środa, 27 stycznia 2016

,,What do you mean? When you nod your head yes."

~7~
Poniedziałek, 18 sierpień, 15:15
     On mnie przytulił. On mnie przytulił? Ja zaczęłam zadawać mu tyle pytań, licząc, że on będzie długo zastanawiał się nad odpowiedzą, a potem zacznie się tłumaczyć, a on mnie przytulił? Kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Byłam na niego wściekła, że tak zrobił, ale z drugiej strony czułam ulgę i spokój. Już po raz któryś nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
     -Czemu mnie przytuliłeś? - zapytałam - Nie powinieneś teraz odpowiadać na moje pytania?
     -Przytuliłem Cię, bo na to zasługujesz. Z tego co widać za bardzo nie rozumiesz o co chodzi w takich czynnościach jak podejście do obcej osoby i udzielenie jej pomocy. Dlaczego z tobą zostałem? Po prostu Cię polubiłem i tyle.
     -Pomagam ludziom. W każdym razie na pewno bardziej niż oni pomagają mi. Zaraz, czy swoją wypowiedzią chciałeś mi zasugerować, że mam spieprzone życie, a "Super Leo" przybył mi na pomoc i zaraz wszystko naprawi?
     -No nie zupełnie - odpowiedział zmieszany Leondre.
     -W takim razie o co Ci z  tym chodzi?
     -Masz zły dzień Nadia. Zostawmy sobie te tłumaczenia na kiedy indziej, a teraz spójrz na morze, niebo i zamiast skupiać się na złych rzeczach pomyśl o tych dobrych. - zrobiłam to, co mi kazał i poczułam się lepiej. Uświadomiłam sobie, że mieszkam w pięknym mieście, a w tej chwil patrzę na bajkowe słońce i morze, którego potężne fale rozbijają się o potężne, przybrzeżne głazy. Mam tu prawdziwa przyjaciółkę, poznałam chłopaka, który też wydaje się być dobrym materiałem na przyjaciela, a teraz siedzę na plaży z Leo Devriesem, za co pewnie część dziewczyn dałaby się pokroić. Przecież jestem szczęśliwa. Momentalnie zrobiło mi się lepiej.

