piątek, 15 stycznia 2016

,,Step into my world lets go for a ride."

Czwartek, 27 lipiec, 18:30
     Włożyłam do walizki ostatnią bluzkę i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie, gdzie kiedyś stały meble teraz było pełno kartonowych pudeł, które czekały na zaniesienie do samochodu.
     - To wszystko?- spytała się Zuza, która pomagała mi w pakowaniu.
     - Tak - odpowiedziałam - jeszcze tylko musimy zanieść te pudła do samochodu.
     - Okej. - oznajmiła - Wiesz co? Będę tęsknić. Wiem, że często się kłóciłyśmy, ale nie chcę żebyś źle zapamiętała naszą przyjaźń. Chciałabym Cię przeprosić za to, że nie zawsze byłam wobec Ciebie uczciwa, chociaż ty zawsze taka byłaś.
Zrobiło mi się bardzo miło kiedy usłyszałam te słowa. Zuza, która przeprasza nie jest rzeczą codzienną. Ale też nie mogłam do końca powiedzieć, że jej wybaczyłam więc zdecydowałam się na niezobowiązujące ,,oki"

Czwartek, 27 lipiec, 19:30
     Po spakowaniu wszystkich pudeł siedziałam z rodzicami, moim bratem - Kubą i Zuzą w mojej kuchni, a ja zjadłam w niej swoją ostatnią kolację w tym domu.
     - To o której wyjeżdżacie?- spytała Zuza
     - O 21:00. Chcemy jechać przez noc. - odpowiedział mój tata.
     Następnie pożegnałam się z Zuzą, a potem po drodze wstąpiliśmy do babci żeby z nią również się pożegnać. Następnie wyjechaliśmy do Walii. W samochodzie zorientowałam się, na co się piszę. Pójdę do nowej szkoły gdzie nie będę nikogo znać. Biorąc pod uwagę jak nieśmiałą jestem osobą, to ta perspektywa wydaje się być przerażająca. Jednak aby nie zginąć już pierwszego dnia w szkole trzeba by było znaleźć już sobie w wakacje kogoś znajomego. Więc moja lista rzeczy do zrobienia na razie wygląda tak:
                             >Znaleźć sobie znajomego przez wakacje
                             >Przetrwać pierwszy dzień w szkole.

Niby nic takiego, ale dla mnie to tragedia. Jednak starałam się zrobić wszystko, żeby się tym nie martwić. Zaczęłam więc czytać książkę, a w końcu  zasnęłam.

Piątek, 28 lipiec, 11:30
     Po czternastu godzinach ciągłej jazdy wreszcie dotarliśmy do Port Talbot. Budynki tutaj były typowo brytyjskie, ale ich wygląd zmienił się kiedy dojechaliśmy do naszej dzielnicy. Było widać, że tutaj domy są bardziej w stylu amerykańskim. Kiedy dotarliśmy do naszego domu byłam zachwycona. Był on duży, o wiele większy niż  nasz poprzedni. Za nim znajdował się dość duży ogród, z którego można było dostrzec wybrzeże. Kiedy weszłam do domu wbiegłam na górę, aby wybrać sobie pokój. Stwierdziłam, że zdecyduje się drugi największy na tym piętrze, bo niestety ten największy, z garderobą zajęli rodzice. Po chwili zeszłam na dół. Obejrzałam salon, który był połączony z kuchnią, czyli tak, jak lubię najbardziej. Po obejrzeniu salonu weszłam na korytarz obok schodów. Szłam wzdłuż niego, aż dotarłam do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się olbrzymi pokój z garderobą. Oznajmiłam rodzinie, że go zajmuję.



2 komentarze: