przyjaciółki.
     -Nicole, ja idę do toalety jak coś.
     -Poczekaj, pójdę z Tobą. - wiedziałam, że czuła się za mnie odpowiedzialna, a po tym co powiedział Leondre to już szczególnie. Jednak ja nie chciałam, żeby cały czas musiała mnie niańczyć.
     -Nie, spokojnie. Chyba jeszcze umiem trafić do łazienki.
     -Ale Nadia...
     -Daj spokój.
Poszłam w kierunku toalet, a następnie weszłam do kabiny. Warunki nie były zbyt ciekawe, ale dawało radę. Po wyjściu zastałam jakiegoś chłopaka stojącego przy umywalkach i opierającego się o ścianę. Miał ciemnobrązowe albo czarne włosy, nie byłam pewna, bo w \tym świetle nie było zbyt dobrze widać. Na oko dałabym mu około siedemnastu lat. Był w miarę przystojny, ale szału nie było.
     -Wydaje mi się, że to damska. - powiedziałam w jego kierunku.
     -Mi tak samo. A ty księżniczko nie powinnaś być tu z tabunem przyjaciółek? Zawsze mówią, że toalety w clubach są niebezpieczne. - skomentował, po czym wyprostował się i podał mi rękę. - Max jestem.
Zignorowałam jego wyciągniętą dłoń, ale odpowiedziałam
     -Nadia i nie jestem pewna, czy jest mi do końca miło.
     -Będzie zgrywać trudną do zdobycia, oho lubię wyzwania.
     -To chyba to wyzwanie Ci się nie uda. Jestem zajęta, a po za tym ty nie jesteś w moim typie.
     -Auć. Chyba zabolała, ale dam radę. To skoro nie jesteś do zdobycia, to może dasz się zaprosić na przyjacielskiego drinka, czy coś?
     -O ile mi się wydaje nie przyjaźnimy się. - powiedziałam chłodnym głosem.
     -No daj spokój.
Stwierdziłam, że w sumie co mi szkodzi. Alkoholu nie wypiję, bo obiecałam Leo, ale co jest złego w darmowym soku?
     -Na sok pomarańczowy.
     -Niech będzie.
Poszliśmy w stronę barku i usiedliśmy na krzesłach. Chłopak zamówił dla mnie napój.
     -Na pewno nie chcesz żadnego shota, czy coś?
     -Nie, dzięki.
Barman podał mi sok. Wzięłam łyka, ale Max mi przeszkodził w wypiciu reszty, ponieważ zaczął mnie zagadywać. Najpierw rozmawialiśmy normalnie, potem już lekko dziwnie, bo chłopak trochę wypił i to zaczęło na niego działać. Był w miarę fajny gdyby nie te chamskie żarciki, które co jakiś czas mówił i gdyby nie to, że bez przerwy patrzył się na mój tyłek. Po jakimś czasie Max poszedł gdzie indziej, a ja zostałam sama. Dopiłam sok i udałam się w kierunku Nicole. Była pijana, ale nie było z nią tak źle - dawała radę. Breckin był w swoim żywiole. Stał przy wejściu do toalet i palił trawkę z jakimiś chłopakami. Nagle poczułam dziwne uczucie. Coś zakuło mnie w głowę. Skuliłam się z bólu. Zaczęło mi się robić duszno, więc postanowiłam, że wyjdę na zewnątrz. Stanęłam, opierając się o ścianę budynku. Głowa nie przestawała mnie boleć. W pewnym momencie zobaczyłam jakąś grupę chłopaków zbliżających się w moim kierunku. Wśród nich rozpoznałam Maxa. Podeszli do mnie, było ich czterech.
     -Ej, królewno co ty robisz tutaj tak sama o tej porze? - odezwał się jeden z nich. Następnie zaczął bawić się moimi włosami.
     -Zostaw mnie. - powiedziałam trochę cicho, ponieważ ogólne osłabienie ciała nie pozwalało mi na głośne mówienie.
     -I co mi zrobisz? Jesteś całkowicie najebana.
     -Ciekawe jak, skoro nic nie piłam. - odpowiedziałam.
Poczułam, że jeden z nich klepnął mnie w tyłek. To był chyba Max. Miałam ochotę uderzyć go w twarz, ale niemiałam na to siły.
     -Nie wyrywaj się tak. - powiedział - Wcześniej nie byłaś taka nerwowa.
     -Nie martw się - zaczął kolejny z nich - wydaje mi się, że ja ją rozluźnię.
Pchnął mnie w kierunku ściany. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić, a moje ruchy były już i tak ograniczone. Starałam się odepchnąć chłopaka, ale słabo mi to wychodziło. W chwili gdy on złapał mnie za szyję i wydawał przymierzać się do niechcianego przeze mnie pocałunku usłyszałam znajomy głos.
     -Zostaw ją kurwa! - chłopaki zastygli w bezruchu. Człowiek, który krzyknął zaczął biec w naszym kierunku. Po kilku sekundach rozpoznałam blondyna. To był Charlie. Rzucił się na stojącego przy mnie chłopaka, okładając go pięściami. Kiedy ten leżał już na ziemi wziął się za Maxa, a reszta chłopaków uciekła. Ja - nie zdając sobie sprawy kiedy, opadłam na ziemię. Wszystko, co się wydarzyło potem pamiętałam, ale miałam wrażenie jakby to był sen. Charlie wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Ułożył mnie na tylnich siedzeniach. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod jego domem. Zaniósł mnie do pokoju, zdjął mi buty i przykrył kocem. Następnie zasnęłam.


    
Niedziela,  27 październik, 9:30
     Obudziłam się w cudzym mieszkaniu, w cudzym łóżku. Poczułam straszny ból głowy. Nagle zaczęłam przypominać sobie wczorajszą noc. Zobaczyłam Charliego, siedzącego na rogu łóżka.
     -Hej, jak się czujesz? - zapytał. Widziałam w jego oczach troskę. Nie był Charliem, który za każdym razem chciał mnie zabić spojrzeniem. Był jakiś inny.
     -Okropnie boli mnie głowa. - poskarżyłam się.
     -Proszę. - powiedział wręczając mi tabletki i szklankę wody - Powinno pomóc.
Wzięłam łyka i połknęłam pigułki.
     -Przez noc trochę czytałem w internecie. Starałem się wpisać wszystkie skutki i najprawdopodobniej podali Ci jakiś narkotyk, ale raczej nie powinien mieć groźnych skutków ubocznych.
     -O ile się nie mylę przyjechaliśmy tu około czwartej. Ile ty spałeś?
     -W sumie to nie spałem. Byłem tutaj z tobą. Ponoć jeśli chodzi o te różne gówna, które dosypują trzeba być czujnym przez kilka godzin, bo można zacząć się dusić, zemdleć i różne inne rzeczy. Nie chciałem żeby coś Ci się stało.
     -No nie mogę uwierzyć. Lenehan się o mnie bał?
     -Oczywiście tylko dlatego, że jesteś dziewczyną Leo. Załamałby się, gdyby się dowiedział, że coś Ci się stało.
     -.A mi się wydaje, że Lenehan się o mnie bał. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
     -No dobrze. Bałem się o Ciebie, a teraz posłuchaj mnie uważnie, okej?
     -Mhm.
     -Przepraszam Cię za te nasze dwa miesiące znajomości. Przez ten czas zachowywałem się jak ostatni dupek i cholernie Cię za to przepraszam, ale to dlatego, że nie umiałem zachować się w stosunku do Ciebie inaczej.
     -Ale dlaczego? Co ja Ci takiego zrobiłam?
     -Pamiętasz dzień, w którym do mnie przyjechaliście? Rozmawiałaś w tedy z taką dziewczyną i nakłoniłaś ją do zerwania z chłopakiem.
     -No tak, ale skąd to wiesz?
     -Bo ja jestem tym chłopakiem.
Kiedy to powiedział nastała cisza. Nie mogłam uwierzyć w ten zbieg okoliczności.
     -O Boże, przepraszam. Ja nie wiedział..
     -Oczywiście, że nie wiedziałaś. Skąd mogłaś wiedzieć? Ale nie przepraszaj mnie. Z perspektywy czasu zrozumiałem, że nie zasłużyłem na Chloe. Pod koniec trochę zlewałem ten związek, mimo, że mi na nim zależało. Więc jeszcze raz to ja chciałbym Cię przeprosić, bo wiem, że cierpiałaś z tego powodu.
Chciałam wstać, by go przytulić, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Nogi mi się zachwiały, a ja upadłam.
     -Spokojnie, jesteś jeszcze zbyt słaba. - powiedział chłopak, a rozumiejąc po co się podnosiłam nachylił się nade mną i mnie objął.
     -Rozumiem Cię, miałeś prawo się gniewać. - powiedziałam.
Charlie uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Po chwili do niego wrócił z jakimiś ubraniami.
\    -Proszę. - powiedział podając mi je - Będzie Ci wygodniej. Wziąłem dresy Chloe, które u mnie zostawiła i swój T-shirt, bo jej nie mogłem znaleźć. A kiedy się w to ubierzesz to jeszcze odpocznij, bo jesteś bardzo słaba.
     -Dobrze, ale pod warunkiem, że ty też pójdziesz spać. Wyglądasz jak trup.
     -Ale nic..
     -Nic mi się nie stanie. Leć. - powiedziałam, a chłopak wyszedł z pokoju.
  

Chciałabym wam serdecznie podziękować za ponad 2000 wyświetleń ♥ Zapraszam również do komentowania. :')

3 komentarze:

  1. Cudowny.
    Czarli jaka przemiana. Mmmm...
    Leło jak Matka poprostu nosz hahha

    Kiedy next?
    Kocham i pozdrawiam
    ~C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny będzie albo jutro albo w niedziele :')
      Ilyt ♥♥

      Usuń
  2. Mega <3 czekam na nexta. nie ma co się rozpisywać bo jak wiadomo to czytam bo mi się podoba i nie ma co się rozgadywać. Pozdrwiam i zapraszam zuzannawiktoria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń