niedziela, 31 stycznia 2016

,,We need to be together, cause I can make it last forever"

~9~
Niedziela,  24 sierpień, 21:00
     -Chcesz coś innego, czy może być to? - zapytałam.
     -Jest okej, zostaw. - odpowiedziała Nicole. Siedziałam dzisiaj u niej w pokoju i razem oglądałyśmy film, bo wczoraj w nocy wróciła z Japonii. Nie mogłam się doczekać tego dnia, bo bardzo tęskniłam za przyjaciółką.
     -Nie opowiesz mi jak tam było? Właśnie spełniłaś swoje marzenie, a ty nie jesteś zbyt rozmowna.
     -Przepraszam, po prostu się zamyśliłam. Eee, Nadia?
     -Tak?
     -Jak tam z Leo? Powiedział Ci o tym swoim "sekrecie"? - nie miałam pojęcia dlaczego zmieniła temat. To ona powinna mi teraz opowiadać o swojej przygodzie życia, nie ja.
     -Nie. I jestem na niego o to zła. Ale najgorsze jest to, że jak on przychodzi, a ja spędzam z nim czas, to to wszystko mija. Czuję tylko... - skończyłam, zastanawiając się nad swoimi słowami.
     -Co czujesz? - wtrąciła się Nicole.
     -Właśnie nie wiem. - odpowiedziałam. Na prawdę nie wiedziałam, co czułam gdy ten dupek był w pobliżu. Znam się z nim dopiero od tygodnia, a już zdążyłam go polubić, znielubić i darzyć go tym dziwnym uczuciem, które było pomieszaniem tych dwóch poprzednich z ... miłością? Nie, to za mocne słowo. Ale to było coś podobnego do tego. No super Nadia, połączyłaś nienawiść, przyjaźń, miłościopodobnecoś i stworzyłaś nowe uczucie, którym darzysz Devries'a. Dobra robota. (mam nadzieję, że wyczuliście tu sarkazm)

Czwartek, 28 sierpień, 14:00
     Wyszłam ze szkoły i nagle usłyszałam jakiś głos.
     -Hejka kochana, chcesz się przejść na plaże? - ktoś zasłonił mi oczy swoimi rękami, to oczywiście nie mógł być nikt inny niż Leo.
     -No mogłabym chcieć. - odpowiedziałam. Miałam ochotę gdzieś z nim pójść, a plaża to świetny pomysł, tym bardziej, że dzisiaj jest bardzo ciepło.
     -Więc chodź, szkoda czasu, zaraz nie będzie już takiego słońca.
I poszliśmy w stronę plaży, a po około pół godziny spaceru byliśmy już na miejscu. Usiadłam na głazie, a Leo obok mnie.  Przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko obserwowaliśmy ogromne fale, obijające się o przybrzeżne kamienie. Jednak potem zauważyłam, że chłopak gapi się na moje stopy.
     -Co ty robisz? - zapytałam z uśmiechem.
     -Zawsze tak obciągasz palce? Wygląda jakbyś była przez cały czas spięta. - oznajmił i zaśmiał się.
     -Nawyki tancerki. - szybko odpowiedziałam.'
     -Tańczysz? Nigdy nic nie mówiłaś.
     -Bo tu nie robię tego, tak jak to robiłam w Polsce. Znaczy tu nie chodzę do żadnej szkoły, ale mam zamiar, jeśli tylko znajdę taką z odpowiednim poziomem. ale i tak tańczę codziennie. Raz - żeby nie stracić formy. Dwa - bo to kocham.
     -Jeju, a co tańczysz? Nie mogę się doczekać, kiedy Cię zobaczę. - Leo był podekscytowany.
     -Taniec nowoczesny, uwielbiam też solo liryczne. A i czasami hip hop albo nawet i dancehall.
     -Oho, w tym ostatnim chyba najbardziej chciałbym Cię zobaczyć. - wypalił.
     -Ha, ha. Nieśmieszne. - powiedziałam, a po chwili stwierdziłam, że ten temat to szansa, żeby Leondre wreszcie powiedział mi o tym swoim zespole. - A ty masz jakieś hobby? -zapytałam.
     -Nie jestem pewien. - wymamrotał.
     -No to co lubisz robić w wolnym czasie? No wiesz, ale po za oglądaniem telewizji i tego typu rzeczami. - zaczęłam ciągnąć go za język.
     -Czasami piszę piosenki. Głównie teksty do rapu. - no, no, już prawie Cię mam Devries.
     -Super, a udostępniasz je gdzieś, czy piszesz dla siebie? - nie chciałam dać za wygraną.
     -Nie, są prywatne. - w tym momencie wszystko się zawaliło. Nie rozumiałam jak on może mnie tak okłamywać. Nie wiadomo kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Po chwili wypaliłam.
     -Aha, i chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś członkiem zespołu? Bars and Melody. Mowi Ci to coś? A Charlie Lenehan to kuzyn, tak? Leondre przestań kłamać, bo już się w tym pogubiłeś. - powiedziałam, płacząc. Znowu mnie do tego zmusił.Jego towarzystwo wpływało na mnie tak, że działałam zbyt impulsywnie. Zobaczyłam jego zmartwioną, a także przestraszoną twarz i zrozumiałam, że nie miałam ochoty słuchać jego żałosnych wyjaśnień. Uciekłam więc szybko z miejsca zdarzenia.


Czwartek, 28 sierpień, 19:00
     Przebrana w króciutkie shorty i szarą bluzę z kapturem siedziałam na swoim wielkim łóżku i wypłakiwałam już chyba swój ostatni zapas łez.
 Znałam Leo niecałe dwa tygodnie, ale mimo wszystko łączyła mnie z nim niesamowita więź. Było mi strasznie przykro, że tak cholernie mnie okłamał.
     Nagle usłyszałam stukanie przy oknie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam Leo opierającego się o framugę. W poniedziałek pokazałam mu to "wejście", kiedy odprowadzał mnie do domu. Jak widać teraz postanowił z niego skorzystać. Otworzyłam okno, a chłopak wszedł do środka.
     -Nadia.. - zaczął, a ja spojrzałam na niego, sugerując, że może kontynuować - na początku to oczywiście chciałbym Cię bardzo przeprosić, bo nie powinienem był tak Cię okłamywać, ale teraz chce wytłumaczyć Ci, dlaczego to robiłem. - przerwał.
     -No słucham. - rzuciłam lekceważącym tonem, chodź tak na prawdę bardzo mnie to wszystko obchodziło. Niestety przez te lata nauczyłam się sprawnie ukrywać emocje.
     -Zacznijmy od tego, że od początku myślałem o tobie jako o kimś więcej niż przyjaciółce.- tu poruszył trudnu dla mnie temat - Byłem praktycznie przekonany, że nie wiedziałaś kim jestem. Nie chciałem żebyś wiedziała o BaM, bo chciałem Cię ochronić.
     -Przed czym?
     -Przed niektórymi  bambinos.
     -Chyba nie rozumiem.
     -Kiedy bym Ci powiedział o tym, że jestem barsem zaczęłabyś się tym wszystkim bardziej interesować i w pewnym momencie natrafiłabyś na masę złośliwych komentarzy.
     -I co? Myślisz, że bym się tym tak przejęła?
     -Tak. Charlie przerabiał już tą samą sytuacje ze swoją dziewczyną, a ty jesteś jeszcze zdecydowanie bardziej wrażliwa niż Chloe.
     -Zapominasz o ważnym aspekcie. My nie jesteśmy razem. - tu trafiłam w czuły punkt nas obojga. Nie wiedzieliśmy kim dla siebie jesteśmy, bo nie potrafiliśmy mówić o swoich uczuciach. To był nasz największy problem.
     -Pójdę już. - odezwał się.
     -Nie. Zostań. Chodź. - powiedziałam i zaprowadziłam go w kierunku mojego łóżka - Siadaj. - dodałam. Leo siadł i oparł się o ścianę, a ja zrobiłam podobnie. Przytuliłam go i dodałam. - Nie byłam zła, że przede mną to ukrywałeś. Byłam zła za to, że mnie okłamywałeś.
     -Byłaś? - zapytał z nadzieją w głosie.
     -No, może już się na Ciebie nie gniewam. - odpowiedziałam i jeszcze mocniej go przytuliłam, a Leo odwzajemnił uścisk.
Przez resztę czasu rozmawiałam z nim, ale potem chłopak postanowił się zbierać.
     -Okej, chętnie bym z tobą jeszcze posiedział, ale jest już 21:00, a mnie czekajeszcze półgodzinna droga do domu i muszę się pouczyć na jutrzejszy sprawdzian. Pocałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie, a on udał się w kierunku okna.
     -Nie prościej będzie drzwiami? - zapytałam
     -Te okno jest prawie jak drzwi, a po za tym polubiłem tą drogę.- powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
     -No leć. - rzuciłam, bo zauważyłam, że Leondre przygląda się czemuś przy oknie.
    -Ktoś Ci chyba zostawił liścik w szczelinie okna. Masz wielbiciela Nadia.
    -No widzisz jaka jestem rozchwytywana, no już, pokarz to.- rzuciłam okiem na białą kartkę. Najpierw zobaczyłam tylko porozrzucane litery, ale potem zaczęły układać się w słowa. Przeczytałam nagłówek i podpis:
 
Droga Nicole!
 
[treść listu]
 
                                                                        Przepraszam, Amy.
    
      -Pieprzony list samobójczyni. - wypaliłam.
     -Co? - zapytał zdezorientowany Leo.
     -Amy to była przyjaciółka Nicole. Mieszkała wcześniej w tym pokoju, ale zdecydowała się ze sobą skończyć. Jak widać zostawiła po sobie list, którego Nicole nie zauważyła.
     -Ej, spokojnie. - powiedział Leondre, widocznie zauważył mój smutny wyraz twarzy.
     -Nicole się załamie. Chciała ją wyrzucić z pamięci, a dostając ten list, w którym pewnie jeszcze opisała powody swojej śmierci jej się to nie uda. Znam ją, będzie się obwiniać, że jej nie uratowała.
     -Ja też ją znam Nadia. Ona jest silna. Szybko się podnosi po tym co przeszła. Chodź do mnie, będzie dobrze. - powiedział obejmując mnie ramieniem. Widząc, że to nie zadziałało wziął moją twarz w swoje dłonie i powiedział - Popatrz na mnie.     Nicole    jest    silna.    Rozumiesz? - kiwnęłam głową, a on pogładził mnie po włosach i pocałował w czoło. - Chcesz żebym jeszcze został? - zapytał.
     -Nie, jest dobrze. - oznajmiłam i pożegnałam Leondre.
Czekało na mnie trudne zadanie. Mianowicie wręczenie listu przyjaciółce. Poszłam na łatwiznę. Otworzyłam jej okno i położyłam kartkę na parapecie. Siadłam na swoim łóżku i  wpatrywałam się w szybę, czekając aż Nicole zauważy list. Następnie chyba trochę przysnęłam, bo obudziłam się o 2:00 w nocy. Spojrzałam szybko na okno. Zobaczyłam w nim przyjaciółkę, która siedziała wzdłuż parapetu. Wydostałam się ze swojego pokoju i podeszłam do płaczącej Nicole.
     -Nie wiedziałam, że palisz. - rzuciłam pierwsze lepsze zdanie, bo zauważyłam ją zaciągającą się papierosem.
     -Bo nie palę. - odpowiedziała.
     -To dobrze, nie chcę żebyś trafiła na pierwszą stronę patologicznych piętnastolatek. - chciałam czymś trochę rozluźnić atmosferę.
     -Mamo, mam już prawie szesnaście lat. - powiedziała z uśmiechem, który pojawił się na jej zapłakanej twarzy. Cieszę się, że mimo tego, co się dzisiaj wydarzyło przyjaciółka nie straciła poczucia humoru. Uśmiechnęłam się siadłam obok niej i ją przytuliłam. - Uwierz mi, że potrafię robić dużo gorsze rzeczy nisz palenie fajek. - Dodała z jeszcze większym uśmiechem.
     -No, no. Taka bad girl? Pasujesz mi z tym do Daniela.
     -Wolałabym, żebym pasowała Ci do jakiejś super dupy, nie tylko do Daniela.
     -Dostajesz to, na co zasługujesz. - powiedziałam i obie wybuchłyśmy śmiechem.
     -Chodź tutaj. - dodała Nicole, a ja usiadłam jej na kolanach i ją objęłam. Ona trochę traktowała mnie jak młodszą siostrę, bo byłam od niej mniejsza, a po za tym wcześniej spędzała czas tylko z osobami starszymi od niej o jakieś 2-3 lata.
     -Masz się tym nie martwić. Rozumiemy się? To co było się nie odstanie.
     -Tak jest kapitanie.
Tą noc Nicole spędziła u mnie. Nie chciałam, żeby po tym wszystkim była sama. Ale przyjaciółka miło zaskoczyła mnie faktem, że już się tak tym nie przejmowała, albo przynajmniej udawała, że się nie przejmuje.
 
     
     Mam do was pytanie: czy chcielibyście rozdział z opisami/zdjęciami bohaterów? Jeśli tak to proszę piszcie w komentarzach, nawet anonimowych.
 



piątek, 29 stycznia 2016

,,We can work it out, you could be mine"

~8~
Czwartek, 21 sierpień, 7:30
     Wyłączyłam budzik i sturlałam się z łóżka. Byłam strasznie zmęczona, bo zarwałam wczorajszą noc, żeby pouczyć się do dzisiejszego sprawdzianu z biologii. Na szczęście  miałam na 9:00, więc nie musiałam wstawać tak wcześnie, jak zwykle. Otworzyłam laptopa i połączyłam się z Nicole. U niej teraz powinna być gdzieś 16:30. Po kilku sygnałach zobaczyłam uradowaną przyjaciółkę.
     -Hej Nadia! Masz dobre wyczucie czasu, bo właśnie wróciłam do hotelu.
     -Cześć Nicole, co dzisiaj robiliście?
     -Prawie cały dzień na mieście, rozumiesz.. A i kupiłam Ci kilka rzeczy, zobaczysz z resztą jak przyjadę. Ojej, bym zapomniała. Jak tam twój szatański plan? Devries przyznał Ci się, że jest barsem?
     -Nie, tylko, że jedzie z mamą do znajomych. W Poole, czy gdzieś.
     -Ładnie kłamie, tam miał się odbyć ten koncert.
     -Tssa, ja nadal nie mogę zrozumieć czemu on mnie tak okłamuje.
     -Może chodzi o to, że myśli, ze nie będziesz chciała chodzić z gwiazdą.
     -Przecież nikt tu nie mówi o żadnym chodzeniu, a po za tym, nie mów tak. To mi się kojarzy z chodzeniem po bułki, albo z takimi pseudo-związkami z podstawówki.
     -No dobra, nie będę. A teraz zostawiam Cię z tym sama, bo idę na kolację, pa pa.
     -No pa, smacznego. - odpowiedziałam i odłożyłam laptopa. Spojrzałam na zegarek. Była 8:15.Już późno. Ubrałam się w bordowy sweterek, czarne rurki z dziurami i biało-czarne superstary. Wzięłam plecak i o 8:30 byłam już w autobusie.
     Weszłam do klasy. Dzisiaj też na dwóch pierwszych lekcjach był ze mną Leo i mieliśmy razem siedzieć.
     -Cześć księżniczko! - usłyszałam głos za swoimi plecami. To oczywiście był Devries.
     -No cześć królewiczu. Jak tam było wczoraj? Co robiliście? - zamierzam męczyć go takimi pytaniami, póki nie wymięknie.
     -Fajnie, ale trochę nudnawo. O wiele bardziej wolałbym się spotkać z tobą. - mhm, na pewno - A ty co robiłaś? - zapytał, zmieniając temat.
     -Uczyłam się. Mam dzisiaj sprawdzian z biologii.
     -No to życzę Ci powodzenia. Ej, a skoro wczoraj nam nie wyszło, to może dzisiaj się gdzieś przejdziemy po szkole. - Nie Nadia, nigdzie z nim nie idziesz. Rozumiesz? Nie pójdziesz nigdzie z tym kłamcą! - usłyszałam głos w swojej głowie.
     -No pewnie. - Zaraz, co? Powiedziałam właśnie "No pewnie"? Jestem głupia. Zaraz postanowiłam się trochę z tego wyplątać i dodałam: - A może Daniel i Sophie też z nami pójdą? Chciałabym ich trochę lepiej poznać.
     -Niech będzie. - powiedział trochę zawiedziony Leo.

Czwartek, 21 sierpień, 15:00
     Wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się dookoła. Przy boisku zauważyłam rozmawiających ze sobą Leo, Daniela i Sophie. Podeszłam do nich, byłam podekscytowana, bo przyjaciele Leo sprawiali wrażenie na prawdę fajnych osób, a ja chciałam ich lepiej poznać.
     -Hej! - przywitałam się.
     -Cześć Nadia, no chodź, to idziemy do pizzerii, może być? - przywitał się ze mną Daniel.
     -Tak, oczywiście. - odpowiedziałam.
     -Ej, zauważyłam, że chodzisz ze mną na biologie. Jak Ci poszedł dzisiejszy sprawdzian? - spytała Sophie.
     Tak dziewczyna rozkręciła rozmowę. Potem wszyscy weszliśmy do pizzerii, rozmawialiśmy przez jakieś 2 godziny. Ale nikt nas nie zamówił pizzy, bo wszyscy byliśmy najedzeni po dzisiejszym szkolnym lunchu. Było fajnie. Kiedy wyszliśmy na dwór Daniel i Sophie stwierdzili, że zostawią mnie i Leo samych. To był głupi pomysł, ale przecież tak po prostu nie ucieknę.
     -To jak? Idziemy gdzieś jeszcze, czy się rozstajemy? - spytałam z nadzieją, że wybierze tą drugą opcję. Mimo tego, że go lubię jakoś za bardzo nie miałam ochoty teraz z nim gdzieś iść.
     -No ja to bym chyba gdzieś poszedł, nie mam specjalnie ochoty, żeby wracać do domu.
     -Dlaczego? - widząc jego zmartwioną minę szybko  dodałam - Jeśli nie chcesz, to nie mów.
     -Nie, spokojnie. Po prostu chodzi o to, że moi rodzice są po rozwodzie, mieszkam tylko z mamą, a ona dzisiaj zaprasza na kolacje tego cholernego Roberta. To jej chłopak. Nie mam ochoty z nim siedzieć w jednym domu. Nie lubię go.
Chwilę pomyślałam. Byłam zła na Leo, że mnie okłamywał w sprawie zespołu, ale teraz zrobiło mi się go szkoda. A po za tym przecież  go bardzo lubiłam, więc powiedziałam:
     -Wiesz jak chcesz to możesz iść do mnie na kolacje. I ogólnie na wieczór. Jak przyjdziesz potem do domu, to chyba już nie będzie tego całego Roberta.
     -Jeju, serio? Wielkie dzięki!
     -No tak i mam nadzieję, że lubisz japońskie jedzenie, po mój tata dzisiaj miał zrobić na kolacje sushi i jeszcze jakieś "coś", czego nazwy nie potrafię wymówić.
     -Lubię, no dobra to chodźmy!
Kiedy doszliśmy do mojego domu usłyszałam głos Leo:
     -Ojej, wy tutaj mieszkacie? Uwielbiam tą dzielnicę. Te domy są piękne. W takim amerykańskim stylu i w ogóle. A wasz dom jest chyba najlepszy ze wszystkich.
     -No już się nie podlizuj Devries, ale dzięki. Oki, wchodź.
Leondre wszedł do domu, zdjął buty i od razu zobaczył moją mamę.
     -Cześć Nad.. yyy hej, jestem Milena, mama Nadii.
     -Dzień dobry, ja jestem Leo, jej kolega. - przedstawił się.
Wszedł do salonu, gdzie zobaczył mojego tatę i chyba zaczęli o czymś rozmawiać. Ja jeszcze byłam w korytarzu, gdy nagle usłyszałam czyjś głos:
     -To twój chłopak? - spytała z uśmiechem moja mama.
     -Jezu, nie. - odparłam poirytowana - Tylko kolega. Chciał przeczekać pobyt partnera swojej matki, więc go zaprosiłam.
     -No tak, rozumiem. - odparła mama - Przystojny jest. - dodała, znów uśmiechając się. A ja przewróciłam oczami.
Po chwili wszyscy siedliśmy wspólnie do stołu. Po skończonej kolacji zaprowadziłam Leo do swojego pokoju.
     -No to tak, to tutaj mam pokój.
     -Wielki. - odpowiedział.
     -No tak. Jest duży. Co chcesz robić? - zapytałam.
     -Najchętniej to bym z tobą po prostu pogadał. - oznajmił.
     -Gadamy już dzisiaj od rana. Nie za dużo tego?
     -Nie. Lubię z tobą rozmawiać, a jeszcze bardziej Cię słuchać.
     -To będziesz miał problem, bo ja zazwyczaj nie jestem prowodyrką rozmowy. Uważnie słucham, obserwuję. Chciałabym mówić, ale boję się odezwać, a jak już coś powiem, to zawsze mam wrażenie, że to było bez sensu i wmawiam sobie, że powinnam milczeć. - przyznałam się i usiadłam na miękkim, szarym dywanie.
     -Nie jesteś taka dla wszystkich, zauważyłaś? Przy wielu osobach faktycznie jesteś spięta i mało co mówisz, ale zauważ, że przy mnie i przy Oliverze zaczynasz się otwierać. - oznajmił - Nie chce Ci oczywiście sugerować, że kimś dla Ciebie jestem. Tylko tak powiedziałem. - dodał pospiesznie.
     -Kimś dla mnie jesteś. - powiedziałam zamyślona - Nie wiem jeszcze kim, ale skoro tak się przy tobie zachowuję, to musisz dla mnie kimś być. Przed wyjazdem byłam taka tylko przy rodzicach. A teraz jestem przy Oliverze, Nicole i tobie. To niesamowite, że wreszcie mogę przekazać jakimś osobą swoje zdanie. Nie muszę niczego ukrywać z obawy o akceptację.
     -Dla mnie niesamowite jest, że jestem dla Ciebie taką osobą. To wspaniałe uczucie. - powiedział i położył się obok mnie na dywanie - W sumie to tak na prawdę przez ten czas, od kiedy się znamy myślałem, że traktujesz mnie jak natręta i trochę zlewasz. - naśladując Leo, również położyłam się na dywanie.
     -Nie zlewam Cię. Ty po prostu masz za duże wymagania, znamy się dopiero cztery dni.
     -Może masz rację. Ale mimo tego, że znam Cię tak krótko mam wrażenie, że znamy się całą wieczność.
     -Typowe. - rzuciłam - Mógłbyś wymyśleć jakiś oryginalniejszy tekst. - powiedziałam, bo stwierdziłam, że już pora rozluźnić atmosferę.
Chyba podziałało, bo Leondre się zaśmiał, a po chwili dodał:
     -No tak. Masz rację. Czekaj, chyba zaraz coś wymyślę. Aha! Cześć kochana jesteś może z Alaski?
     -O nie, zamknij się! - powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką.
     -To może spadłaś z nieba? - zapytał Leo, wybuchając przy tym śmiechem. Wstał z ziemi i niczym zadowolony z siebie sześciolatek dodał - Bo masz taki krzywy ryj! - Ponownie uderzyłam chłopaka poduszką, udając, że zdenerwował mnie tym tekstem.
      -No naprawdę, to było tak oryginalne!
      -Dzięki, długo myślałem. - wypalił. Zrewanżował się i również rzucił we mnie poduszką. - Uciekając przed moim uderzeniem zaczął radośnie krzyczeć - Masz może mapę? Chyba zgubiłem się w twoich oczach maleńka! - roześmiałam się i zaczęłam gonić Leo. Wypadliśmy z pokoju i zaraz potem znaleźliśmy się w salonie. Chłopak ukrył się za kanapą, uniemożliwiając mi trafienie go. Po chwili usłyszałam jego zanoszący się od śmiechu głos. - Nie bolą Cię może nogi? Bo przez cały dzień chodzisz mi po głowie! - zaczęłam się śmiać. Leondre rzucił we mnie poduszką, a ja kapitulowałam.
     -Poddaję się. - krzyknęłam i siadłam obok Leo, tuż za kanapą.
     -To super, w takim razie ja wygrałem! - rzekł rozradowany chłopak.
W tym momencie do pokoju weszła moja mama. Zastała z osiem poduszek, leżących na ziemi, przesunięty dywan i mnie, razem z Leo zdyszanych, opierających się o siedzenie kanapy.
     -Ja wiem, że czasami zapominasz, ale ty masz piętnaście lat, Nadia. - powiedziała z uśmiechem - Chcecie się czegoś napić? Mamy lemoniadę.
      -Poproszę. - odpowiedział Devries.
     -Ja też. - dodałam.
Odkąd o 17:00 Leo przyszedł do nas do domu minęło - nie wiadomo kiedy - już prawie pięć godzin. Dlatego chłopak stał już w drzwiach i szykował się do wyjścia.
     -Wielkie dzięki za dzisiaj, było super. - powiedział.
     -Nie ma sprawy, ja też się dobrze bawiłam.
     -To jak? Do zobaczenia w szkole?
     -Do zobaczenia w szkole. - przytaknęłam.
Leo wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Było na prawdę fanie. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej go polubiłam. Ale jeszcze została mi ta cała sprawa z BaM. To się później wyjaśni. - stwierdziłam i wróciłam do swojego pokoju.

  

środa, 27 stycznia 2016

,,What do you mean? When you nod your head yes."

~7~
Poniedziałek, 18 sierpień, 15:15
     On mnie przytulił. On mnie przytulił? Ja zaczęłam zadawać mu tyle pytań, licząc, że on będzie długo zastanawiał się nad odpowiedzą, a potem zacznie się tłumaczyć, a on mnie przytulił? Kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Byłam na niego wściekła, że tak zrobił, ale z drugiej strony czułam ulgę i spokój. Już po raz któryś nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
     -Czemu mnie przytuliłeś? - zapytałam - Nie powinieneś teraz odpowiadać na moje pytania?
     -Przytuliłem Cię, bo na to zasługujesz. Z tego co widać za bardzo nie rozumiesz o co chodzi w takich czynnościach jak podejście do obcej osoby i udzielenie jej pomocy. Dlaczego z tobą zostałem? Po prostu Cię polubiłem i tyle.
     -Pomagam ludziom. W każdym razie na pewno bardziej niż oni pomagają mi. Zaraz, czy swoją wypowiedzią chciałeś mi zasugerować, że mam spieprzone życie, a "Super Leo" przybył mi na pomoc i zaraz wszystko naprawi?
     -No nie zupełnie - odpowiedział zmieszany Leondre.
     -W takim razie o co Ci z  tym chodzi?
     -Masz zły dzień Nadia. Zostawmy sobie te tłumaczenia na kiedy indziej, a teraz spójrz na morze, niebo i zamiast skupiać się na złych rzeczach pomyśl o tych dobrych. - zrobiłam to, co mi kazał i poczułam się lepiej. Uświadomiłam sobie, że mieszkam w pięknym mieście, a w tej chwil patrzę na bajkowe słońce i morze, którego potężne fale rozbijają się o potężne, przybrzeżne głazy. Mam tu prawdziwa przyjaciółkę, poznałam chłopaka, który też wydaje się być dobrym materiałem na przyjaciela, a teraz siedzę na plaży z Leo Devriesem, za co pewnie część dziewczyn dałaby się pokroić. Przecież jestem szczęśliwa. Momentalnie zrobiło mi się lepiej.

Poniedziałek, 18 sierpień, 17:00
     Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Miałam nadzieję, że rodzice nie będą robić mi wyrzutów o to, że wróciłam trochę później niż miałam zamiar.
     -Hej słońce, i jak było? - usłyszałam głos taty.
     -W porządku. - odpowiedziałam.
     -Wróciłaś później. - mama wtrąciła się do rozmowy - Umówiłaś się z jakimiś koleżankami?
     -Tak jakby. - rzuciłam - Idę do swojego pokoju, oki?
     -Leć, ale zaraz będzie kolacja.
Otworzyłam drzwi, rzuciłam plecak w kąt i położyłam się na łóżku. Mimo tego, że ten dzień i tak wyglądał trochę lepiej niż sobie wyobrażałam, to i tak był bardzo męczący. Otorzyłam laptopa i spróbowałam połączyć się z Nicole przez skypa. Odebrała  po dwóch próbach dodzwonienia się do niej.
     -Kochana, musisz pamiętać o tej strefie czasowej. U mnie jest 3:00 rano. - powiedziała przyjaciółka zaspanym głosem.
     -Jezu przepraszam, zapomniałam, ale skoro już Cię obudziłam to pogadaj ze mną.
     -No, no. Jak w szkole? - wybełkotała.
     -Nawet dobrze. Poznałam Olivera i Leo. No i jeszcze jakiegoś Daniela i Sophie, ale z nimi mało co rozmawiałam.
     -Zaraz Oliver to ten gej, co nie? Jeszcze nie miałam okazji, żeby z nim porozmawiać, ale wydawał mi się fajny. Daniela kojarzę, Sophie nie, a Leo, jego chyba każdy przynajmniej kojarzy. Jak go poznałaś? Jak te tłumy dziewczyn od nas ze szkoły dowiedzą się, że taka "nowa" z nim rozmawia, to Cię chyba zabiją.
      -Uwierz mi, że jakoś specjalnie się ich nie boję. A jego poznałam w sumie przez to, że rano pomógł mi znaleźć salę i tak się zaczęła rozmowa. No, a po szkole poszliśmy na plażę, ale chyba nie za dobrze nam to zrobiło, bo on był miły i chciał mi pomóc, a ja tylko się na niego wydarłam.
      -No to napisz do niego SMSa, że dziękujesz za pomoc, czy coś takiego. Masz jego numer?
      -Mam, zapisał mi go gdzieś w zeszycie, jakbyśmy się nie mogli znaleźć pod szkołą.
      -To pisz. - odpowiedziała pewna słuszności swojego pomysłu Nicole.
      -To nie w moim typie. - stwierdziłam niepewnie - Nigdy nie pisałam pierwsza do chłopaków, zawsze wydawało to mi się takie dziwne.
      -Jezu, nie piszesz do niego propozycji o wyjściu za mąż, tylko zwykłe "dzięki".
      -Dobra masz racje, oki, kończę. Zadzwonię jutro, ale o normalnej porze.
      -No dobra, pa.
Zamknęłam laptopa i przeszukałam plecak w poszukiwaniu zeszytu, na którego marginesie był zapisany numer Leo. Przepisałam cyfry do telefonu i napisałam SMSa:
             N:Dzięki za dzisiaj. Bardzo mi pomogłeś. Nadia.
Siedziałam chwilę i patrzyłam, czy ten SMS jest prawidłowo napisany. Po chwili go wysłałam, a zaraz potem usłyszałam pikający dźwięk przychodzącej wiadomości.
             L:Niema za co. Ej, skoro jesteś humanistką, to proszę powiedz mi, że jutro lekcje zaczynasz angielskim, a później hiszpańskim.
Szybko zerknęłam na swój plan i odpisałam:
             N:Tak, zaczynam.
             L:To super, bo ja też. Może zabrzmi to trochę jak pytanie z trzeciej klasy, ale chcesz ze mną usiąść na tych lekcjach?
Roześmiałam się, bo to pytanie faktycznie brzmiało dziecinnie, ale po chwili znów odpowiedziałam:
             N:No dobrze, ale pod warunkiem, że mnie nie zaklepiesz w chowanego.
             L:Oki, ale więcej nie oszukuj w drewniaka lmao.
Odłożyłam telefon i ponownie położyłam się na łóżku.

Wtorek, 19 sierpień, 7:00
     Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka. Wyszłam z pokoju i zjadłam śniadanie. Dzisiaj czeka mnie drugi dzień w tej szkole, ale na szczęście nie jestem już sparaliżowana strachem jak wczoraj. W sumie to nawet byłam ciekawa, co się stanie i tak dalej. Ubrałam się w czarną bluzę, jasne dżinsy i biało-czarne superstary. Zabrałam plecak i wsiadłam do samochodu, a po chwili wyruszyliśmy.
     Stanęłam przed szkołą i rozpoznałam znajomą twarz. To był Oliver, czekający na mnie pod drzwiami.
     -Hej! - przywitałam się.
     -Cześć kochana. I jak było na tej wczorajszej randce?
     -Nie było żadnej randki i dobrze o tym wiesz. - rzuciłam podirytowana.
     -No tak, no ale opowiadaj.
     -No więc tak - zaczęłam - jeśli nie liczyć tego, że się na niego wydarłam i zarzuciłam mu, że jest zarozumiałym pseudo-bohaterem to było całkiem fajnie.
     -Czyli co? Nie będzie już zdobywał mojej królewny? - zapytał, śmiejąc się.
     -Obawiam się, że mój urok osobisty jest za dobry, by tak łatwo odpuścił.
     -Tsaa.
     -Serio uważasz, że on coś może do mnie czuć? Bo mi ten pomysł wydaje się absurdalny.
     -Wiesz, znacie się dopiero jeden dzień, więc na pewno nie mówiłem, że on może do ciebie coś czuć, ale jestem prawie pewny, że mu się podobasz.
     -Mhm, już sobie wyobrażam "Super Leo" i "ta nowa". Zabawne, nie sądzisz.
     -Bardzo. No dobra, pogadamy o tym za jakiś miesiąc.- nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale nie chciałam wnikać.
     -Dobra, chodźmy już do sali. A i zapomniałabym, dzisiaj na dwóch pierwszych lekcjach siedzę z Leo, oki?
     -No nie, a jak ja sobie teraz poradzę bez tego twojego cudownego uroku osobistego?
     -Możesz liczyć na to, że jakiś super przystojny kolega "mojego chłopaka" będzie siedział sam.
     -No tak, przekonałaś mnie. - uśmiechnął się i poszedł ze mną w kierunku sali.
     Siadłam w ławce i nagle poczułam czyjś dotyk na plecach.
     -Cześć marudo, przyszedłem. - odezwał się Leo.
     -Co taki spóźniony? Mam nadzieję, że uratowałeś kilka szczeniaczków po drodze, bo nie wyobrażam sobie, żeby "Super Leo" spóźnił się bez powodu na lekcje.
     -No oczywiście. Nawet ściągnąłem małego kotka z drzewa, żeby zdobyć nową odznakę, no nie.
     -Ach tak, wszystko rozumiem
     -Nie no, a tak serio, to po prostu chciałem rano skończyć pisać pios...yy wypracowanie. Jakoś tak wyszło, prawda? - zaczął się tłumaczyć.
Przewróciłam oczami. No właśnie chodzi o to, że nie prawda. Byłam prawie pewna, że tak na serio chodziło mu o piosenkę, tylko dlaczego nie chciał mi o tym powiedzieć? Przecież wiedziałam, że jest z ,,Bars and Melody". Chyba każdy w szkole to wie. Czemu więc on nie chce mi się do tego normalnie przyznać? Nie miałam pojęcia, ale na razie nie miałam zamiaru drążyć tematu.

Wtorek, 19 sierpień, 13:30
     Szłam korytarzem razem z Oliverem, aż weszliśmy na stołówkę. Byłam w szoku. Wyglądała, jakby była żywcem wzięta z jakiegoś amerykańskiego filmu. Co dziwniejsze, my byliśmy w Walii, ale może tutaj szkoły też wyglądają jak tam? W każdym razie na pewno tak nie ma w Polsce. Podeszłam do barku i nałożyłam sobie na talerz pierś z kurczaka w ziołach i sałatkę. Właśnie podchodziłam z Oliverem do jakiegoś stolika, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
     -Nadia, Oliver chodźcie do nas. - to był Leo. Podeszliśmy do ich stołu i siedliśmy obok Leo, Sophie i Daniela.
     -Hej! - przywitałam się. Dzisiaj byłam jakoś bardziej śmiała.
     -Cześć. - usłyszałam w odpowiedzi słowa Daniela
     -Co tam u Ciebie? Jak Ci się tutaj podoba? - zapytała Sophie.
     -Jest fajnie, na pewno lepiej niż w mojej starej szkole. -powiedziałam.
     -A co w tamtej było nie tak?
     -Daj jej spokój! - wtrącił się Leo.
     -No tak..przepraszam. - odpowiedziała zmieszana dziewczyna.
     -Jest okej. - oznajmiłam.
     -Ej mam pomysł. - zaczął Daniel - Leondre, ty masz chyba jutro koncert, prawda? Może byśmy się na niego wybrali?
     -Ja? Haha, dobre. Nie wydaje mi się. A, może masz na myśli mój ulubiony zespół? No tak, oni będą mieć za  niedługo koncert, ale nie jutro. W sumie masz rację, możemy się wybrać.- powiedział Leo i spiorunował Daniela wzrokiem. Czy on serio myśli, że ja tego nie widzę? Już wiedziałam, że w przyszłości wyciągnę z niego informację o tym, że jest członkiem zespołu. Ale najpierw zobaczę, czy mi się do tego normalnie przyzna, hmm jak na przykład jutro - w dzień jego koncertu będę bardzo chciała gdzieś z nim wyjść. Jestem bardzo ciekawa, czy powie mi prawdę, czy wymyśli pierwsze lepsze kłamstwo. No no, Devries, zobaczymy!



 
     

niedziela, 24 stycznia 2016

,,She just wants happiness but emotions disappoint"

~6~
Poniedziałek, 18 sierpień, 8:35
     Weszłam do sali, do której zaprowadził mnie Leo i ponownie poczułam przypływ strachu. Usiadłam w swojej ławce i starałam się nie myśleć o nadchodzącej lekcji ,,Nadia uspokój się, dasz radę i wszystko będzie dobrze." - mówiłam sobie. Pogrążona w  myślach nagle zauważyłam chłopaka stojącego nad moją ławką. Był ubrany w czarne rurki, malinową bluzę i holograficzne superstary. To połączenie u każdego innego przedstawiciela płci przeciwnej wyglądałoby co najmniej dziwnie, ale jemu tan strój pasował.
     - Jesteś nowa prawda? Lubię nowe osoby. Nie jesteście jeszcze przesiąknięte hierarchią szkolną. Nie marzycie o zostaniu cheerleaderką, chłopaku z drużyny footballowej lub o Leo Devries. - powiedział tak, jakby nigdy nic i usiadł ze mną w ławce.
     Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować i co powiedzieć, ale w końcu zauważyłam, że jest on z tych osób, do których można powiedzieć byle co, a one dalej będą ciągnąć rozmowę przez długi czas.
     -Nie przedstawisz mi się? - zapytałam w końcu.
     -Ach tak, jestem Oliver. I wydaje mi się, że już się domyśliłaś po moich gestach i ubraniu, że nie uwiodę Cię i nie porzucę. - No tak, więc jest gejem. Właśnie takie miałam podejrzenia. - A ty?
     -Co ja?
     -Jak masz na imię?
     -A no tak, sorki. Jestem Nadia. Masz racje z tym, że jestem nowa, ale nie martw się, ja ogólnie nie marze jakoś specjalnie o tej całej szkolnej ''popularności''. Ale o co Ci chodziło z Leo i z tym, że każda chce być jego dziewczyną?
     -To dobrze, że Ci na tym nie zależy, bo to jedno wielkie bagno, ale widzisz, już się nim interesujesz.
     -Wcale się nim nie interesuje! - w tym momencie krzyknęłam i w ogóle nie wiedziałam co mnie do tego skłoniło. Przecież on nic złego nie powiedział. Nagle do sali wszedł nauczyciel i to przerwało moją rozmowę z nowym kolegą.
     Po lekcji spacerowałam wzdłuż korytarza z moim nowopoznanym kolegą, starając się uniknąć odpowiedzi na liczne pytania, które on mi bez przerwy zadawał. W końcu Oliver kapitulował i powiedział:
     -To chcesz wiedzieć o co chodzi z Leo i tymi dziewczynami, tak?
     -No tak.
    -A więc głównie to chodziło mi o to, że każda chce go mieć. Bez przerwy za nim latają. W sumie widzę, że już zaczyna go wkurzać to całe "Leo to, Leo tamto". Nie dają mu spokoju. Jeju, ja współczuję jego dziewczynie. - Nie zrozumiałam trochę co Oliver chciał  przez to powiedzieć, ale normalne wydawała mi się to, że te wszystkie dziewczyny tak za nim latają. Chyba w każdej szkole jest taki chłopak. Tylko szkoda, że oni zazwyczaj okazują się strasznymi chamami. Mam nadzieję, że z Leo tak nie będzie, bo przecież strasznie go polubiłam.

Poniedziałek, 18 sierpień, 12:50
     Usiadłam w ławce i czekałam aż przyjdzie Oliver i siądzie obok mnie. Siedzieliśmy razem już na wszystkich dzisiejszych lekcjach, ale niestety na żadnej z nich nie widziałam Leondre. Zerknełam na telefon. To Nicole wysłała mi pierwszego SMSa od naszego wczorajszego pożegnania "Hej Nadia. Zdaje się, że jesteś już po kilku lekcjach, wiec powiedz mi. Czy szkolne potwory już zjadły Cię żywcem, czy jeszcze trzymasz się resztkami sił? Ja właśnie przyjechałam do hotelu z lotniska. Dasz sobie radę się kochana! A i " bądź swoją siłą", czy to jakoś tak było. Ps. Nie wierze, że przez tego głupiego SMSa zmarnowałam na Ciebie 3 funty -,-"
No tak połączenia z Japonią są chyba serio drogie.Uśmiechnęłam się i odpisałam przyjaciółce. "Jest oki"
     Nagle zobaczyłam Leo wchodzącego do sali. Stanął przy mojej ławce i kiwnął głową w jej kierunku.
     -Mogę usiąść?
Spojrzałam na stojącego zaraz za nim Olivera i posłałam mu pytające spojrzenie. Nie chciałam aby uznał mnie za jedną z tych dziewczyn, na które tak narzekał. Jednak on uśmiechnoł się szeroko, kiwną głową i usiadł z jakimś chłopakiem w innej ławce.
     -Tak, siadaj. - odpowiedziałam po dłuższej chwili. Leo siadł obok mnie i zadał mi pytanie:
     -I co? Jak Ci się podoba szkoła?
     -Szczerze mówiąc to samej szkoły jeszcze za bardzo nie poznałam. Tylko sale, te w których miałam lekcje. Jeśli chodzi Ci o osoby, to na razie znam tylko Ciebie, Olivera i Nicole, ale ona aktualnie jest w Japonii. No ale tak po za tym to jest całkiem fajnie.
     -Skoro nie znasz szkoły, to będę musiał Cię po niej oprowadzić. Zrobimy to na tej przerwie, bo będzie długa, a wszyscy będą na stołówce. Co do obiadu, to nie martw się. Jeśli tylko będziesz chciała, to po szkole pójdziemy razem na pizze. Co ty na to? - no niby wszystko fajnie, ale ja nie byłam przekonana. Mimo tego, że bardzo go polubiłam i zaczęłam się przy nim otwierać nie wiedziałam, czy chce iść z nim na pizze. I żeby zobaczyć tą szkołę. I w ogóle, żeby z nim teraz siedzieć i rozmawiać. Do tej pory jak na siebie bardzo dzielnie znosiłam rozmowę z praktycznie obcą osobą. Nawet go przecież polubiłam. Byłam śmiała. Ale teraz coś we mnie pękło. Za dużo tych nowych osób. Za dużo tych obcych twarzy wpatrujących się we mnie bez przerwy. Nie wytrzymałam i wybiegłam z płaczem do łazienki. "Co się z tobą stało Nadia?" - pytałam sama siebie. Nie wiedziałam o co chodzi, nigdy nie pozwalałam sobie na taki wybuch emocji w miejscu publicznym. Mimo wszystko siedziałam teraz w łazience, płacząc. Nagle zobaczyłam, jak otwierają się drzwi i ujrzałam Leo.
     -Co się stało mała? - nic nie odpowiedziałam, tylko zaniosłam się płaczem - Ej no, proszę nie płacz. Wiem, że to głupie, że tak mówię, ale na prawdę proszę, no. - uspokoiłam się trochę. Nawet się uśmiechnęłam, bo wydawało mi się to zabawne, że ten "Super Leo" pociesza dziewczyny słowami "Proszę, nie płacz." - Ej. Śmiejesz się ze mnie. Wiem, że to może być dziwne, ale nie umiem poradzić sobie z tym jak dziewczyna płacze. Nigdy nie wiem co powiedzieć i strzelam takie głupie teksty, jak na przykład ten.
     -Ten faktycznie był głupi.
     -Ej, starałem się. - powiedział Leo, a potem objął mnie ramieniem i dodał - No już dobrze.
     -Myślałam, że pocieszasz mnóstwo dziewczyn. Przecież tyle ich tu za tobą szaleje. Masz w czym wybierać.
     -Nie mów tak, proszę. Te wszystkie dziewczyny z tej szkoły, które tak chcą ze mną być, to... w krótce sama zobaczysz. Nie są specjalnie warte czyjejkolwiek uwagi.
     -Nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć.
     -Widzisz, dla nich liczy się tylko to żeby ładnie wyglądać, mieć drogie ciuchy, być "popularną". Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo to są fałszywi ludzie.
     -Uwierz mi, że sobie wyobrażam. - powiedziałam, a do głowy przyszedł mi od razu obraz mojej starej szkoły - Ale myślałam, że ty też taki jesteś. Znaczy nie tyle co fałszywy i tak dalej, ale na pewno nie powiesz, że nie jesteś tu popularny.
     -Proszę Cię Nadia, nie porównuj mnie więcej z tymi ludźmi.
     -Dobrze, przepraszam. Chodźmy na lekcje.
     -A nie powiesz mi co się stało? Dlaczego wybiegłaś z płaczem z sali?
     -Chodź Leo, nie ma nas już piętnaście minut. Nie chce mieć kłopotów.
     -Oki idziemy, ale jesteś mi to winna wyjaśnić, kiedy pójdziesz gdzieś ze mną po szkole.
     -Niech będzie.
Weszliśmy do sali i usiedliśmy w ławce. Nauczycielka na szczęście nie robiła mi wyrzutów za to całe zajście.
     Po lekcji od razu dobiegł do mnie Oliver.
     -Wszystko w porządku? - zapytał - Jeśli ten idiota coś Ci zrobił to wiesz, że spotka się ze mną. - Roześmiałam się. Ciężko mi było wyobrazić sobie Olivera bijącego się z Leo. Mój dzielny kolega był stanowczo za chudy, żeby bić się z przeciętną dziewczyną, Leo, chodź też jest szczupły od razu przewróciłby go na ziemię.
     -Tak. Wszystko w porządku, a Leo nic mi nie zrobił i nie nazywaj go idiotą, bo nawet go nie znasz.
     -No jejku kochana, przepraszam. Już nigdy nie obrażę twojego chłopaka.
     -Zamknij się. - rzuciłam.
     -Mrau, kotek pokazuje pazurki. Widzę, że jesteś zdenerwowana, więc co powiesz na to, by zamiast do stołówki przelecieć się do pobliskiej kawiarni na kawę i gofra?
     -Tak, to zdecydowanie był najlepszy z twoich dotychczasowych pomysłów.

Poniedziałek, 18 sierpień, 14:40
     Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Leo, czekającego na mnie przy boisku. Był też z jakimś chłopakiem - z tym samym, z którym widziałam go rano. I była tam jeszcze jakaś dziewczyna, która najprawdopodobniej była partnerką tego chłopaka, bo trzymali się za ręce. Leo do mnie pomachał, a gestem dłoni poprosił mnie, żebym do niego przyszła. No nie. Kolejne nowe osoby, które muszę poznać. Doszłam do boiska i od razu usłyszałam:
     -Cześć, jestem Daniel. - przywitał się i podał mi rękę.
     -A ja Sophie. - dodała dziewczyna. Oboje uśmiechali się, oczekując na moją odpowiedź.
     -Hej, ja jestem Nadia. - odpowiedziałam z udawanym spokojem.
     -Jesteś nowa, prawda? Leo mówił mi, że jesteś z Polski. Kiedy się tu przeprowadziłaś? Podoba Ci się tutaj? Jest lepiej niż u ciebie? A jak tam było? Tęsknisz za kimś? - zadawał jeszcze jakieś pytania, ale mój mózg, zdążył się od tego odłączyć. Nie chciałam go słuchać, byłam za bardzo przestraszona tą całą sytuacją. Leo na szczęście to zauważył i powiedział:
     -Daniel, daj jej spokój. My już idziemy.
I poszliśmy. Leo zaprowadził mnie na plażę. Tam siedliśmy na głazie, a on zapytał się mnie.
     -Co się stało dzisiaj na tej lekcji? Nie chce żebyś pomyślała, że jestem nachalny tak co chwilę o to pytając, ale zrozum, po prostu chcę Ci pomóc.
     -Nie rozumiem dlaczego to robisz.
     -Ale co?
     -Jesteś dla mnie taki miły, troszczysz się o mnie, zabierasz mnie na plażę. Przecież poznałeś mnie dopiero dzisiaj rano. No właśnie, dzisiaj rano. Czemu do mnie podszedłeś? Nie wiedziałeś kim jestem, nie znałeś mnie, ale z takiej odległości zobaczyłeś mnie i do mnie podszedłeś. Zamiast pomóc mi odnaleźć salę i pójść w swoją stronę ty dalej rozmawiałeś ze mną. A potem na tej lekcji usiadłeś obok mnie. Poszedłeś za mną do łazienki, pocieszałeś mnie. Dlaczego? - mówiąc to nagle poczułam łzy, skapujące na moje policzki. Po skończonym monologu zauważyłam, że zanoszę się płaczem. Nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam na Leo. On zastanawiał się nad odpowiedzią, a potem mnie przytulił.
     

środa, 20 stycznia 2016

,,Cause no one on this earth, makes me feel the way you do. "

                                                                             ~5~
Sobota, 16 sierpień, 22:00
     Położyłam się w łóżku, zadowolona z dzisiejszego dnia, zresztą tak samo jak z reszty wakacji. Już w poniedziałek idę do szkoły, ale nie boję się tego tak bardzo jak wcześniej, dzięki Nicole.
     Nagle usłyszałam stukanie. To pewnie ona. Otworzyłam okno, a do środka weszła Nicole. Nie była jednak uśmiechnięta. byłam zmartwiona, nie wiedziałam o co może chodzić. Po chwili przyjaciółka przemówiła.
     -Słuchaj Nadia na początku chciałabym Cię przeprosić.- no nie - pomyślałam. - Bo widzisz chodzi o to, że jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie, gdzie nagrodą główną był wyjazd do Japonii, no i   ja wygrałam ten konkurs.
     -To super, gratuluję Ci, ale nie rozumiem za co chcesz mnie przepraszać.
     -Dlatego, że wylatuję 18-tego, czyli w pierwszy dzień szkoły i nie będzie mnie przez dwa tygodnie.- w tym momencie posmutniałam. Bardzo chciałam mieć ją u swojego boku w ten dzień, ale niestety sprawy potoczyły się inaczej niż miały. Jednak stwierdziłam, że zamiast martwić się, że wyjeżdża do Japonii w rozpoczęcie roku powinnam cieszyć się, że w ogóle jedzie. Zebrałam więc swoje siły i całą dobrą energię i powiedziałam:
     -No dobrze, dobrze, ale przyślij mi pocztówkę i pokupuj jakieś japońskie słodycze. - Nicole jeszcze nie do końca zrozumiała moją reakcję, ale po chwili uśmiechnęła się i dodała:
     -Obawiam się, że pocztówkę raczej przywiozę Ci razem ze sobą, bo dużej zajmie jej podróż pocztą, ale nie martw się nakupuję Ci pełno japońskich, dziwacznych rzeczy i mnóstwo słodyczy. - no tak, w takim razie jest kilka plusów z jej wyjazdu.

Poniedziałek, 18 sierpień, 6:40
     Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w szkole. Lekcje zaczynają mi się o 8:30, ale ja wstałam prawie dwie godziny wcześniej, aby być dokładnie przygotowana. Poszłam do kuchni i zjadłam tosta, którego popiłam sokiem pomarańczowym. Ponownie weszłam do swojego pokoju i trzy razy sprawdziłam, czy aby na pewno spakowałam wszystkie książki. Ubrałam się w t-shirt z napisem, czarne dżinsy z przecięciem na kolanach, szary kardigan i białe conversy. No i oczywiście moje bransoletki. Niby nic specjalnego, ale jednak podobało mi się jak wyglądałam. Potem lekko pofalowałam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Po chwili byłam gotowa. Znaczy gotowa fizycznie, bo z pewnością nie psychicznie. Wsiadłam z tatą do samochodu i zorientowałam się, że już nie ma wyjścia, a za niedługo będę musiała stawić czoła swojemu piekłu.
     Szłam parkingiem, ale nagle stanęłam przed szkołą. Było kilka różnych wejść, a budynek był ogromny i posiadał cztery piętra. Próbowałam znaleźć odpowiednie drzwi, aby potem poszukać swojej sali, ale kompletnie nic z tego nie wyszło. Nagle zobaczyłam znajomą twarz. Tak, to z pewnością był Leondre Devriez. Był przystojny. Jeszcze bardziej niż na zdjęciach. Był tylko z jakimś chłopakiem. Zdziwiło mnie to, bo zawsze wyobrażałam go sobie z całą świtą. Po chwili przyłapałam siebie, na tym, że bez przerwy na niego patrzę. Chciałam odwrócić wzrok, ale zauważyłam, że on też na mnie patrzy, a na dodatek idzie w moją stronę. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować, a gdy podszedł do mnie wystarczająco blisko usłyszałam:
     -Cześć, jestem Leo, a po tobie widać, że jesteś nowa i chyba nie wiesz jak trafić do sali. - zdziwiłam się tymi słowami. Nie rozumiałam dlaczego ten chłopak z odległości dziesięciu metrów wypatruje dziewczynę, poznaje, że jest nowa i zgaduje jaki ma problem. Mimo wszystko podoba mi się to.
     -Jestem Nadia. Tak nie umiem trafić do sali - odpowiadam nieśmiało - i byłabym zadowolona gdybyś zechciał mi pomóc - dodaję już z trochę większą pewnością siebie.
     -No, a po akcencie mogę zgadnąć, że nie jesteś z Wielkiej Brytanii.
     -Pan mądry się znalazł, no to super, zobaczymy, czy zgadniesz z jakiego jestem kraju. - jestem z siebie dumna, bo wykazuję się coraz większą pewnością siebie, cholera, co ten chłopak ze mną robi.
     -No no, moja droga to trudne, ale po urodzie wydaje mi się, że jesteś Polką.
     -Dobry jesteś - odpowiedziałam.
     -Więc widzisz takie jest już życie. Leondre zawsze jest dobry, a Polki zawsze są piękne. To już chyba sprawa oczywista - uśmiechnął się szeroko, a potem dodał - No dobrze, a teraz powiedz mi gdzie masz lekcje.
     -Teraz będę miała historię w sali B15.
     -Oki, to niedaleko, chodź ze mną - odpowiedział, a kiedy weszliśmy do szkoły dodał - Humanistka?
     -Tak, zdecydowanie.
     -No widzisz, więc teraz przez Twój nieścisły umysł nie spotkamy się na lekcji. Ja mam fizykę.
     -Śmiem twierdzić, że fizyka nie jest zbytni potrzebna do życia. - dodałam.
     -Uwierz mi kochana, że data przystąpienia Elżbiety I do tronu jeszcze mi życia nie uratowała.- powiedział Leo, a ja się uśmiechnęłam. Rozmawialiśmy ze sobą do rozpoczęcia lekcji. Potem on poszedł do swojej sali. Kurde znam go przecież od dwudziestu minut, a już mogę powiedzieć, że go bardzo polubiłam. Tak nie zachowuje się ta Nadia, którą znam. Prawdziwa ja nie potrafiłaby w tym wypadku powiedzieć czegoś więcej niż "no" i "tak". Prawdziwa ja uważa i obserwuje ludzi zanim może przyznać, że ich lubi. Jednak coś sprawia, że ten chłopak w dwadzieścia minut zaczął stwarzać "nową mnie". Ale ta nowa ja mi się podoba bardziej niż stara.

niedziela, 17 stycznia 2016

,,Cause I'm hopeful, yes I am hopeful for today''

~4~
Czwartek, 3 sierpień, 19:00
     Dzisiaj mija tydzień od mojego przyjazdu do Port Talbot. Jeszcze nie znalazłam sobie nikogo znajomego, ale jakoś sobie poradzę. Do rozpoczęcia roku jest 15 dni. Zauważyłam, że do domu obok przyjechali jacyś ludzie. Pewnie wrócili z wakacji. Ja zatem otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Zaniosłam ostatnie pudła w których były akcesoria do mojego pokoju. Po wejściu do domu skręciłam w bok i zaczęłam wypakowywać poduszki, ramki itp. Ustawiłam wszystko na swoim miejscu i rozejrzałam się dookoła. Ekipa remontowa bardzo szybko się uwinęła. W tydzień pomalowali mój pokój i wstawili do niego meble. Dzisiaj odbędę pierwszą noc na swoim nowym łóżku.
     Po chwili wyszłam z pokoju i weszłam do salonu. Tam zjadłam kolacje z moimi rodzicami i Kubą. Do jedzenia była oczywiście pizza, ponieważ nikomu nie chciało się gotować. Siedzieliśmy na podłodze, bo mamie szkoda było nowego stołu, i jedząc rozmawialiśmy o przeprowadzce. Okazało się, że cała rodzina jest z niej zadowolona. Po skończeniu kolacji wróciłam do swojego pokoju. 
 
Czwartek, 3 sierpień, 22:30
     Okryłam się kołdrą i wygodnie ułożyłam się w nowym łóżku. Po chwili jednak usłyszałam stukanie. Nie wiedziałam skąd ono pochodzi, ale później zorientowałam się, że dobiega ono z okna. Podeszłam więc do drugiej części mojego pokoju i zobaczyłam dziewczynę, wyraźnie zniecierpliwioną, stojącą po drugiej stronie okna. Otworzyłam je, a ona weszła do środka.
     -Cześć jestem Nicole, a ty?- przedstawiła się. Ja jednak byłam w zbyt wielkim szoku żeby odpowiedzieć. Może ludzie w Walii mają w zwyczaju wchodzić do domu obcych przez okno, ale to z pewnością nie należy do polskiej tradycji.
Nicole chyba zauważyła moją niepewność i rozwinęła swoją wypowiedź:
     -Mieszkam w domu obok. Dzisiaj wróciłam z wakacji i zobaczyłam, że ktoś się tutaj wprowadził. Potem, kiedy wyszłam na dwór zauważyłam Ciebie i stwierdziłam, że jesteśmy w podobnym wieku. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam, że postanowiłaś mieszkać w dawnym pokoju Amy. Amy była moją przyjaciółką, ale pół roku temu popełniła samobójstwo, a jej rodzice się wyprowadzili. - po tym jak ujrzała mają przerażoną minę dodała - Nie martw się, nie zrobiła tego w tym domu. Nie będą was nawiedzać duchy szalonej samobójczyni. - Nicole zaśmiała się, a ja ucieszyłam się, że już chyba po części wyleczyła się ze smutku po stracie.- No, więc Amy mieszkała w tym pokoju i praktycznie co wieczór przychodziłyśmy do siebie przez to okno, natomiast ja teraz postanowiłam przyjść przez nie do Ciebie. Okej w takim razie opowiedziałam Ci trochę o sobie. Teraz twoja kolej.
     -Więc tak: mam na imię Nadia. Przyjechałam tu z Polski. Jesteś moją pierwszą znajomą tutaj więc mam nadzieję, że się dogadamy.
     -Już to zrobiłyśmy. - powiedziała z przekonaniem Nicole. Ja też w ciągu tej krótkiej znajomości bardzo ją polubiłam.
     -Oki to ja proponuję coś obejrzeć. Wybierz film, a ja przyniosę krakersy i masło orzechowe. - No więc z pewnością lubię ją jeszcze bardziej. Nie da się nie lubić osoby, która proponuje Ci masło orzechowe. Po chwili zastanowienia postanowiłam wybrać mój ulubiony film - ,,Trzy metry nad niebem'' i zobaczyć, czy jej też się spodoba, ale okazało się, że to także jej ulubiony film i tak jak ja oglądała go tysiąc razy. Po krótkiej rozmowie wydało się, że obie jesteśmy fankami filmów z Disney Chanel, więc wybrałyśmy klasyk: ,,High School Musical".
 
Sobota, 5 sierpień, 11:00
     Stanęłam przed szafą aby dokonać wyboru. Po chwili ubrałam się w "tęczowy" sweterek i jasnodżinsowe shorty. Wczoraj przedstawiłam swoim rodzicom Nicole, a oni bardzo ją polubili. Szczególnie mama się ucieszyła, że wreszcie znalazłam sobie koleżankę. Dzisiaj idę z Nicole na plażę.. Powiedziała, że oprowadzi mnie trochę po Port Talbot.
     Po spakowaniu torebki wyszłam z domu i zapukałam do drzwi Nicole.
     - O hej. Widzę, że jesteś gotowa. W takim razie idziemy. - przywitałyśmy się i poszłyśmy na przystanek autobusowy.
     - Chętnie przedstawiłabym Ci moich znajomych, ale problem polega na tym, że po śmieci Amy każdego obwiniałam i teraz tak jakby...nie mam znajomych. Za to mam chłopców - roześmiała się - przez ten czas miałam dosyć dziewczyn, więc w ciągu jakiś pięciu miesięcy byłam hmmm w trzydziestu "związkach"? Tak wiem supi rekord też jestem z siebie dumna. Chyba z tego powodu w szkole miałam przydomek puszczalskiej, ale prawda jest tak, że tylko z jednym się całowałam, więc chyba tak źle ze mną niebyło, co? No nie martw się skończyłam z tym, a od rozpoczęcia roku zamierzam zdobyć nowych znajomych. Myślałam żeby zostać metalem, albo zaangażować się w grupę weganów dzielnie walczących o prawa zwierząt. Wydawało mi się, że stanie się członkiem jakiejś z tych grup pomoże mi zdobyć nowych znajomych, ale stwierdziłam, że dam sobie z tym spokój. A teraz poznałam Ciebie, więc mam już 1 w mojej liście.- uśmiechnęła się do mnie. W tym momencie dotarło do mnie, że mam duże szczęście, że poznałam Nicole. Jest szczera, uczciwa i bardzo fajna. Zgaduję, że będziemy się przyjaźnić.


piątek, 15 stycznia 2016

,,Step into my world lets go for a ride."

Czwartek, 27 lipiec, 18:30
     Włożyłam do walizki ostatnią bluzkę i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie, gdzie kiedyś stały meble teraz było pełno kartonowych pudeł, które czekały na zaniesienie do samochodu.
     - To wszystko?- spytała się Zuza, która pomagała mi w pakowaniu.
     - Tak - odpowiedziałam - jeszcze tylko musimy zanieść te pudła do samochodu.
     - Okej. - oznajmiła - Wiesz co? Będę tęsknić. Wiem, że często się kłóciłyśmy, ale nie chcę żebyś źle zapamiętała naszą przyjaźń. Chciałabym Cię przeprosić za to, że nie zawsze byłam wobec Ciebie uczciwa, chociaż ty zawsze taka byłaś.
Zrobiło mi się bardzo miło kiedy usłyszałam te słowa. Zuza, która przeprasza nie jest rzeczą codzienną. Ale też nie mogłam do końca powiedzieć, że jej wybaczyłam więc zdecydowałam się na niezobowiązujące ,,oki"

Czwartek, 27 lipiec, 19:30
     Po spakowaniu wszystkich pudeł siedziałam z rodzicami, moim bratem - Kubą i Zuzą w mojej kuchni, a ja zjadłam w niej swoją ostatnią kolację w tym domu.
     - To o której wyjeżdżacie?- spytała Zuza
     - O 21:00. Chcemy jechać przez noc. - odpowiedział mój tata.
     Następnie pożegnałam się z Zuzą, a potem po drodze wstąpiliśmy do babci żeby z nią również się pożegnać. Następnie wyjechaliśmy do Walii. W samochodzie zorientowałam się, na co się piszę. Pójdę do nowej szkoły gdzie nie będę nikogo znać. Biorąc pod uwagę jak nieśmiałą jestem osobą, to ta perspektywa wydaje się być przerażająca. Jednak aby nie zginąć już pierwszego dnia w szkole trzeba by było znaleźć już sobie w wakacje kogoś znajomego. Więc moja lista rzeczy do zrobienia na razie wygląda tak:
                             >Znaleźć sobie znajomego przez wakacje
                             >Przetrwać pierwszy dzień w szkole.

Niby nic takiego, ale dla mnie to tragedia. Jednak starałam się zrobić wszystko, żeby się tym nie martwić. Zaczęłam więc czytać książkę, a w końcu  zasnęłam.

Piątek, 28 lipiec, 11:30
     Po czternastu godzinach ciągłej jazdy wreszcie dotarliśmy do Port Talbot. Budynki tutaj były typowo brytyjskie, ale ich wygląd zmienił się kiedy dojechaliśmy do naszej dzielnicy. Było widać, że tutaj domy są bardziej w stylu amerykańskim. Kiedy dotarliśmy do naszego domu byłam zachwycona. Był on duży, o wiele większy niż  nasz poprzedni. Za nim znajdował się dość duży ogród, z którego można było dostrzec wybrzeże. Kiedy weszłam do domu wbiegłam na górę, aby wybrać sobie pokój. Stwierdziłam, że zdecyduje się drugi największy na tym piętrze, bo niestety ten największy, z garderobą zajęli rodzice. Po chwili zeszłam na dół. Obejrzałam salon, który był połączony z kuchnią, czyli tak, jak lubię najbardziej. Po obejrzeniu salonu weszłam na korytarz obok schodów. Szłam wzdłuż niego, aż dotarłam do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się olbrzymi pokój z garderobą. Oznajmiłam rodzinie, że go zajmuję.



poniedziałek, 11 stycznia 2016

,,Keep smiling and we'll see what tomorrow brings.''

                                                                           ~2~
Piątek, 24 czerwiec, 20:00
    Stojąc pod swoim domem zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama.
  - Cześć kochanie!- powiedziała i ucałowała mnie w czoło.
  - Cześć mamo.- odpowiedziałam jej, weszłam do salonu i przywitałam się z tatą. Później poszłam na górę i nie mając pomysłu, co dalej zrobić sięgnęłam po książkę. Po chwili jednak zerwał mnie głos mojego taty:
  - Nadia zejdź na dół, chcieliśmy z tobą porozmawiać.
Zamarłam w bezruchu. Nie wiedziałam o co może chodzić, nie pamiętałam, żebym coś ostatnio zrobiła źle. Zeszłam na dół i zobaczyłam moją mamę z poważną miną. Wystraszyłam się, a przez głowę zaczęło mi przechodzić tysiące myśli. Po chwili moja mama odezwała się:
  - Kochanie przykro mi to mówić, ale przeprowadzamy się, i to daleko, ponieważ twój tata dostał świetną propozycję pracy.
    To tyle? Moja mama ze śmiertelną miną przekazywała mi wiadomość o przeprowadzce!? Może dziwnie się składa, ale ta wiadomość jest najlepszą wiadomością jaką usłyszałam, odkąd dowiedziałam się o narodzinach brata. Pewnie wiele osób nie rozumie mojej postawy, lecz ja męcząc się z tymi ludźmi z którymi miałam tu do czynienia bardzo się cieszę z powodu przeprowadzki. Jednak z drugiej strony ogarnął mnie strach, ponieważ jeszcze nie wiedziałam gdzie się przeprowadzamy, a to wydaje się być dość istotne.
  - No dobrze, a gdzie się przeprowadzamy? - zapytałam.
Rodzice byli chyba byli zdziwieni moją reakcją, bo po ich minach widziałam, że byli przygotowani na to, że zacznę płakać, będę groziła ucieczką itd.
  - Do Port Talbot w południowej Walii.- odpowiedział wreszcie mój tata ze spokojem.
Więc tak: przeprowadzamy się, i to do Wielkiej Brytanii, a moi rodzice myślą, że jeszcze będę się smucić? No niestety tym razem ich zawiodę. Przecież nie mam tu żadnych prawdziwych przyjaciół, za którymi mogłabym tęsknić, więc w moim wypadku taka przeprowadzka to wybawienie.
  - Super, to kiedy wyjeżdżamy? - spytałam.
Zdziwienie moich rodziców było tak duże, że chyba na razie nie byli w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie, więc postanowiłam  zostawić ich w spokoju. Poszłam na górę i od razu wpisałam w wyszukiwarkę ,,Port Talbot''. Zobaczyłam obrazki w grafice i oceniłam, że same miasto może nie jest jakoś piękne, bo jest w nim dużo fabryk itd., a zdjęcia nie wyszły korzystnie przez tą brytyjską pogodę, ale jednak  dla mnie ważne jest to, że leży blisko morza. Dzięki temu będę mogła spacerować brzegiem plaży, co zawsze poprawia mi nastrój. Jednak to miasto jeszcze z czymś mi się kojarzyło, a  ja nie wiedziałam z czym. Wpisałam w Google ,,sławni mieszkańcy Port Talbot''. Przewinęłam jakiś pisarzy i wynalazców i trafiłam na nazwisko ,,Devries''. Od razu skojarzyłam- Leondre Devries - członek brytyjskiego zespołu Bars and Melody , którego muzykę uwielbiam. Nie jestem bambino, bo na ogół nie uznaję fandomów, ale BaM ma najpiękniejsze piosenki jakie kiedykolwiek słyszałam. Więc bardzo się cieszę, że może będę miała okazję poznać jednego z nich.

Poniedziałek, 27 czerwiec, 13:30
     Wyłączyłam telewizor i skończyłam jeść naleśniki. Ubrałam się w biały t-shirt z napisem i dżinsowe shorty. Wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam z domu. Poszłam na miasto, bo dzisiaj miałam spotkać się z Zuzą i powiedzieć jej o mojej przeprowadzce. Mimo, że często się kłóciłyśmy to jednak wiem, że będę za nią tęsknić.
     Kiedy doszłam na rynek zobaczyłam czekającą Zuzę. Przywitałyśmy się i poszłyśmy w stronę Mc'donalda. Tam zamówiłam mrożoną kawę i postanowiłam powiedzieć jej o moich zamiarach.
  - Zuza mam sprawę. - powiedziałam.
  - O co chodzi? - spytała mnie z delikatnym niepokojem w głosie.
  - Wyprowadzam się, do Walii.- oznajmiłam.
  - O nie Nadia! Nie, nie, nie. Proszę powiedz mi, że to żart.
  - Przykro mi, ale nie. Już za dwa tygodnie wyjeżdżam do Port Talbot. - po raz pierwszy zrobiło mi się trochę smutno z powodu przeprowadzki, bo mimo, że z Zuzą często na siebie nadawałyśmy i nie można było nas nazwać prawdziwymi przyjaciółkami, to jednak mimo wszystko lubiłam ją i wiedziałam, że będę za nią tęsknić.
  - Jeju Nadia, tak mi przykro. Ale będziemy do siebie dzwonić, prawda? I będziemy rozmawiać przez skypa, będzie okej. Zaraz zaraz, czy ty powiedziałaś, że będziesz mieszkać w Port Talbot? No nie! Będziesz mieszkać w tym samym mieście z Leo! Śmiem twierdzić, że na to nie zasługujesz i to ja powinnam tam mieszkać.
No i wróciła dawna Zuza. Znam ją od kilku lat i wiem, że świetnie sobie poradzi beze mnie. Za to co ze mną? Jestem dość nieśmiałą osobą jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi, więc nie wiem jak przeżyję swój pierwszy dzień szkoły. Ale to spawa na później. Do moich dzisiejszych zadań należy nie roztopić się w tym upale, zjeść lody truskawkowe i dobrze się bawić!

niedziela, 10 stycznia 2016

,,You've got yourself. In a dangerous zone.''

~1~
Piątek, 24 czerwiec, 14:30
    Idąc ulicą zauważyłam, że stoję już pod swoim domem. Zdjęłam słuchawki z uszu i wyłączyłam muzykę. Weszłam do domu. Na stole zastałam karteczkę na której widniał napis ,,Obiad jest w lodówce, wrócę później, a wtedy porozmawiamy. Dzisiaj będzie dobry dzień!" Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej zieloną papkę, która przypominała makaron ze szpinakiem. Zaczęłam się chwilę zastanawiać jaką psychologiczną książkę moja mama przeczytała. Czyta inną co miesiąc i potem zawsze bombarduje mnie w każdym smsie i wiadomości ulubionym cytatem zawartym w niej.
Z tego co widać przyszedł czas na ,,Dzisiaj będzie dobry dzień". No okej, mi tam pasuje. Mam nadzieję, że to się spełni, bo inaczej czekają mnie kolejne nudne wakacje z fałszywymi ludźmi, dla których będę musiała udawać, że ich lubię, bo inaczej zniszczą mnie na każdym możliwym portalu społecznościowym. Niby nic? No jednak nie, bo gdyby to nastąpiło jedynymi osobami z którymi bym rozmawiała to rodzice, brat i pani Stasia, której raz w tygodniu robię zakupy. Śmiem twierdzić, że to niezbyt ciekawa perspektywa.
    No, ale koniec narzekania-od dziś są wakacje, a to oznacza, że będę miała dwumiesięczną przerwę od tej cholernej szkolnej hierarchii i męczących nauczycieli.
    Zjadłam swój obiad i poszłam na górę. Włączyłam laptopa i obejrzałam dwa odcinki mojego ulubionego serialu, a potem zadzwoniła do mnie Zuza z propozycją wyjścia do galerii z nią, Emilką,
Olą, Kubą i Erykiem. Sama nie byłam pewna, czy miałam na to ochotę, ale w sumie nie miałam nic lepszego do roboty, więc zgodziłam się. Ubrałam się w jasnodżinsowe shorty i szarą bluzkę z napisem ,,summer  in my pocket'' z Yeah Bunny. N rękę założyłam 5 czarnych albo szarych bransoletek, które zawsze mam na sobie. Wzięłam ze sobą telefon, słuchawki, klucze i portfel i wyszłam z domu. Od razu po wyjściu założyłam słuchawki, włączyłam muzykę i pozwoliłam sobie na kilkuminutowe pozostanie w swoim świecie.
    Po chwili doszłam do galerii, przywitałam się ze znajomymi. Pochodziliśmy po sklepach i w sumie tylko tyle. Nie było ciekawie, z resztą jak zawsze. Często myślę, że bardzo chciałabym znaleźć sobie prawdziwą przyjaciółkę, taką od serca, która nie będzie się starała za wszelką cenę zaszkodzić mi, żebym tylko nie wybiła się wyżej niż ona. Tak właśnie robi Zuza, ale mimo wszystko to chyba z nią mam najlepszy kontakt. Sama nie wiem, bo przez ten czas nie miałam żadnej prawdziwej przyjaciółki, a życie nauczyło mnie chyba tylko tyle, że nie należy ufać ludziom. Czasami chciałabym zamienić się w jedną z autorek tych wszystkich książek mamy. Żeby tak nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stać się szczęśliwą osobą. Przez te piętnaście lat mojego życia chyba nigdy nie byłam na prawdę szczęśliwa. Niektórzy mogą pomyśleć, że mam wszystko, czego do szczęścia potrzeba. Mam przecież dom, wspaniałą rodzinę i jestem zdrowa. Czemu więc każdego dnia budząc się chce mi się płakać? Czemu wciąż mam nawracające stany depresyjne? Nie wiem czy kiedyś odpowiem sobie na to pytanie. Może dlatego, że boję się to zrobić?

Witajcie kochani!

   Chyba od zawsze interesowałam się wszelkiego rodzaju książkami, opowiadaniami, fanfiction i wszystkim tym, co można napisać. Dlatego właśnie postanowiłam wziąć się za pisanie bloga. Zdecydowałam, że będę pisała  fanfiction o Bars and Melody, czyli o moich aniołkach, którzy nawet nieświadomie wnieśli do mojego życia wiele radości, dodali mi odwagi i sprawili, że teraz myślę bardziej pozytywnie. Z góry przepraszam za jakieś drobne błędy, które mogłam popełnić, ale pierwszy raz zajmuję się pisaniem bloga i dopiero się uczę :). Mam nadzieję, że się wam spodoba! ♥
 
 
 
 
                                                                                                                                     
 
                                                                                                                                         julka294