Poniedziałek, 18 sierpień, 17:00
     Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Miałam nadzieję, że rodzice nie będą robić mi wyrzutów o to, że wróciłam trochę później niż miałam zamiar.
     -Hej słońce, i jak było? - usłyszałam głos taty.
     -W porządku. - odpowiedziałam.
     -Wróciłaś później. - mama wtrąciła się do rozmowy - Umówiłaś się z jakimiś koleżankami?
     -Tak jakby. - rzuciłam - Idę do swojego pokoju, oki?
     -Leć, ale zaraz będzie kolacja.
Otworzyłam drzwi, rzuciłam plecak w kąt i położyłam się na łóżku. Mimo tego, że ten dzień i tak wyglądał trochę lepiej niż sobie wyobrażałam, to i tak był bardzo męczący. Otorzyłam laptopa i spróbowałam połączyć się z Nicole przez skypa. Odebrała  po dwóch próbach dodzwonienia się do niej.
     -Kochana, musisz pamiętać o tej strefie czasowej. U mnie jest 3:00 rano. - powiedziała przyjaciółka zaspanym głosem.
     -Jezu przepraszam, zapomniałam, ale skoro już Cię obudziłam to pogadaj ze mną.
     -No, no. Jak w szkole? - wybełkotała.
     -Nawet dobrze. Poznałam Olivera i Leo. No i jeszcze jakiegoś Daniela i Sophie, ale z nimi mało co rozmawiałam.
     -Zaraz Oliver to ten gej, co nie? Jeszcze nie miałam okazji, żeby z nim porozmawiać, ale wydawał mi się fajny. Daniela kojarzę, Sophie nie, a Leo, jego chyba każdy przynajmniej kojarzy. Jak go poznałaś? Jak te tłumy dziewczyn od nas ze szkoły dowiedzą się, że taka "nowa" z nim rozmawia, to Cię chyba zabiją.
      -Uwierz mi, że jakoś specjalnie się ich nie boję. A jego poznałam w sumie przez to, że rano pomógł mi znaleźć salę i tak się zaczęła rozmowa. No, a po szkole poszliśmy na plażę, ale chyba nie za dobrze nam to zrobiło, bo on był miły i chciał mi pomóc, a ja tylko się na niego wydarłam.
      -No to napisz do niego SMSa, że dziękujesz za pomoc, czy coś takiego. Masz jego numer?
      -Mam, zapisał mi go gdzieś w zeszycie, jakbyśmy się nie mogli znaleźć pod szkołą.
      -To pisz. - odpowiedziała pewna słuszności swojego pomysłu Nicole.
      -To nie w moim typie. - stwierdziłam niepewnie - Nigdy nie pisałam pierwsza do chłopaków, zawsze wydawało to mi się takie dziwne.
      -Jezu, nie piszesz do niego propozycji o wyjściu za mąż, tylko zwykłe "dzięki".
      -Dobra masz racje, oki, kończę. Zadzwonię jutro, ale o normalnej porze.
      -No dobra, pa.
Zamknęłam laptopa i przeszukałam plecak w poszukiwaniu zeszytu, na którego marginesie był zapisany numer Leo. Przepisałam cyfry do telefonu i napisałam SMSa:
             N:Dzięki za dzisiaj. Bardzo mi pomogłeś. Nadia.
Siedziałam chwilę i patrzyłam, czy ten SMS jest prawidłowo napisany. Po chwili go wysłałam, a zaraz potem usłyszałam pikający dźwięk przychodzącej wiadomości.
             L:Niema za co. Ej, skoro jesteś humanistką, to proszę powiedz mi, że jutro lekcje zaczynasz angielskim, a później hiszpańskim.
Szybko zerknęłam na swój plan i odpisałam:
             N:Tak, zaczynam.
             L:To super, bo ja też. Może zabrzmi to trochę jak pytanie z trzeciej klasy, ale chcesz ze mną usiąść na tych lekcjach?
Roześmiałam się, bo to pytanie faktycznie brzmiało dziecinnie, ale po chwili znów odpowiedziałam:
             N:No dobrze, ale pod warunkiem, że mnie nie zaklepiesz w chowanego.
             L:Oki, ale więcej nie oszukuj w drewniaka lmao.
Odłożyłam telefon i ponownie położyłam się na łóżku.

Wtorek, 19 sierpień, 7:00
     Wyłączyłam budzik i wstałam z łóżka. Wyszłam z pokoju i zjadłam śniadanie. Dzisiaj czeka mnie drugi dzień w tej szkole, ale na szczęście nie jestem już sparaliżowana strachem jak wczoraj. W sumie to nawet byłam ciekawa, co się stanie i tak dalej. Ubrałam się w czarną bluzę, jasne dżinsy i biało-czarne superstary. Zabrałam plecak i wsiadłam do samochodu, a po chwili wyruszyliśmy.
     Stanęłam przed szkołą i rozpoznałam znajomą twarz. To był Oliver, czekający na mnie pod drzwiami.
     -Hej! - przywitałam się.
     -Cześć kochana. I jak było na tej wczorajszej randce?
     -Nie było żadnej randki i dobrze o tym wiesz. - rzuciłam podirytowana.
     -No tak, no ale opowiadaj.
     -No więc tak - zaczęłam - jeśli nie liczyć tego, że się na niego wydarłam i zarzuciłam mu, że jest zarozumiałym pseudo-bohaterem to było całkiem fajnie.
     -Czyli co? Nie będzie już zdobywał mojej królewny? - zapytał, śmiejąc się.
     -Obawiam się, że mój urok osobisty jest za dobry, by tak łatwo odpuścił.
     -Tsaa.
     -Serio uważasz, że on coś może do mnie czuć? Bo mi ten pomysł wydaje się absurdalny.
     -Wiesz, znacie się dopiero jeden dzień, więc na pewno nie mówiłem, że on może do ciebie coś czuć, ale jestem prawie pewny, że mu się podobasz.
     -Mhm, już sobie wyobrażam "Super Leo" i "ta nowa". Zabawne, nie sądzisz.
     -Bardzo. No dobra, pogadamy o tym za jakiś miesiąc.- nie miałam pojęcia o co mu chodzi, ale nie chciałam wnikać.
     -Dobra, chodźmy już do sali. A i zapomniałabym, dzisiaj na dwóch pierwszych lekcjach siedzę z Leo, oki?
     -No nie, a jak ja sobie teraz poradzę bez tego twojego cudownego uroku osobistego?
     -Możesz liczyć na to, że jakiś super przystojny kolega "mojego chłopaka" będzie siedział sam.
     -No tak, przekonałaś mnie. - uśmiechnął się i poszedł ze mną w kierunku sali.
     Siadłam w ławce i nagle poczułam czyjś dotyk na plecach.
     -Cześć marudo, przyszedłem. - odezwał się Leo.
     -Co taki spóźniony? Mam nadzieję, że uratowałeś kilka szczeniaczków po drodze, bo nie wyobrażam sobie, żeby "Super Leo" spóźnił się bez powodu na lekcje.
     -No oczywiście. Nawet ściągnąłem małego kotka z drzewa, żeby zdobyć nową odznakę, no nie.
     -Ach tak, wszystko rozumiem
     -Nie no, a tak serio, to po prostu chciałem rano skończyć pisać pios...yy wypracowanie. Jakoś tak wyszło, prawda? - zaczął się tłumaczyć.
Przewróciłam oczami. No właśnie chodzi o to, że nie prawda. Byłam prawie pewna, że tak na serio chodziło mu o piosenkę, tylko dlaczego nie chciał mi o tym powiedzieć? Przecież wiedziałam, że jest z ,,Bars and Melody". Chyba każdy w szkole to wie. Czemu więc on nie chce mi się do tego normalnie przyznać? Nie miałam pojęcia, ale na razie nie miałam zamiaru drążyć tematu.

Wtorek, 19 sierpień, 13:30
     Szłam korytarzem razem z Oliverem, aż weszliśmy na stołówkę. Byłam w szoku. Wyglądała, jakby była żywcem wzięta z jakiegoś amerykańskiego filmu. Co dziwniejsze, my byliśmy w Walii, ale może tutaj szkoły też wyglądają jak tam? W każdym razie na pewno tak nie ma w Polsce. Podeszłam do barku i nałożyłam sobie na talerz pierś z kurczaka w ziołach i sałatkę. Właśnie podchodziłam z Oliverem do jakiegoś stolika, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
     -Nadia, Oliver chodźcie do nas. - to był Leo. Podeszliśmy do ich stołu i siedliśmy obok Leo, Sophie i Daniela.
     -Hej! - przywitałam się. Dzisiaj byłam jakoś bardziej śmiała.
     -Cześć. - usłyszałam w odpowiedzi słowa Daniela
     -Co tam u Ciebie? Jak Ci się tutaj podoba? - zapytała Sophie.
     -Jest fajnie, na pewno lepiej niż w mojej starej szkole. -powiedziałam.
     -A co w tamtej było nie tak?
     -Daj jej spokój! - wtrącił się Leo.
     -No tak..przepraszam. - odpowiedziała zmieszana dziewczyna.
     -Jest okej. - oznajmiłam.
     -Ej mam pomysł. - zaczął Daniel - Leondre, ty masz chyba jutro koncert, prawda? Może byśmy się na niego wybrali?
     -Ja? Haha, dobre. Nie wydaje mi się. A, może masz na myśli mój ulubiony zespół? No tak, oni będą mieć za  niedługo koncert, ale nie jutro. W sumie masz rację, możemy się wybrać.- powiedział Leo i spiorunował Daniela wzrokiem. Czy on serio myśli, że ja tego nie widzę? Już wiedziałam, że w przyszłości wyciągnę z niego informację o tym, że jest członkiem zespołu. Ale najpierw zobaczę, czy mi się do tego normalnie przyzna, hmm jak na przykład jutro - w dzień jego koncertu będę bardzo chciała gdzieś z nim wyjść. Jestem bardzo ciekawa, czy powie mi prawdę, czy wymyśli pierwsze lepsze kłamstwo. No no, Devries, zobaczymy!



 
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz